***
Basior stał nad brzegiem rzeki, nadal rozjuszony. Biała wadera po chwili wynurzyła się i rozpaczliwie machała łapami, by dostać się w stronę rzeki. Nie zrobiło mu się jej żal. W końcu zasłużyła. Niech tonie. A zresztą, pewnie tylko udaje.
W rzeczywistości jednak nie udawała. Po długiej chwili Silver zobaczył, że Dessin opada z sił i zaczyna tonąć. Pysk zanurzył się już w wodzie. Zaraz zemdlała, zwalniając wszystkie członki i płynąć bezwiednie z nurtem rzeki. W basiorze coś drgnęło. Dawno wyrzucił z siebie złość, pozostawiając tępą pustkę. Postanowił więc pomóc jej.
W duchu modląc się, by nic się nie stało, puścił się biegiem za ciałem. Miał poczucie winy- gdyby naprawdę ona umarła, nie wybaczyłby sobie tego do śmierci. Zabiłby swojego- i to celowo.
na samą myśl przeszedł go dreszcz, więc przyśpieszył. W końcu dogonił szybki nurt i bez wahania wskoczył w zimną toń. Od razu tego pożałował, czując w kończynach przeraźliwe zimno. Ale nie zatrzymał się. Złapał Dessin za kark i spróbował zawlec ją do brzegu. Woda jednak stawiała opór i on leciał w stronę ujścia. Zatrzymał się, wziął głęboki wdech zimnego powietrza, które tak drażniło jego nos i płuca i zaczął z impetem płynąć, nie wypuszczając ciała z pyska. Wreszcie stanął łapą na brzegu. Z ogromnym wysiłkiem wtaszczył ciało na górę, a następnie sam wyszedł i zaczął otrząsać się z wody. Było mu strasznie zimno, zaraz jednak podszedł do Dessin i sprawił, by wadera wypluła całą nagromadzoną wodę. Następnie sprawdził, czy żyje. Na szczęście tak. Po chwili otworzyła oczy.
-Ty! Ty mi to zrobiłeś! Pożałujesz, nędzna kupo futra!-krzyknęła. Basior na wszelki wypadek cofnął się.
-Tak, ale żałuje tego. Zresztą, uratowałem cię.
-Może, ale dopiero jak zemdlałam! Kiedy jeszcze miałam świadomość, widziałam jak stoisz i gapisz się na mnie!
-Uznałem, że jednak cię nie zostawię.-powiedział spokojnie.
-Nie potrzebuję twojej litości!
-Nie okazałem ci litości. Chciałem cię uratować i prawie przypłaciłbym własnym życiem.
-Tsa!-syknęła- Zrobiłeś to tylko dlatego, że zaraz by się wydało to twoje morderstwo! Nie chciałeś sobie psuć reputacji, prawda?- wycharczała mu do ucha.-Że ty, wielki przywódca wilków to zwykły oszust i śmieć!-chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mu dojść do słowa- Pamiętasz naszą pierwszą rozmowę? Kto mówił o zjednoczeniu się i współpracy? Ty. A co robisz? Zabijasz członków własnego klanu!
-Nie miałem zamiaru cię zabić! To, że wpadłaś do rzeki było wypadkiem!-wrzasnął Silver, a złość wróciła na nowo.
-Już ci wierzę! Nie potrafisz zapanować nad swoją agresją, a jesteś kimś, kogo wszyscy mamy słuchać? Zniszczysz nas!
-I kto to mówi?! Sama atakowałaś mnie, cały czas odkąd się znamy!-w jej oczach płonął żywy ogień, ale to, co powiedziała, było ciche i spokojne.
-Wiesz co, chyba wolałabym się utopić w tej rzece. Nie powinieneś mnie ratować.
-Tak, nie powinienem. A teraz wynoś się stąd! I nie pokazuj mi się więcej!-krzyknął.
Gniew przysłonił mu ciche odejście wadery.
---
<Dess? Wcielaj nasz plan w życie >:3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz