wtorek, 28 lutego 2017

Od Bergena c.d Katelyn, Alex

 Chodziłem po mieście patrząc na świat. Jest taki okropny... Nawet tutaj są straszne rzeczy. A najgorsze dopiero przede mną...
 Jakaś dziewczyna przyszła po mnie na stację kolejową. Była naprawdę ładna, ale ukazał się także trochę wyższy od niej chłopak. Z pewnością była to przywódczyni, a on... Komitet powitalny? Wydawał się być zwykłym chłopakiem.
- Cześć. - uśmiechnęła się dziewczyna. - To ty jesteś... B-Bergen? - zapytała. - Nietypowe imię.
- J-ja? T-Tak, B-Bergen. - jąkałem się.
Nigdy to mi się nie zdarzyło. Co?! Dziewczyna była piękna...
- Czyli... Tak? - zapytała uśmiechając się.
Czarnowłosy natomiast milczał przyglądając się mnie.
- Tak. - odpowiedziałem i odetchnęłem z ulgą.
- Ja jestem Katelyn, a ten tutaj to Alex. - rzekła.
Ciągle się uśmiechała. "Alex" tylko stał za dziewczyną i nawet nie podał mi ręki. Spoko, też tego nie zrobiłem, chociaż powinienem.
 Wszyscy razem poszliśmy w milczeniu do mojego domu. Był piękny. Katelyn wszystko mi pokazała.

---

<Katelyn? Alex?>

Od Tsugi'ego c.d Aiden

Aiden wparował szybko do środka. Wszedłem spokojnie i zamknąłem drzwi, natomiast chłopak siedział już na kanapie  otwierając drugą czekoladę. Zdjąłęm kurtkę oraz buty i dołączyłem do niego.

***

Schował ostatnią czekoladę do szafki w kuchni. Zrobił to dosyć powolnie, ponieważ musiał jeszcze wdrapać się na blat. Smutnym krokiem wrócił do pokoju i usiadł na swoim miejscu(czyli podłodze). Westchnął-
-Czemu wszystko co piękne tak szybko się kończy?-spytał mnie patrząc w podłogę-
-Mogłeś po prostu wolniej jeść, a tak poza tym to ta czekolada serio była pyszna...-odpowiedziałem. Aiden ziewnął i przetarł oczy. Dostał szoku cukrowego czyli człowiek najpierw ma zaciesz, a potem chce mu się spać... skończy się tym, że zaśnie na siedząco.

***

Aiden spał na kanapie, a natomiast ja  ,,molestowałęm" kota. Ben gryzł mnie lekko po ręce. W końcu przestał i mogłem go normalnie głaskać nie ryzykując podrapaniem. Za mną usłyszałem ciche pomrukiwanie. Pewnie Aiden. Czekałem już tylko na to, że się obudzi i będzie trzeba go uspokajać, ale nie. Wszystko było normalnie. Po paru chwilach się obudził. Przeciągnął się i przy okazji sturlał się z łóżka-na mnie. Zlazł ze mnie śmiejąc się głośno, takie coś to naprawdę rzadkość-
-Hehe, będzie trzeba Ci kupować więcej czekolady-powiedziałęm przez śmiech. Chłopak zbliżył się do mnie-
-Pani Lidia jest rzadko na rynku... Nie stety, ale czekoladą nie pogardzę. Tylko, że mamy inne wydatki. Znajdź pracę i kupuj mi słodycze Tsugi!-powiedział energicznie. Uśmiechnąłem się-
-Oczywiście... będę pracował jako męska prostytutka co ty na to?-powiedziałęm poważnie, a przynajmniej próbowałem. Chłopak spojrzał na mnie bardzo poważnie przerywając śmiech-
-Dla czekolady wszystko. Zapamiętaj- Powidzał Aiden. interesująca odpowiedź.
Pomyślałem przez chwilę-
-Na pewno tego chcesz?-zaśmiałęm się.

---

<Aiden? Od Ciebie to zależy xD>

Nowa postać!

Autor: YokoYokoNashi

,,Bądź twardy jak żelki z Biedronki"

Imię: Ma na imię Bergen. Zwykłe imię. Mówią na niego Bergen lub Berg.
Pseudonim: Mówi na siebie Fyn, albo Berger.
Płeć: Chłopak
Nazwisko: Aczpolete. To francuskie nazwisko.
Orientacja: Bi.
Wiek: 19 lat.
Rodzina: Ojciec miał na imię Mateusz i był fajny, ale go nie ma, bo wyskoczył przez okno i nie wrócił. Tylko to wie.
Głos: Ma piskliwy i dziwny głos. Nie lubi go.
Rasa: Człowiek.
Żywioł: Smutek, woda, powietrze.
Moce:
• Hokus pokus - jedyna moc. Polega na wytwarzaniu magicznych bąków, jak Finn.
Charakter: On jest mroczny, ale jest szlachetny i należy do tych miłych. Jest czasami wredny, ale jak ktoś go wkurzy. Tak to jest taki serdeczny i wogóle. Jest bardzo miły i zabawny. Często bywa smutny i wrażliwy, ale ma poczucie humoru. Jest bardzo szczęśliwy ze swojego życia, chociaż nie spełnia jego oczekiwań.
Aparycja: Ma jasne włosy koloru jasnego. Takiego białego, albo jasnego. Ma bladą cerę. Niebieskie duże bardzo oczy. Każdy mówi mu, że są ładne. Ubiera się w niebieskie rzeczy.
Umiejętności/Zainteresowania: Dobrze włada mocą Hokus pokus. Umie jeździć konno.
Zauroczenie: Finn, ale jak już musi być dziewczyna to Katelyn
Partner: Nie ma, ale chce mieć Katelyn. Bo z Finnem to miłość zakazana.
Potomstwo: Po ślubie jak już.
Towarzysz: Nie ma.
Co lubi: 

  • Katelyn
  • Siebie
  • Finna
  • Lody
  • Niebieski kolor
  • Silvera
  • Przyrodę

Czego nie lubi:

  • Tych co chcą mu odebrać Finna lub Katelyn
  • Ciastka
  • Nudy

Ciekawostki:

  • Nie chce, żeby Alex odebrał mu Katelyn [że co..?]
  • Jego zdaniem z Finnem to miłość zakazana
  • Jest fajny



Kierujący: KonieKonieKonie [Howrse]

poniedziałek, 27 lutego 2017

Od Aidena c.d Tsugi

Uderzę twoim ciałem o ścianę miażdżąc twą czaszkę. Brzuch rozbebeszę, a flaki wyjmę. Zwiążę w piękną kokardkę, na której zawiśniesz. Będziesz tak lewitować, dopóty dopóki twe ciało nie zgniję. Wszystko na czym ci zależy zamienię w garstkę popiołu.
Czy na chwilę nie możesz być cicho?
-Halo!-Tsugi machał ręką przed moją twarzą. Cofnąłem głowę i odruchowo przymknąłem oczy.
-He? A, no no co?
-Przez chwilę myślałem, że umarłeś wciąż żyjąc-zaśmiał się, a ja wpatrywałem się w kota. Wtedy mi się przypomniało… Gwałtownie wstałem zrzucając Nekusia. Pobiegłem do kuchni, spojrzałem w kalendarz. To był ten dzień! Kiedy już miałem się uśmiechać, zorientowałem się, że to bez sensu, nie ma szans na wyjście.  Tsugi wszedł do kuchni, a ja klęczałem przy ścianie uderzając w nią głową.
-Jesteś dość specyficzną osobą-ruszył w moją stronę, a ja z desperacją spojrzałem na niego. Przykucnął koło mnie i czekał, aż  wyjaśnię swe czyny.
-Jak się czujesz? Boli cię coś?-spytałem go.
-Em, dobrze, nie boli…-Znów spojrzałem z rozczarowaniem w kalendarz. Po mimo, że czuł się dobrze, lepiej, aby odpoczywał. Już i tak musiał wchodzić na drzewo, bo jestem kurduplem…
Usiadł obok mnie.
-Co tym razem?-zapytał spokojnie.
-Bo…-zatrzymałem się-Nie, nie ważne…
-Wiesz, że nie dam ci spokoju- siedziałem w ciszy. Wyczekiwał odpowiedzi.
-Bo dziś jest rynek, ale to nie istotne- wymamrotałem.
-Rynek?-był zdziwiony.
-W tym mieście, co się poznaliśmy, tam dziś będzie pani Lidia…-Chłopak siedział w milczeniu. Po chwili wstał i wyszedł z kuchni, jednak wrócił z kurtkami…
-No ruszaj się- ponaglił mnie, a ja patrzyłem zdezorientowany na niego- No idziemy na ten rynek.
-Nie-protestowałem- Nie daj Boże coś ci się stanie!
-Nooo i coo? Przecież nie mam odrąbanej nogi, czy co-uśmiechnął się.
***
Szliśmy po wielkim placu, na którym była masa straganów. Wypatrywałem panią Lidie.
-Więc, a właściwie, po ci ta pani?-Spytał.
-Ona sprzedaje czekoladę!-Odrzekłem z entuzjazmem. Wtedy ujrzałem ją w tłumie, jak zwykle próbowała sprzedać jakieś rupiecie. Ruszyliśmy w jej stronę. Pani Lidia była staruszką, zawsze uśmiechniętą, która jest w stanie wcisnąć wszystko komukolwiek. Przywitaliśmy się z nią.
-O! Widzę masz kolegę? No w końcu się doczekałam! Teraz mogę umierać! A ten taki? Co z nim?
-No niestety, nie odszedł…
-Powiedz mu, że osobiście znajdę go i mu nogi z dupy powyrywam!- zaśmiałem się pod nosem. Dla Tsugiego musiała być to dziwna odmiana widząc mnie radosnego, ciągle z zacieszem.
-Ale do rzeczy-kontynuowała staruszka-Dziś wyjątkowo mam tylko cztery.
-Niech pani zostanie moją babcią! Ja panią kocham!
-Wystarczy mi trójka wnuków z ADHD czwartego nie potrzebuję!
***
Wracaliśmy do domu.
-Orżnęła cię-stwierdził Tsugi.
-To czekolada za granicy, u nas byśmy jej nie dostali-wytłumaczyłem- Z resztą panią Lidię znam od dziecka i by mi tego nie zrobiła. Ona jedyna zawsze przemycała dla mnie słodycze, mimo, że byłem uczulony. Ja ją kocham!- Chłopak się zaśmiał. Po drodze ułamałem połowę tabliczki i mu ją dałem. Ponieważ nie miałem zbyt dużych zapasów, postanowiłem, że resztę zjemy w domu. Co się ze mną dzieję…jestem w stanie podzielić się pokarmem Bogów?
***
Gdy znaleźliśmy się w domu, było już ciemno.

---

<Tsugi? Ile dialogów, brak ambicji i w ogóle ała ble ble, >

Od Finn'a c.d Dessin

Siedziałem pod krzakiem i spokojnie siedziałem. Byłem zestresowany. Usłyszałem moje imię.
- Fon! Fin! - słyszałem jak ktoś mnie woła.
- Kto to? - zapytałem cicho, ale głośno.
Była ładna pogoda. Słońce. Ach. Czemu Des mnie woła?
- Des? To ty? - zapytałem.
- Nie. - odpowiedział ktoś.
Przestraszyłem się. Byłem spokojny. O nie!! To duch, który przeszkadza mi w załatwianiu się. Czemu akurat teraz mam ten gorszy przypadek?

---

<Desin? Jestem zadowolony z ostatniego zdania 👍>

niedziela, 26 lutego 2017

Od Dessin C.D Finn

Deszcz padał coraz mocniej. Błękit schował się za czarnymi chmurami, zapowiadając dłuższą ulewę. Grafitowe niebo przecięła jasna błyskawica, a kilka sekund później rozległ się grzmot. Burza była tuż nad nami. Schowaliśmy się pod drzewami. Jedynie one mogły osłonić nas przed dużymi kroplami deszczu. Każde inne schronienie było bardzo daleko, a nie chcieliśmy teraz poruszać się po otwartej przestrzeni. Nawet w lesie, pod drzewami byliśmy bardziej bezpieczni. Usiadłam, opierając się o pień drzewa i patrząc w niebo. Krople rytmicznie bębniły o liście drzew. Rozejrzałam się, wypatrując Finna, ale nigdzie go nie było. Prychnęłam ze zdenerwowania. Gdzie on mógł pójść? Podczas burzy nie jest się bezpiecznym. Wolałam mieć go na oku. Zdążyłam się już przekonać, że Finn ma bardzo głupie pomysły, a sam nie jest zbyt inteligentny i może zrobić coś nieodpowiedniego.
– Finn – syknęłam, ale odpowiedziała mi absolutna cisza.
Samca nie było. Kolejna błyskawica, kolejny grzmot. Deszcz nasilał się z każdą minutą, a wilk nie wracał. Może się gdzieś schował i chce mi zrobić głupi kawał? Znając Finna, nie mogłam wykluczyć tej możliwości.
– Finn! – zawołałam nieco głośniej, rozglądając się w poszukiwaniu czarnego wilka.
Nie wiedziałam, co mam robić. W końcu zdecydowałam się jednak poszukać samca. A co, jeśli coś mu się stało? Wypełzłam spod drzewa i pobiegłam ścieżką, nawołując wilka. Robiłam się coraz bardziej rozdrażniona i niespokojna. Jeśli to żart, to Finn ma zapewnioną natychmiastową utratę głowy. Burza nie zamierzała przenieść się gdzieś dalej. Ciemne chmury zatrzymały się nad lasem.

>Finn? Gdzieś ty polazł? XD<

Od Katelyn c.d Alex "Poradnik: Jak otruć kogoś ciastem?"

 Katelyn również postanowiła ruszyć do swego przytulnego domku.
 W domu postanowiła coś... ugotować! Tak dawno tego nie robiła, a ma wspaniały pomysł. Wyjęła miskę z szafy i postawiła ją na blacie kuchennym. Poszła do lodówki i wyjęła z niej trzy jajka, które zostały wrzucone do miski, która z kolei zaczęła się chwiać i spadła na podłogę, przez co się zbiła. Katelyn westchnęła. Wzięła kolejną miskę nie wracając uwagi na tamtą, rozbitą. Położyła ją na stole, znów. Wyjęła z lodówki kolejne trzy jajka i tym razem ostrożnie dodała je do miski. Nic się nie stało. Odetchnęła. Następnie wyjęła z szafki mąkę i też ją wsypała. Miska znów się zachwiała.
- Tylko spróbuj... - syknęła Kat.
Uśmiech znów zagościł na jej twarzy, gdy wszystko się udało. Dodała kolejne składniki i wrzuciła miskę do piekarnika uśmiechając się. Po chwili zdała sobie sprawę, że coś zrobiła źle, jednak szybko o tym zapomniała. Po jakiejś godzinie wpatrywania się w piekarnik ciasto było gotowe. Katelyn wyjęła je, przez co poparzyła sobie palce. Zaczęła dekorować ciasto kwiatkami i innymi takimi rzeczami. Ponownie się uśmiechnęła. Na swoim wypieku napisała lukrem "Wesołych Świąt". Literki wyszły jakieś takie krzywe, ale Kate miała to gdzieś.
 Wraz z ciastem, które po drodze trochę się zepsuło poszła do domu Alex'a. Idąc do niego potknęła się i ciasto miało w sobie trochę... Żółtego śniegu, który zostawił tu Finn. Zapukała do drzwi. Gdy chłopak otworzył je, nie wyglądał na zadowolonego.
- Znowu ona... - mruknął pod nosem.
Katelyn skrzywiła się. Nie zwracając uwagi na nic - weszła do domu Alex'a. Chłopak był zaskoczony. Położyła na stole ciasto, z którego najpierw niechętnie zrzuciła żółtawy śnieg.
- Nudziło mi się. - uśmiechnęła się.
- Mam nadzieję, że twojego kota tutaj nie ma..
Dziewczyna pokręciła głową przecząco.

---

<Alex? xd Beznadziejne wyszło. Wybacz, ale nie miałam pomysłu, a oglądałam program kulinarny T^T Zezwalam na wyrzucenie ciasta do śmietnika :D>

Od Dessin c.d Silver

Szłam przed siebie, nie zatrzymując się. Nie zostanę tutaj ani chwili dłużej! Ten palant wszystko zepsuł. Ulokuję się gdzieś na obrzeżach terytorium Klanu Wilków i nie będę mieszała się w ich sprawy. Pewnie nawet nie będzie mnie szukał. Moje zniknięcie to dla niego jedynie powód do radości. Zapewne nie chce sobie psuć reputacji, a teraz nie ma żadnych dowodów na jego postępowanie. Żaden lider nie topi i nie podpala członków swojego klanu. Już nigdy tam nie wrócę.

Zrobiło się już ciemno. W mojej wędrówce towarzyszło mi jedynie pohukiwanie puszczyka. Nie bałam się ani trochę. Byłam przekonana, że w tym okolicach to właśnie inne zwierzęta powinny czuć trwogę przed wilkami. Nie wzięłam pod uwagę jednak jednego stworzenia, które schowane w runie leśnym czekało na swoją ofiarę. Zwierzę to było nazywane nosicielem śmierci. Bez fachowej pomocy medyka, ofiara nie miała szans na przeżycie. Wystarczyło kilka dni, aby trucizna zatrzymała serce wilka. Dla małych stworzeń było to kilka godzin w bólu i męczarniach. Zeszłam z głównej ścieżki, przedzierając się przez krzaki. Nagle poczułam ból w kończynie, a syk rozwścieczonego stworzenia był oznaką, że weszłam na jego teren. Zwierzę postanowiło się jednak wycofać. Mogłam go zabić jednym machnięciem łapy. Nie byłam świadoma tego, że to właśnie on powoli zabija mnie...

Położyłam się na polanie, oglądając kończynę, na której widniały dwa zagłębienia. Bolało, ale nic poza tym. Zignorowałam to, kładąc łeb na łapach i oddając się w objęcia snu.

Obudziłam się wraz ze wschodem słońca. Łapa spuchła i bolała mnie jeszcze bardziej. W dodatku odczuwałam nudności i kręciło mi się w głowie. Mocz, który oddałam miał nienaturalnie czerwony kolor. Byłam pewna, że złapałam jakąś nieznaną mi chorobę. Chciałam jednak oddalić się jak najdalej od reszty wilków. Podniosłam się z ziemi i chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie.

---

>Silver?<

Od Toluen'a c.d Yvris

Telo miał już to do siebie, że w pewnych charakterystycznych sytuacjach odmowy, ponaglenia, czy też zaprzeczenia należało powtórzyć kilkukrotnie, najlepiej głośno i dobitnie, patrząc mu prosto w oczy lub przynajmniej w twarz, by w końcu naprawdę je usłyszał i przetworzył. Było to coś w rodzaju wady fabrycznej, dość uciążliwej, ale na tyle przydatnej, by nikt na dłuższą metę nie zainteresował się wyeliminowaniem jej, i, co gorsza, dotyczyło też w większym czy mniejszym stopniu wielu innych członków rodu Nesardo.
Także teraz część słów starszego mężczyzny zaginęła bezpowrotnie gdzieś na odcinku dzielącym jego błonę bębenkową i korę mózgową, i nie uratował ich nawet fakt, że ta składająca się głównie z dumy oraz odrobinę zbyt wysokiego mniemania o sobie i swoich umiejętnościach, niewielka cząstka Toluena poczuła się urażona.
Sam Telo prawdopodobnie również tak by się poczuł, gdyby nie dwie dość znaczące kwestie. Po pierwsze, miał do czynienia z Yvrisem już wystarczająco dużo razy, by nabrać przekonania, że bibliotekarz w złości takiej jak teraz byłby w stanie powiedzieć wszystko o wszystkim - szczególnie jeśli nie dotyczyło literatury - i miał nadzieję, że w tym przypadku również tak było. Po drugie, cóż, z tego co się orientował, odstawianie scen z tak błahych powodów to raczej słaby sposób na zainteresowanie sobą obiektu westchnień, czy kogokolwiek innego.
Poza tym hej, co tam duma, właśnie usłyszał, że może się na coś przydać!
- Więc ci pomogę - zaproponował ochoczo, przysuwając do siebie część papierów, którymi aktualnie zajmował się bibliotekarz. - I tak mam wolne popołudnie, a we dwóch skończymy to znacznie szybciej i jednak będziesz miał trochę czasu dla siebie. No dalej, panie człowieku naprawdę pracujący - dodał z uśmiechem, nie dając Yvrisowi dojść do słowa. - Pozwól magikowi pobawić się trochę w papierkową robotę.

---

<Herbatę też może parzyć.>

sobota, 25 lutego 2017

Od Silvera C.D Dessin

       Głupia. Sama posiada wiele wad, i to bardzo poważnych, a czepia się innych. Nie powinna z nim igrać. On jest w stanie w każdej chwili wetrzeć ją na proch, a powstrzymywał się od tego wyłącznie z tego powodu, iż nie ma w zwyczaj atakować kogoś ze swojego klanu. Cóż, miarka się przebrała, musi zapłacić za swoje.

***
     Basior stał nad brzegiem rzeki, nadal rozjuszony. Biała wadera po chwili wynurzyła się i rozpaczliwie machała łapami, by dostać się w stronę rzeki. Nie zrobiło mu się jej żal. W końcu zasłużyła. Niech tonie. A zresztą, pewnie tylko udaje.
     W rzeczywistości jednak nie udawała. Po długiej chwili Silver zobaczył, że Dessin opada z sił i zaczyna tonąć. Pysk zanurzył się już w wodzie. Zaraz zemdlała, zwalniając wszystkie członki i płynąć bezwiednie z nurtem rzeki. W basiorze coś drgnęło. Dawno wyrzucił z siebie złość, pozostawiając tępą pustkę. Postanowił więc pomóc jej.
     W duchu modląc się, by nic się nie stało, puścił się biegiem za ciałem. Miał poczucie winy- gdyby naprawdę ona umarła, nie wybaczyłby sobie tego do śmierci. Zabiłby swojego- i to celowo.
na samą myśl przeszedł go dreszcz, więc przyśpieszył. W końcu dogonił szybki nurt i bez wahania wskoczył w zimną toń. Od razu tego pożałował, czując w kończynach przeraźliwe zimno. Ale nie zatrzymał się. Złapał Dessin za kark i spróbował zawlec ją do brzegu. Woda jednak stawiała opór i on leciał w stronę ujścia. Zatrzymał się, wziął głęboki wdech zimnego powietrza, które tak drażniło jego nos i płuca i zaczął z impetem płynąć, nie wypuszczając ciała z pyska. Wreszcie stanął łapą na brzegu. Z ogromnym wysiłkiem wtaszczył ciało na górę, a następnie sam wyszedł i zaczął otrząsać się z wody. Było mu strasznie zimno, zaraz jednak podszedł do Dessin i sprawił, by wadera wypluła całą nagromadzoną wodę. Następnie sprawdził, czy żyje. Na szczęście tak. Po chwili otworzyła oczy.
-Ty! Ty mi to zrobiłeś! Pożałujesz, nędzna kupo futra!-krzyknęła. Basior na wszelki wypadek cofnął się.
-Tak, ale żałuje tego. Zresztą, uratowałem cię.
-Może, ale dopiero jak zemdlałam! Kiedy jeszcze miałam świadomość, widziałam jak stoisz i gapisz się na mnie!
-Uznałem, że jednak cię nie zostawię.-powiedział spokojnie.
-Nie potrzebuję twojej litości!
-Nie okazałem ci litości. Chciałem cię uratować i prawie przypłaciłbym własnym życiem.
-Tsa!-syknęła- Zrobiłeś to tylko dlatego, że zaraz by się wydało to twoje morderstwo! Nie chciałeś sobie psuć reputacji, prawda?- wycharczała mu do ucha.-Że ty, wielki przywódca wilków to zwykły oszust i śmieć!-chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mu dojść do słowa- Pamiętasz naszą pierwszą rozmowę? Kto mówił o zjednoczeniu się i współpracy? Ty. A co robisz? Zabijasz członków własnego klanu!
-Nie miałem zamiaru cię zabić! To, że wpadłaś do rzeki było wypadkiem!-wrzasnął Silver, a złość wróciła na nowo.
-Już ci wierzę! Nie potrafisz zapanować nad swoją agresją, a jesteś kimś, kogo wszyscy mamy słuchać? Zniszczysz nas!
-I kto to mówi?! Sama atakowałaś mnie, cały czas odkąd się znamy!-w jej oczach płonął żywy ogień, ale to, co powiedziała, było ciche i spokojne.
-Wiesz co, chyba wolałabym się utopić w tej rzece. Nie powinieneś mnie ratować.
-Tak, nie powinienem. A teraz wynoś się stąd! I nie pokazuj mi się więcej!-krzyknął.
     Gniew przysłonił mu ciche odejście wadery.

---

<Dess? Wcielaj nasz plan w życie >:3>

Ekhem, ekhem

Znów brak pomysłu na nazwę :D
A winc szukam drugiej adminki i może ktoś byłby chętny? ^^ ten ktoś musiałby być aktywny, doświadczeny i przede wszystkim - nie może odejść po kilku dniach. 
Poza tym z Percią szukamy zastępców do klanów, ktoś chętny? :3 Hmm? 

Od Senill

Wysiadłam z pociągu idąc w kierunku Katelyn. Ta powitała mnie uśmiechem. Po mojje głowie krążyło pełno myśli. Nie wiedziałam, kogo tam poznam. Nie wiedziałam, czy mnie zaakceptują. Nie wiedziałam, czy tam pasuję. Niczego nie wiedziałam. Najgorsza była jednak myśl, że mogę zostać odrzucona. Odrzucona tak, jak każdym poprzednim razem. „Dosyć!” – krzyknęłam sobie w duchu. „Myśl pozytywnie. Będzie dobrze.” – starałam uspokoić się w myślach. Uśmiechnęłam się, by dodać sobie odwagi i razem z Katelyn ruszyłam w stronę lasu.
***
-Hej. – powiedziałam nieśmiało uśmiechając się. Spotkało mnie miłe zaskoczenie. Wszyscy serdecznie się uśmiechali i zdawali się robić to szczerze. Przysiadłam się do nich i zaczęłam rozmawiać. Okazali się wspaniałymi ludźmi. Przegadaliśmy kilka godzin, po czym ja, zmęczona podróżą, udałam się do siebie, by już niedługo zapaść w zdrowy sen. Miałam wielkie nadzieje co do tego nowego miejsca. Jutrzejszy dzień będzie wspaniały – wmówiłam sobie.
„To jest nowy, wspaniały początek. Wreszcie znalazłam swoje miejsce…” – były to ostatnie myśli przed tym, jak zapadłam w sen.

---

<Ktoś?>

Nowa postać!


Imię: Senill
Pseudonim: Senilla
Płeć: Kobieta
Nazwisko: Ravenna
Orientacja: hetero
Rodzina: Hmm... Aktualnie żadna.
Wiek: 16 lat
GłosKLIK!
Żywioł: Woda. Od zawsze.
Moce: Hmm.... No więc:

  • Tornado (wywoładnie wodnego tornada)
  • Przywoływacz (możliwość posyłania wiadomości drogą wodną nawet na miliony kilometrów)
  • Lewitacja (unoszenie się w powietrzu na delikatnej, wodnej mgiełce)
  • Wodna strzała (pocisk wodny w kształcie strzały)
  • Teleportacja (otwiera wodny portal mogący przenieść dowolną ilość osób w dowolne miejsce)

Charakter: Zanim pozna nowe towarzystwo, jest bardzo spokojna i nieśmiała. Bardzo lubi kolor ciemno-niebieski jak i fioletowy tudzież jasne srebro. Lubi błyskotki - nosi tylko te ze srebra, czasem w połączeniu z kamieniami szlachetnymi i pół szlachetnymi. Kiedy ktoś ją wkurzy, to strach się jej bać, jednak ma dużą cierpliwość. Jest lojalna wobec ludzi, którym ufa. Potrafi dobrze ukrywać to, co naprawdę czuje pod maską szczęścia lub obojętności. Ma ogrooomne poczucie humoru i jest szaloną osobą. Oprócz tego jest odpowiedzialna i odważna oraz dojrzała w wielu sprawach. Chyba tyle wystarczy?
Umiejętności: Bardzo dobrze opanowana jazda konna, umiejętność wysłuchania innej osoby, pomoc w problemach, potrafi rozmawiać nawet z osobami, z którymi nikt nie potrafi rozmawiać, umiejętność zobaczenia choć jednej optymistycznej rzeczy w nawet najgorszej sytuacji
Zainteresowania: Ogromne zainteresowanie muzyką. Oprócz tego kocha zwierzątka wszelkiego pokroju (oprócz ślimaków, bleeeee). Lubi rozmawiać z ludźmi. Począwszy od tym co tam w szkole, po to, że osoba, z którą rozmawia/pisze właśnie smaży sobie kotleta na obiad.
Zauroczenie: Zauroczenie? Brak. Nie uznaje zauroczeń ani 'miłości', za którą często uważają 'związek' z chłopakiem jej "koleżanki". Co innego przyjaźń damsko-męska. To uznaje. Ma przyjaciela, któremu może powiedzieć wszystko, a on tak samo jej.
Partner: Nie posiada i nie zamierza posiadać.
Potomstwo: Nigdyyyyyyy! Nie lubi dzieci, mimo, że jest otwartą osobą. Nie zamierza w przyszłości ich mieć.
Towarzysz: Violine
Co lubi:

  • Imprezy towarzyskie (kiedy już pozna towarzystwo), 
  • dłuuugie, szczere rozmowy, 
  • dobre książki fantasy i nie tylko, 
  • dobre komedie, 
  • wypady z paczką przyjaciół na miasto

Czego nie lubi:

  • Nie lubi dzieci. Szczególnie tych, które uważają się za najmądrzejsze, najpiękniejsze, najwspanialsze i w ogóle wszystko są naj. 
  • Oprócz tego nienawidzi ślimaków i horrorów (jedyne, co uwielbia, to serial Grimm - jej miłość <3)

Ciekawostki:

  • Bardzo często pisze "XD".

Kierujący: Senilla [Howrse]

Od Tsugi'ego c.d Kate

-Te ciastka są jak narkotyki-zaśmiałęm się. Dziewczyna stała cały czas z wyciągniętą ręką. Co robić? Wziąłem je. Kate ucieszyła się z tego powodu. Najwyraźniej chce mnie utuczyć, a później zjeść. Bardzo miło myślę o nowych dla mnie osobach, heh. Katelyn pożegnała się i odeszła spokojnym krokiem. Westchnąłem cicho. Ruszyłem dalej w przeciwnym kierunku do dziewczyny. Lubiłem tędy spacerować to bardzo ładna okolica.

---

<Kate? Mam bloka T^T>

piątek, 24 lutego 2017

Od Alex'a cd. Katelyn


Chłopak ostatkiem sil powstrzymywał się przed wyrzuceniem w powietrze ów natrętnego stworzenia. Zafundowałby mu darmową lekcję latania. Lądowanie nie wchodziłoby jednak w zakres szkolenia. Wiedział jednak, że jeśli zrobi jakąkolwiek krzywdę zwierzakowi przywódczyni Klanu Ludzi bardzo prawdopodobne, że będzie mógł pożegnać się ze swoim życiem. Tylko jak tu odczepić od siebie tą upierdliwą istotę? Nie mógł jej strząsnąć ani odepchnąć od swojej nogi. Zaryzykował nawet pociągnięciem za kark, jednak ten mały drań ani drgnął. Alex westchnął głęboko i spojrzał na właścicielkę tego przeklętego stworzenia z nadzieją, że ta jakoś zareaguje. Dziewczyna jednak ciągle uśmiechała się szeroko, przyglądając jego zmaganiom.
Nie miał zamiaru dłużej przebywać w towarzystwie swojej byłej rozmówczyni, jednak wbijający już pazury w jego nogę kot chyba jednak nie miał zamiaru go wypuścić. Chłopak jeszcze raz spojrzał w stronę jego właścicielki, a widząc jej reakcję, a raczej jej brak, westchnął głęboko i... odwrócił się na pięcie, po czym ruszył w przeciwnym kierunku. Nie minęły nawet trzy sekundy, gdy przywódczyni Klanu Ludzi krzyknęła za nim, żeby się zatrzymał. On to jednak zignorował, podobnie jak próbował nie zwracać uwagi na coraz mocniej wbijające się w łydkę małe, aczkolwiek ostre pazurki futrzaka. W końcu dziewczyna zrównała z nim krok, by w następnej sekundzie stanąć na jego drodze, zmuszając go w ten sposób do zatrzymania się.
- Masz w tej chwili oddać mojego Tekliusza, złodzieju ty jeden. - Powiedziała, zaciskając dłonie w pięści. Brakowało tylko, żeby policzki przybrały różową barwę oraz tupnięcia nogą, aby Alex uznał ją za zabawną i wybuchnął śmiechem. O! Pierwszy warunek spełniony!
- Chcę zauważyć, że nie trzymam tego kota siłą. Sam się do mnie przylepił. - Odpowiedział, na dowód potrząsając obejmowaną przez kota nogą - Co ty, nie karmisz ich czy jak?
Po tych słowach oczy dziewczyny rozszerzyły się gwałtownie. W następnej sekundzie przeszukiwała już kieszenie, by po chwili w jej dłoniach pojawił się woreczek z... ciasteczkami? Alex nie miał pojęcia, kto normalny chodzi z paczką ciastek w kieszeni. Wszelkie zdziwienie zniknęło zastąpione przez ulgę w momencie, gdy ów żądny krwi swojej ofiary kot puścił nogawkę spodni chłopaka zaraz po tym, jak jego właścicielka wyciągnęła jedną z owych słodkości i pomachała nią centralnie przed nosem futrzaka. Wtedy zabrał swoje łapki i ochoczo ruszył za swoją panią, nie zaszczycając nieco zaskoczonego czarnowłosego nawet spojrzeniem. Zamiast tego łasił się do przywódczyni Klanu Ludzi tak długo, dopóki nie otrzymał okrągłej, kruchej dawki szczęścia, w skrócie ciasteczka. Jednak coś tu nie pasowało...
- Karmisz je tym? - zapytał, patrząc uważnym wzrokiem na oblizującą się właśnie Teklę. Drugi z kotów już dawno skończył swoją porcję.
Na twarzy dziewczyny wykwitł diabelski uśmieszek, kiedy odpowiedziała, podsuwając woreczek ze słodkościami pod nos chłopaka:
- Tak, to ich ulubiona przekąska. Proszę, częstuj się. Ludzie też mogą je jeść.
Alex już miał zamiar sięgnąć po ten smakołyk, jednak w tamtym momencie przypomniała mu się cenna lekcja z przeszłości. Długo by opowiadać, ale morał był taki, by nie przyjmować jedzenia od obcych.
- Wybacz, ale nie jestem głodny. - powiedział, cofając się o krok - Poza tym, dbam o linię i nie chcę roztyć się tak bardzo, by aby wyciągnąć mnie z domu najpierw należałoby ten budynek zburzyć. W dodatku muszę coś jeszcze załatwić, więc przepraszam, że nie dotrzymam ci towarzystwa w drodze powrotnej.
Po tych słowach odwrócił się na pięcie i pobiegł przed siebie, kontynuując w ten sposób przerwaną wcześniej przez dziewczynę czynność. Nim jednak to zrobił, uniósł ku górze lewą dłoń w geście pożegnania. Przez całą drogę do swojego mieszkania rozmyślał, jak duże problemy przyczepią się go teraz i czy jeszcze kiedyś będzie miał szczęście, a raczej pecha, by po raz kolejny znaleźć się w podobnej sytuacji jak dzisiaj. Miał jednak cichą nadzieję, że już nigdy więcej nie podpadnie przywódczyni klanu.
Jego wywody przerwało dość głośne burczenie w brzuchu. Zmuszony przez siłę wyższą, czarnowłosy skierował się więc do swojego domu najkrótszą z możliwych dróg, by następnie spędzić ponad godzinę w kuchni wyklinając w trzy diabły spadający mu na stopę garnek czy też rozsypany na szafce cukier.
To zdecydowanie nie był jego najszczęśliwszy dzień.

---

<Kotek? Wiem, zawaliłam sprawę, ale cóż za piękna liczba słów: 666 >:3>

Od Tsugi'ego c.d Aiden

Położyłem się na łóżku. Byłem strasznie zmęczony, ale nie stety nie mogłem zasnąć. Usiadłem na skraju łóżka. Westchnąłem cicho. Brak snu równa się brak energii i ambicji na dzień jutrzejszy. W sumie już jest jutro... nie ważne. Powędrowałęm na schody zostawiając osamotnione koty w sypialni. Zszedłem cicho na dół do kuchni po wodę. Aiden spał spokojnie na kanapie. Ogólnie pecjalnie tam poszedłem, żeby zobaczyć czy chłopak dobrze śpi i czy nie dostanie tego pseudo ,,napadu". Po wodę tylko tak przy okazji.

***

Nalałem sobie wody do szklanki. Światła oczywiście dalej nie było więc jedyną rzeczą dzięki, której widziałem było okno. Szedłem powoli praktycznie po omacku, a na dodatek ta szklanka w lewej ręce wcale mi nie pomagała. Nagle przede mną stanęła jakaś postać i oczywiście musiałem się przestraszyć i upuścić mój cenny napój zwany wodą-
-Tsugi co ty robisz...?-mówił zaspanym głosem... Aiden. Super. Uspokoiłęm się już i odpowiedziałem-
-Ja? Nic. Po prostu rzucam szklankami-chłopak chwilę na mnie patrzył. Co z tego, że jest ciemno. Ja czuję jego spojrzenie mówiące ,,D E B I L". W końcu zapytał mnie znowu-
-A tak na poważnie?
-Tak na poważnie chciało mi się pić.

***

Jedliśmy śniadanie sporządzanie tym razem przeze mnie. Zrobiłem bardzo dobre naleśniki, oczywiście nie chwaląc się. Po zjedzonym śniadaniu zastanawialiśmy się co by tu porobić. Zero pomysłów. Aiden zaczął wołać Nekusia. Nie przyszedł-
-Gdzie on jest...?-spytał siebie chłopak. Wstałem i zacząłem się rozglądać po całym domu.

***

Staliśmy przed domem, a dokładniej na przeciwko drzewa, z którego rozlegało się głośne miauczenie kota. Nekuś wlazł na to i nie umiał zejść. Aiden westchnął cicho i ruszył po kota. Niestety był... za niski, żeby wejść na drzewo. Chłopak spojrzał trochę zawstydzony-
-Tsugi... możesz po niego iść? Ja nie dosięgam...-mruknął cicho. Uśmiechnąłem się i poczochrałem go po głowie.

***

Siedzieliśmy już w salonie razem ze zestresowanym kotem. Leżał tylko skulony na kolanach chłopaka.

---

<Aiden~? Lubie placki>

Bla bla

Jak zwykle nie mam pomysłu na tytuł posta ;p No dobra, przejdźmy do rzeczy. A więc ja oraz Per (Silverek) szukamy zastępców do swoich klanów. Tzn. Wybierzemy sobie kogoś. A więc bądźcie aktywni, grzeczni i róbcie jak najwięcej możecie dla bloga^^ Za wszystko będzie nagroda. Mam już kilka osób na oku na zastępcę do KL^^ Pewnie wiadomo, o kogo chodzi. Liczy się aktywność na chacie, normalnie i inne takie. Mam trzy osóbki na oku, ale nw kogo wybrać >.< KTO TEŻ NIE MOŻE DOCZEKAĆ SIĘ IMPRY??

~Wiadomo kto to pisze.

Od Katelyn c.d Tsugi

Robiło się coraz cieplej. Co to miało oznaczać? Wiosna się zbliża.
- No dobrze. - zaczęła. - Muszę już iść. - uśmiechnęła się i poszła w stronę domu.

~Następnego dnia~

Jak zwykle o poranku Katelyn musiała nakarmić swoje koty. Ech.. Dlaczego one tyle jedzą? 
Dziewczyna odetchnęła, po czym wsypała im do miski ich ulubioną karmę. 
- Kotki! - zawołała. - Oboad! To znaczy.. śniadanie!
Śnieżynka i Tekla od razu zeszły się do miski, co ucieszyło Kat. Tak słodko wyglądały.. 
Kat zarzuciła swoją czarną pelerynę i założyła kocie uszka. Podeszła do lustra. Popatrzyła się na kotki, które spokojnie jadły.
- Miau. - uśmiechnęła się.
Jedna z kotek zwróciła na nią uwagę, jednak szybko odwróciła się. Katelyn prędko wybiegła z domu zamykając drzwi na klucz.
Biegła do swego ulubionego miejsca, jednak na drodze natknęła się na... Tsugi'ego.. Miała nadzieję, że już go nie spotka. Uśmiechnęła się sztucznie i podała mu ciastko. Z kocimiętką, oczywiście. Bo jakie inne ciastka dziewczyna nosiła by w kieszeni? Czy to nie byłoby dziwnie? No właśnie. 
- Jedno ciastko mi wystarczy. - popatrzył na nią i się zaśmiał.
- Nalegam. - odpowiedziała. 
Jej wyraz twarzy zmienił się. Nie była już taka radosna. Trzymała ciastko w ręce. 
- Nie, nie dzięki. - odpowiedział.
Widać, że był jakiś zdenerwowany. Katelyn zasmuciła się. To znaczy oczywiście nie naprawdę. 
- No proszę.. 
Tsugi coraz bardziej uważnie przyglądał się ciastku. Był trochę przestraszony. 
- Nie ufasz mi? - zapytała.

---

<Tsuuugiiiii? Po kilku miesiącach odzyskałam wenę na Kati ^^>

Od Mimmy

 Mimma martwiła się o swoje terytorium. Była sama jedna na tym dużym terenie. Sama. Nie wiedziała co ma robić. Usłyszała jakiś dziwny dźwięk. Zaczęła nasłuchiwać. Pobiegła szybko pod pobliskie drzewo i się na nie wdrapała. Kto śmiał wejść na jej teren? Kto to mógł być..? Ktoś, lub coś zbliżało się do niej. Niczego nie mogła się spodziewać. To był jakiś.. wilk?


---

<Ktoś? Najlepiej Finn. Beznadziejna beznadziejność, ale po 1) nie mam weny, a po 2) dzisiaj impreza! ^^>

Od Tsugi'ego c.d Katelyn

Dobre te ciastka tylko... uśmiech Kat był przerażający. Najlepiej zignorować. Przecież to nie było z pigułki gwałtu. Chyba... Jeden z kotów przylgnął również do mnie. No cóż zrobić, zacząłem głaskać kotkę. W dalszą drogę ruszyliśmy razem z przybyszami w postaci kotów. Robiło się coraz cieplej. W końcu.

---

<Kate? Kocham brak dialogów... xd>

czwartek, 23 lutego 2017

Od Finn'a c.d Dess

[poprawka >.<]

Podeszłem do Des.
- Elo. - powiedziałem i odszedłem.
Des była smutna. Poszłem do kina mało widocznego dla oka. Poszedłem na film. Spadłem z krzesła. Następnego dnia gdy poszłem spać, Silw do mnie przyszedł.
- Ej, ty. - zapytał.
- No co. - zapytałem.
- Nie wiem. - powiedział.
- Opowiedzieć ci żart? - zapytałem.
Zacząłem opowiadać mu żarty.
- Hahahhahahaahhaihihiahhakaihwjahahhahahahiehahjahieheuehuahhahaaaaahhahahahuhuihihihihijihijihihihihyyyhhuuhahahhahajhahajjaaaahahhahahahuhiuhihihihihihiahaajijihiijijjiihihihi. - śmiał się.
Potem poszedłem do Desin. Ona była smutna.
- Co. - zapytałem.
- Nic. - odpowiedziała.
Dałem jej kwiaty i założyłem okulary. Zaczął padać deszcz.
- Ojej. - powiedziała.
- No łał. - odpowiedziałem.

---

<Des? Wiem fajne>

środa, 22 lutego 2017

Od Dessin c.d Finn

Zaskoczona przyjęłam kwiatka i spojrzałam na Finna pytającym wzrokiem. Patrzył na mnie, jakby oczekiwał na jakąś szczególną reakcję, a mnie zupełnie wmurowało w ziemię. W głowie miałam pustkę i nie wiedziałam, jak się zachować i co powiedzieć. 
– Eee, dzięki – wymamrotałam, patrząc zezem na roślinkę.
Kurde. Gdyby był jedynie głupim adoratorem, przegoniłabym go bez zastanowienia. Tylko, że Finn nie był jakimś tam głupim adoratorem. Był znajomym. Może bardziej kolegą. Ale sama nie miałam pojęcia, czy ja czuję do niego coś więcej. Może gdybyśmy poznali się lepiej... Narazie jednak nie byłam pewna swoich uczuć i czułam się strasznie nieswojo. Chciałam uciec albo zapaść się pod ziemię ze wstydu. Gdyby mojego łba nie pokrywała sierść, dwa czerwone rumieńce nie uszłyby uwagi samca. A może ten kwiatek był tylko przyjacielskim gestem? Może ja już snuję przemyślenia, a to jeszcze o niczym nie świadczy? Nie miałam jednak odwagi, aby go to zapytać. Chciałam z nim porozmawiać. Wyjaśnić, że ja sama nie wiem... Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? W tej chwili zupełnie uleciała ze mnie cała moja odwaga, duma i arogancja. Byłam mieszaniną różnych myśli i uczuć. Tak różnych i sprzecznych. 
– Ciemno już, chyba musimy wracać – mruknęłam pod nosem i odwróciłam się, szybko podążając ścieżką w stronę wyjścia z lasu.
– Poczekaj na mnie! – Usłyszałam, a po chwili Finn zrównał ze mną krok.
Westchnęłam ciężko. 

---

<Finn?>

IMPREZA! *3*

W piątek (24.02) o 17:00 odbędzie się impreza z okazji 100 postów! Na chacie, oczywiście! Każdy mile widziany! *^* 
Będą fajerwerki (dzięki, Mid), Tekliusz, muzyka Finn'a i coś tam jeszcze! Zapraszam!



Kto będzie? ^^

Wszystkim pasuje?

Od Finn'a c.d Alix

- Ona oszalała!!!! - krzyknąłem.
To było dziwne. Skakać po drzewach. Patrzyłem na wilczaka skacze po drzewach. Próbowałem się wspiąć na nie. Było niskie więc szybko weszłem.
- No dalej! Idziesz? - zapytała krzycząc cicho.
- Nie!! - odkrzyknąłem.
- Boisz się?
- Nigdy!!
Wskoczyłem na nie.

---

<Alix?>

Od Alix c.d Finn

-A ty?
-Finn
-A co ty tu robisz?
-Rozmawiam z tobą...
Tak bardzo oczwiste...Staliśmy tak w krępująca cisza...Cisza...I cisza...
-Ten...no...
-Pochodzimy po drzewach?-spytałam.Wilk zrobił zdziwioną mnię...
-Po drzewach?Oszalałaś?!?!
-Nie...-powiedziałam i skoczyłam na drzewo

<Finn???Pochodzisz ze mną po drzewkach? xd>

[Kate: Staraj się pisać mniej dialogów c; Aha, i po znakach interpunkcyjnych należy zrobić odstęp c;]

Od Finn'a c.d Alix

Szedłem sobie po lesie. Zobaczyłem po chwili jakomś wilczycę. Wyglądała znajomo. Podeszłem do niej. Chyba się zgubiła, bo szła w kółko i nie wiadomo co robiła. Podeszłem do niej.
- Hejka. - powiedziałem. - jesteś stąd? - zapytałem.
- T-Tak. - odpowiedziała cicho.
- Aha, K. - odpowiedziałem.
Ona się uśmiechnęła.
- A co robisz? - zapytałem.
- Nie wiem. - powiedziała.
- Jak masz na imię?
- Alix. - odpowiedziała.

---

<Alix? Odpisz.>

wtorek, 21 lutego 2017

Od Aidena c.d Tsugi

Dwa koty równa się lepsze zasypianie. Jednak zawsze będę bardziej przywiązany do Nekusia. Może dlatego, że musiałem go przemycać w kurtce?... Robiłem się już śpiący, tym razem byłem pewny, że kot mnie nie opuści. Tsugi zauważył, że ziewam.
-Dobra, to ja też idę spać- wstał, poczochrał mnie po głowie i ruszył na górę uśmiechając się- Dobranoc.
-Dobranoc-odpowiedziałem otoczony kotami. Zdmuchnąłem świeczkę i wygodnie położyłem się. Nekuś wszedł na mnie, a Ben leżał obok na poduszce. Zasnąłem.
***
Spadłem z kanapy. Przecierałem oczy. Znów mi się coś śniło, tym razem nie był to koszmar, to było raczej…dziwne. Kotów już nie było. Wtedy coś sobie uświadomiłem. Jak najprędzej znalazłem się w sypialni Tsugiego. Podszedłem do łóżka i zacząłem go szturchać, może to nie zabrzmi normalnie, ale musiałem sprawdzić czy nie umarł…Nie ważne. Chłopak się obudził i patrzył na mnie zaspanym wzrokiem.
-Nic cię nie zabiło? –Z jednej strony byłem zdziwiony, a z drugiej uradowany.
-Chyba jeszcze tak…Chwila czemu miałbym nie żyć?!-Zdziwił się.\
-Nie, nie ważne już nic. Przepraszam, że cię obudziłem…-Nie zdążył zadać pytań bo byłem już przy drzwiach-Dobranoc…
Znalazłem się w kuchni. Robiłem sobie kakao, jednak w między czasie prowadziłem kłótnie.
-Ahhh! Przestań łapczywa mendo!- Uderzyłem głową w blat. Przez chwile tak stałem.
-Aiden? Wszystko dobrze…do kogo mówisz?-Wtedy Tsugi wszedł do pokoju. Podniosłem głowę.
-Tak, ja jestem po prostu trochę śpiący-mówiłem zmieszany. On nie musi wiedzieć wszystkiego.
-Też chcesz kakao?-Chłopak najwidoczniej nie był usatysfakcjonowany moją odpowiedzią, odmówił. Jak ja kocham czekoladę, w tym kakao.
***
Siedzieliśmy w salonie.
-Śniło ci się coś prawda? –zapytał. Nie odpowiedziałem, tylko piłem.
-Już nie pamiętam co…
- Z tą kamieniczką też kłamałeś-rzekł patrząc na mnie.
-Skąd taka myśl?
-Kto niby chcę oglądać kamienice?- Podśmiechiwał się pod nosem.
-Pfhi, a może jestem fanatykiem uliczek? Mhm?- Próbowałem się bronić.
***
Tsugi wrócił do siebie, a ja znów próbowałem zasnąć.

---

<Tsugi? Brak ambicji ;z; >

100 POSTÓW.

1... 2... 3... 4... 5... 100 :D 
Tak, równe 100 postów (z tym 101). 
Kochani, dziękuję ^^ Bo to dzięki Wam dobiliśmy 100 postów <3 Mój poprzedni blog dobił tą wspaniałą liczbę o wiele później.
Chciałam szczególnie podziękować kilku osobom, które najwięcej tutaj zrobiły:
Tsugi
Aiden
Alex
Finn
Silver
Dessin
 Dobrze, nw co jeszcze napisać, więc napiszę, że mam nadzieję, że dobijemy 200, 300, 400, 500 i jeeeszcze więcej postów ^^

Od Finn'a c.d Finn

Usłyszałem śmiech cienia. Zacząłem krzyczeć.
- AAAAAA - krzyczałem.
To było straszne. Co z prutem? Co z moim życiem? CO Z CIENIEM?! Muszę uratować klan wilków i pokonać koty i ludzie. Teraz ja będę bohaterem. Teraz ja będę super. Tak. Właśnie. Wpadłem i krzyknąłem.
- Ałć. - krzyknąłem.
Złamałem chyba nogę. Była jakaś sflaczała. A nie. To moja bluza. Zacząłem chodzić po jaskini i rozglądać się. Było tam ciemno.

---

CDN

Od Katelyn c.d Tsugi

Kotki zaczęły łasić się do Kat. Żadna nowość. Teklania i Śnieżynka uwielbiały ciastka.
- I jak ciastko? - zapytała i uśmiechnęła się DEMONICZNIE.
Tsugi również się uśmiechnął.
- Niezłe.
Kotki uważnie zaczęły się przyglądać ciasteczkom, które Kat trzymała w kieszeni.

---

<Tsugi? Mhm, krótkie.>

Od Tsugi'ego c.d Katelyn

Zdziwiłem się dosyć, ale jednak wziąłem jedno i spróbowałem-
-Świetne!-było naprawdę pyszne... Nagle przed nami pojawiły się dwa koty. Pewnie zwabione cistkami. Zaczęły się łasić do Kate. Mruczały głośno.

<Kate? Coraz krótsze... T^T>

Od Tsugi'ego c.d Aiden

Ból przestał mi, aż tak dokuczać. Bolało oczywiście dalej, ale nie aż tak. Siedziałem cicho. Nie chciałem nic mówić, każde słowo jakie powiedziałem... po prostu sprawiło mi to ból. Pewnie obiłem sobie płuca. Aiden wziął wodę utlenioną. Wzdrygnąłęm się lekko. Szczypie. Chłopak westchnął cicho-
-Dobrze, skończyłem-wziął apteczke i poszedł odnieść ją na miejsce, a ja w tym samym czasie ubrałem koszulkę. Zmęczony zawołałęm koty. Po chwili oby dwa potworki  (czyt. koty) łasiły do mnie. Benio zasnął na moich kolanach mrucząc głośno. Natomiast Nekuś ,,polował" na jego ogon. Uśmiechnąłem się widząc to. Usłyszałem kroki Aiden'a. Chłopak wręczył mi kubek z kakaem i usiadł obok mnie. Nekuś zaraz zaczął bawić się w morderce i gryźć jego rękę.

***

Siedzieliśmy w kuchni przy stole. Aiden po chwili ciszy zapytał-
-Co chcemy na kolację?-wstał z krzesła i zajrzał do lodówki. Nie byłem zbytnio głodny-
-Ja nie mam za bardzo ochoty. Oczywiście ty nie musisz głodować-powiedziałęm do chłopaka opierając głowę na ręce. Nic nie powiedział, wyjął tylko puszkę z kocią karmą i nakarmił małe bestie. Usiadł z powrotem obok mnie i powiedział-
-Odchudzam się-uśmiechnąłęm się, ale nie chciałem, żeby głodował. Kazałem  (bo mam tą władzę, heh) zjeść mu coś, ale ten jak zwykle odpowiedział ,,nie". Zacząłem robić debatę na temat tego, że od tego się zaczyna, a potem BUM! I anoreksja, ale nagle wyłączyło się światło. Strasznie się zdziwiliśmy-
-Co rachunków się nie płaci?-Aiden wyjrzał przez okno-jest burza-
-Tsugi, po prostu jest burza-spojrzał na mnie z politowaniem. Podszedłem do  ,,pstryczka" no i nie stety...

***

Chłopak zapalił świeczki by oświetlić trochę salon. Usiadłem na kanapie, a Aiden oczywiście na swoim miejscu przed kanapą. Pomyślałem, że jak zwykle pomęczę go trochę pytaniami-
-A czemu tak właściwie w tedy uciekłeś?-spytałem. Chłopak odwrócił się i pochwycił Bena-
-Bo chciałem obejrzeć tamtą kamienicę-mówił do mnie ,,wkładając" sobie kota w twarz. Miał chyba nadzieję, że kot zareaguje jak Nekuś, ale nie. Miałknął tylko i głośno zamruczał. Zawiedziony Aiden postawił kota za ziemi i zawołał drugą bestie. Z nim już się udało, Nekuś zaczął ,,zjadać" głowę chłopaka. Uroczo to wyglądało. Uśmiechał się najczęściej kiedy gryzł go kot. Szkoda, że nie uśmiecha się częściej wygląda w tedy słodko... czemu ja tak myślę!?

***

Ben rzucił się na firanę i zerwał ją razem z karniszem. Aiden zdenerwowany wziął krzesło i zaczął wieszać z powrotem, a ja tylko patrzyłem i śmiałem się. W końcu udało mi się to. Ja nie stety byłem leniem i mu nie pomogłem.

***

Siedzieliśmy w salonie już  ,,ogarnięci". Aiden znowu męczył koty. Lubię patrzeć kiedy się z nimi bawi...

---

<Aiden? :D nie było zbereźnych czynów xD>

Od Finn'a c.d Finn

Siedziałem na trawie. Była miękka. NO NIE!!! To znów był śnieg. Zauważyłem cień. Był podejrzany. Podeszłem do niego. Powiedziałem:
- Ej, cieniu. - powiedziałem.
On nie odpowiedział, ale się zaśmiał.
- Hahahaha. - zaśmiał się.
Byłem wściekły ale spokojny. Odszedłem wściekły. Chociaż potem tu wrócę ale najpierw zawiadomię Silwera czyli przywódcę.
Schowałem się za krzakiem. Puściłem magicznego bąka, która zza mojego zadu przedostał się tanecznym krokiem nad moją rękę. Wyglądał jak ogień, tylko o kolorze zielonym. Takim jakby spleśniałym. To było moje zwierzątko ale nikt nie mógł o nim wiedzieć. Nikt go nie widziała oprócz mnie. Ktoś o nim wiedział chyba. To był cień bo patrzył na niego.
- Elo ziomuś. - powiedział magiczny bąk.
- Gitara siema. - odpowiedziałem. - Masz na imię Gracjan.
- Nie!
- Tak.
- Nie
- Tak
- Nie
- No tak, no. - krzyknąłem cicho. - Masz na imię prut.
- K.
Był przestraszony.
- Sory gościu - powiedziałem i spuściłem głowę. Prut uciekł z mojej ręki i zaczął iść gdzieś. To znaczy latać. Chyba próbował pokazać mi drogę. Myślałem o Desin.
- Desin. - myślałem zamyślony.
Była ładna i pewnie będzie moją żoną. Muszę ją zdobyć, ale ona leci na krula silwera. No bo on jest krulem i dla tego. Ona chce władzy. Ach. Jest taka super.
Szedłem za prutem. Doprowadził mnie do cienia.
- Co. - zapytałem.
- Nic. - popchnął mnie i wpadłem do dziury.
Prut się przestraszył i wleciał tam za mną ale cień go pociągnął i nie mógł.
- PRUUUUUUUUUUT. - zawołałem spadając.
- FIIIIINNNNNNMNNMNNNNN. - krzyknął i zaczął się wyrywać.
Pudło do którego wpadłem zamknęło się. Było ciemno.

---

CDN


[O kurcze, ale akcja *0*]

Od Katelyn c.d Tsugi

 Dziewczyna uśmiechnęła się. Wyciągnęła z kieszeni swoje słynne ciasteczka z... kocimiętką. To były ciastka dla Teklani i Śnieżynki, jednak Kat czasami sama je jadła. Te ciasteczka były świetne... Teraz czas poczęstować kogoś stąd.
- Może masz ochotę na ciastko? - zapytała i sztucznie się uśmiechnęła.
Teraz czekała tylko na tą jedną odpowiedź, a była wręcz pewna, że jej plan się powiedzie. Ale jednak coś stało na jej drodze... Jest przywódczynią i nie powinna tak postępować. To było by nie w jej stylu.

---

<Tsugi? xd Tylko to przyszło mi do głowy, wybacz.>

Od Aidena c.d Tsugi

Awww jak uroczo. Oczywiście, że się zgodziłem…Tylko bałem się, iż koty się nie zaakceptują, pomimo, że Nekuś był przyjaźnie nastawiony. Wtedy zobaczyłem, że Tsugi dziwnie spogląda na siatki.
-Aiden mam pytanie…-mówił raczej (co do niego nie podobne) nieśmiało- Skąd ty właściwie masz pieniądze?-Wiedziałem, że w końcu o to zapyta. Westchnąłem.
-No zarobiłem…-odpowiedziałem po chwili.
-Jak?- Tak upierdliwej osoby jeszcze nie spotkałem. Szybkim krokiem ruszyłem na górę, chyba był nie zadowolony, że go zignorowałem. Jednak po chwili wróciłem z…kartami. Spojrzał pytająco. Usiadłem na podłodze.
-Obserwuj co robię, dobrze?- Skinął głową i usiadł obok. I wtedy zaczęło się. Zacząłem gadać.
-Wiesz, ja to Nekusia mam w sumie rok, jeszcze ze starego domu. Ojciec go kiedyś przyniósł od sąsiadki. Jak był mały strasznie lubił drapać meble, ale go oduczyłem. A jeśli chodzi o Bena. Uroczy, prawda? Jak to dobrze, że się dogadują-Tsugi był strasznie zdziwiony, że nagle stałem się taki rozmowny i uważnie mnie słuchał. Wciąż mówiłem tasując karty-Od małego lubiłem koty, a kiedyś nawet jednego porwałem, ale musieliśmy go oddać. A ty miałeś jakieś zwierzaki?
-Kiedyś miałem psa i z kilka kotów…-mówił wciąż zszokowany. Przestałem tasować.
-Zauważyłeś coś?- spytałem, a on ruszył głową na znak, że nie. I wtedy wysunąłem z rękawa dwie karty, dziesiątkę pik i asa kier. Przyglądał mi się uważnie.
-Tak się skupiłeś na tym, że gadam, że nie zauważyłeś jak zdążyłem je wsunąć do rękawa- wyjaśniłem-Jednak ten sposób jest beznadziejny i działa jak ‘’przeciwnik’’ jest nieuważny. Poza tym, za duża bluza ułatwiła mi sprawę.
-Ale co to ma to rzeczy?-Zapytał. Znów westchnąłem.
-No gram w karty! Powiedz mi, skąd niby piętnastolatek miałby pieniądze?
-Ale czekaj…Skoro ten sposób jest bezużyteczny, to jak wtedy oszukujesz?- Tym pytaniem akurat mnie zaskoczył.
-A kto powiedział, że oszukuje?
-Czyli nie oszukujesz?
-No, dobra oszukuję, ale tylko kiedy trzeba!-Odpowiedziałem, a on się zaśmiał. Chyba czekał, aż mu wyjaśnię jak w takim razie gram.
-Zawsze chodzę w inne miejsce udając nowicjusza, rozgaduję się na byle tematy, a gdy jest moja kolej na tasowanie, to po prostu podrzucam sobie dobre karty.
-I nikt się nie połapał?
-Jeszcze nikt, chodź raz prawię. Cóż, będę musiał się dziś gdzieś przejść, bo prawie wszystkie pieniądze stracone…
-Mogę iść z Tobą?
***
Nie zgodziłem się, ale on oczywiście był uparty. Pojechaliśmy autobusem, biorąc resztki funduszy, do miasta około 15 kilometrów od naszego lasu.
***
Właśnie wychodziliśmy z nielegalnego kasyna, do którego dostaliśmy się rzekomo przypadkiem. Wszystko ładnie poszło, mogłem zdobyć większą sumę, ale jeden typ chyba zaczął coś podejrzewać. Autobus za pół godziny, postanowiliśmy się poszwendać. Gdy szliśmy chodnikiem, ujrzałem kilka uliczek dalej, jego… Nie mogłem w to uwierzyć, przetarłem oczy.
-Tsugi szybko!- zacząłem biec skręcając w jakąś kamienice.
-Co się stało?- Zaczął mnie gonić. Przebiegłem przez ulice, miałem fart, gdyż zdążyłem się przedostać, gdy nie jechało żadne auto. Obróciłem się, aby zobaczyć gdzie jest Tsugi. Wybiegł nagle na ulice i wtedy…auto w niego uderzyło, odpychając go na chodnik. Kierowca się nie zatrzymał i jechał dalej.
-Tsugi!!!-wystraszony jak najszybciej znalazłem się koło niego. Zdążył usiąść na chodniku, najwidoczniej nie wiedząc co się dzieję. Błyskawicznie padłem koło niego.
-Nic ci nie jest? Boże…- oglądałem go z każdej strony, gdy zaczęli się zbierać ludzie, ktoś chyba dzwonił na karetkę- Boli cię coś?- Spostrzegłem, że miał rozciętą skroń, pewnie od uderzenia w chodnik…Zaczął kaszleć, bałem się chyba bardziej niż on. Chciał wstać, pomogłem mu. Nie odpowiadał mi na żadne pytanie. Najwidoczniej zauważył, że ktoś zadzwonił na pogotowie.
-Chodźmy…-wyszeptał. Przez chwile się chwiał, ale potem już szedł normalnie, jednak ja wciąż na wszelki wypadek go trzymałem. Ludzie próbowali nas zatrzymać, lecz ostatecznie przedostaliśmy się na przystanek. Wiedziałem, że nie możemy pojechać to szpitala, ale co jeśli to coś poważnego? Pierwszy raz się o kogoś tak martwiłem…
-Boli cię coś?- Wciąż go oglądałem, lecz poza rozwaloną skronią nie widziałem większych obrażeń. Tsugi dał mi znak, że niby wszystko jest w porządku. Dostaliśmy się do domu. Gdy weszliśmy, kazałem mu usiąść w salonie a sam ruszyłem po apteczkę.
-Kręci ci się w głowie? Coś konkretnie cię boli? –wypytywałem.
-Ja się chyba tylko trochę obiłem…-odpowiedział, biorąc rękę ze skroni, gdyż rękawem zatamował lecącą krew. Wyglądało to tylko jakby się tylko skóra zdarła, dzięki Bogu. Miałem wyrzuty sumienia, bo to właściwie przeze mnie…
Wziąłem wodę utlenioną na wacik i zacząłem obmywać ranę, Tsugi trochę się krzywił i odruchowo spuszczał głowę, mimo, iż mu mówiłem, aby tego nie robił. Stałem nad nim. Złapałem go za podbródek i podniosłem jego głowę w górę, trzymając aby nie spuszczał jej. Prawą ręką zaś opatrzyłem jego głowę.
-Coś cię jeszcze boli?- spytałem spokojnie, a w moim głosie było słychać…troskę? Tsugi nie odpowiedział.
-Gdzie?- spytałem rozumiejąc o co chodzi.
-P-plecy, ale to nic, tylko siniaki…
-Pokaż-powiedziałem stanowczo. Tsugi usiadł na podłodze i zaczął ściągać bluzę i koszulkę. Stałem za nim, gdy wtedy ukazały się jego plecy. Były strasznie poobijane i jakimś cudem w pewnym momencie zdarte…Najwidoczniej gdy leciał ubrania musiały mu się podwinąć. Starannie zacząłem opatrywać jego rany. Co jakiś czas słyszałem jak cicho jęczał, sprawiało mu to ból…
-Zaraz wracam-ruszyłem do kuchni. Wróciłem z szklanką wody i tabletką.
-Masz, będzie cię mniej boleć- powiedziałem a on wziął tabletkę i popił wodą. Wróciłem do opatrywania jego pleców…

---

<Tsugi? Jakoś tak kijowo ;___; >

Od Tsugi'ego c.d Katelyn

Ja nie za bardzo mam... dom. Czy mieszkanie. Dziewczyna nadal czekała na odpowiedź. Westchnąłem cicho.
-Nie mam-odpowiedziałem sucho. Kate ruszyła na przód, a ja próbowałem dorównać jej kroku. Nie wiem dokąd idziemy. Widać, że trochę już ten teren zna. Szliśmy powoli ścieżką. Rozglądałem się, a ze wsząd było słychać szumiące drzewa.

<Kate? Ja też nie błyszcze pomysłami xD>

poniedziałek, 20 lutego 2017

Od Katelyn c.d Tsugi

Dziewczyna zaśmiała się.
- Oczywiście. Gdybyś nie należał, to już dawno by cię tutaj nie było.
Tsugi uśmiechnął się. Szli tak i szli. Trwała cisza. Katelyn przełknęła ślinę i spojrzała na niego. Myślała, co powiedzieć, by przerwać ciszę. Zaczęła się rozglądać. Pomyślała o gorącej czekoladzie, którą zawsze piła w swoim małym domku. Uśmiechnęła się.
- Mieszkasz gdzieś tutaj? - zapytała. Nie premyślała swojej wypowiedzi. Tsugi mógł jej nie zrozumieć. - To znaczy... Masz już swoje mieszkanie?

---

<Tsugi? Od teraz pewnie będę szybko odpisywać ;p wyszło beznadziejnie, ale jest! :D>

Tsugi ma towarzysza!


Imię: Ben
Wiek: 6 miesięcy.
Właściciel: Tsugi

Od Tsugi'ego c.d Katelyn

Trochę szkoda, że mam takie braki. Pokiwałęm głową. Ruszyłem z dziewczyną. Szliśmy powoli lasem. Chłód trochę przeszkadzał, ale da się żyć. Naszym spacerze towarzyszyła krępująca cisza. Nie wiedziałem co mam do niej powiedzieć. W końcu przełamałem się i zapytałem-
-To... jak jest w tym klanie?-uśmiechnąłem się

---

<Kate? Wybacz, że krótkie... dostałem karę i mam mały problem>

Od Katelyn c.d Tsugi

Dziewczyna skrzywiła się.
- Nie znasz mnie? - zapytała. Chłopak pokręcił głową przecząco. Widać, że jest tutaj nowy. - Jestem przywódczynią klanu ludzi. - uśmiechnęła się.
Tsugi cofnął się trochę.
- Katelyn. - po chwili dodała.
Kilka minut stali w milczeniu.
- Może... Przejdziemy się...? - zaproponowała Katelyn.

---

<Tsugi? Beznadziejne i krótkie :c ale nie mam weny>

Od Katelyn c.d Yvris

Dziewczyna powoli wstała i otrzepała się z śniegu. Popatrzyła na drzewo wiśni. Skrzywiła się i ruszyła w stronę swojego domu, nie spoglądając na nic. Było zimno. Kat nigdy nie lubiła zimy. Nigdy.
Powoli szła do domu. Założyła rękawiczki, które miała w kieszeni. 
Gdy wreszcie była w domu, od razu zrobiła sobie gorąca czekoladę i usiadła z nią na kanapie. Od razu pojawiły się tam jej małe kotki. 

---

<Kończę. Mam za dużo do odpisywania, także na innych blogach :/>

Od Katelyn c.d Alex

 Katelyn nie zauważyła, że Tekla rzuciła się na chłopaka. Usłyszała miauczenie drugiej kotki, która podbiegła do swojej siostry. Właśnie teraz dziewczyna zauważyła, że jej kotka rzuciła się na Alex'a. Nie mogła opanować śmiechu. Uśmiechnęła. Alex'owi natomiast nie było do śmiechu.
 Kotki wieszały się Alex'owi na nogawce. Dziewczyna wybuchła śmiechem. Kat zawołała obie kotki. Jedna z nich podbiegła - Śnieżynka. Tekliusz natomiast nie miała zamiaru puścić swojej "ofiary".

---

<Alex? Wim, beznadziejne, ale nie mam weny :/ poza tym mam dużo do odpisania :c To jest takie krótkie >.< >

sobota, 18 lutego 2017

Od Tsugi'ego c.d Aiden

Młody patrzył na mnie zaspanym wzrokiem, widocznie zawstydzony. Chłopak oprzytomniał-
-Och... przyszedłem po kota bo nie mogłem zasnąć...-mówił zaspanym głosem. Uśmiechnąłem się. Ruszyłem głową w stronę kota, a raczej w miejsce, w którym wcześniej leżał. Nekuś zniknął. Pewnie gdzieś poszedł. Aiden wstał powoli widząc, że kot poszedł gdzieś. Bez  niego chyba nie zaśnie. Nie będzie chyba szukał kota po nocy...-
-Ej, Aiden... jak chcesz to zostań ze mną... Wątpię, że tak późno go znajdziesz-mówiąc to jednocześnie przesunąłem się robiąc miejsce dla chłopaka-
-Nie nie trzeba. Zasne bez niego-mówił sam w to nie wieżąc. No trudno, trzeba użyć tzw. perswazji, a tak na poważnie. Wychyliłem się z łóżka i złapałem go za rękę przyciągając go do siebie< ( ͡° ͜ʖ ͡°)>.
Teraz leżał obok mnie. Uśmiechnąłem się-
-Wygrałem

***

Otworzyłem oczy. Aiden'a ukradziono! Żartuję tylko. Czuję ruch kołdry przy moich nogach. A teraz gryzienie. Lekko pacnąlęm kota nogą, aby mnie zostawił. Ten kotek ludożerca... Poszedłem do łazienki  ,,ogarnąć" się.

***

Zbiegłem ze schodów skacząc przez dwa schodki. Na ostatnim zachwiałęm się, ale cudem udało mi się uniknąć spotkania z twardą podłogą. Te schody są dla mnie dość nie bezpieczne, najpierw Nekuś teraz to. Życie. Ruszyłem powoli do kuchni, w której siedział Aiden i bawił się z ludożercą, jeśli można to tak nazwać...  Kot wbijał pazury w tył głowy chłopaka, ale najwidoczniej jemu to nie przeszkadzało. Zaśmiałęm się po nosem-
-Heh, idziemy na te zakupy Aiden?-spojrzał na mnie z boku i  ,,odczepił" kota od siebie. Skinął głową.

***

Szliśmy chodnikiem obładowani siatami z zakupami. Przeszliśmy obok sklepu zoologicznego. Obok budynku znajdowało się mały karton, który przykuł moją uwagę. Lekko drgał. Interesujące. Podszedłem do niego, a  w środku był... kociak! Mały czarno-rudo-biały kotek. Aiden przyszedł zobaczyć co takiego robie. Odstawiłem siatki na ziemię i wziąłem kotka na ręce. Zaczął głośno mruczeć-
-Awww... Możemy go wziąść?-spytałem chłopaka, który patrzył na mnie. Chyba wiedział o co chcę go zapytać. Uśmiechnąłem się do niego jak najmilej jak umiałem.

***

Dotarliśmy do domu. Aiden otworzył drzwi, a Nekuś przybiegł nas przywitać. Weszliśmy do środka i zdjeliśmy kurtki i buty. Chłopak poszedł odnieść torby, a ja postawiłem threecolor'ka na ziemi. Udało mi się namówić na drugiego kota! Teraz pozostaje tylko wybór imienia dla nowego przybysza. Aiden przyszedł z kuchni popatrzyć czy Nekuś zaakceptuje znajde. Maluchy najwidoczniej nie mają nic  przeciwko sobie-
-Jak go nazwać?-spytałem Aiden'a. Bez chwili zastanowienia odpowiedział-
-Nekuś Drugi!-nie zbyt to orginalne. Zacząłem myśleć. Wpadłem na pomysł-
-Może Ben? Benek?-spytałem go. Moje też nie jest jakieś nie zwykłe, ale mi się podoba.

---

<Aiden? Mamy dwa koty xD>

Od Aidena c.d Tsugi

Zdobyłem się na ten gest…uśmiech. Rzadko mi się zdarza to robić, no chyba, że jem czekoladę. Wtedy zawsze, ale to zawsze mam nie wyobrażalny zaciesz. Coraz bardziej się do niego przyzwyczajałem. Zorientowałem się, że nie jedliśmy obiadu, a w sumie to już była pora na kolację. Wstałem i ruszyłem do kuchni. Dużo do zaoferowania lodówka nie miała. Gdy szedłem na miasto po karmę dla kota, nie pomyślałem, że przydałoby się jeszcze jedzenie. Wyjąłem mleko i dwie miski. Nie dosięgałem do szafki, więc stanąłem na blacie. Cicho zeskoczyłem i zawołałem Tsugiego.
***
Stwierdziliśmy, iż jutro przejdziemy się, aby kupić coś do jedzenia. Dogadaliśmy się też, że ja śpię na dole on na górze. Długo negocjował, abym ja tam spał, ale ostatecznie wygrałem. Było już dość późno, więc Tsugi ruszył do łazienki, a ja zaraz po nim.
***
Wyszedłem z mokrą głową i zszedłem na dół. Chłopak na mnie spojrzał.
-Masz suszarkę? –zapytał przez co lekko się zdziwiłem.
-Tak-odpowiedziałem.
-Idź wysusz głowę, bo za ciepło tutaj nie jest- powiedział, a w jego głosie było słychać…troskę? Ostatnia osoba, która się o mnie martwiła zawisła na sznurze na moich oczach…
Skinąłem głową. Zrezygnowany znalazłem się w łazience. Wziąłem suszarkę i zacząłem suszyć włosy. Kot przywołany dźwiękiem przybiegł i patrzył się, jakby ów przedmiot był jakąś machiną zagłady. A gdy zacząłem ’’dmuchać’’ w jego stronę podskoczył i wystraszony uciekł. Drzwi były otwarte, a Tsugi robił coś na dole. Patrząc na uciekającego kota zauważyłem, że na komodzie leży…cukierek? Mogłem odłączyć kabel i po prostu po niego pójść, ale przecież ja zawsze wiem jak utrudnić sobie życie! Zacząłem manewrować kablem, byleby starczył. Zacząłem go wyciągać i kierować się w stronę komody, przy tym wciąż susząc włosy. I jeszcze ten irytujący głos, który mówił mi, że jestem głupi…tym bardziej chciałem dokonać w ten, a nie inny sposób. Gdy już go chwyciłem, nagle poleciałem z hukiem na ziemię, a suszarka się wyłączyła. Szybko usiadłem i spojrzałem co się stało…wyrwałem gniazdko. Tylko, nie rozumiałem, dlaczego ‘’osuszacz’’ (który trzymałem w ręku) się wyłączył, skoro kabel wciąż był w gniazdku. Wtedy zauważyłem, że lecąc kliknąłem guzik. Lecz nie tak bardzo zmartwił mnie fakt, że wyrwałem to, a fakt, iż cukierek okazał się kauczukiem…CZY JA MAM COŚ NIE TAK O OCZAMI?! Oburzony rzuciłem kauczuk i położyłem się na ziemi. Wtedy Tsugi wszedł na górę.
-Wszystko dobrze?- zapytał widząc, iż jestem wkurzony. Podszedł i zobaczył wyrwane gniazdko. Widać rozbawiła go ta sytuacja, bo się zaśmiał pod nosem. Wstałem i westchnąłem.
-Jutro jakoś to się naprawi…- rzekłem zdesperowany, gdyż kauczuk nie był cukierkiem. Tsugi nie zdążył zadać kolejnego pytania, bo ja już odłączyłem suszarkę i ruszyłem na dół.
***
Próbowałem namówić kota, aby przyszedł do mnie, ale on z przyzwyczajenia zasypiał w sypialni na górze. Liczyłem, że jeszcze do mnie przyjdzie, więc czekałem na niego. Nie chciałem zasnąć. Moje oczy już same się zamykały. Usiadłem po turecku i zacząłem drapać ręce. Czasem tak robiłem. Pochłonęły mnie myśli. Jednak po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że podrapałem je dość mocno, przez co koszulkę miałem w krwi. Kot nie przyszedł. Ostatecznie spróbowałem zasnąć. Jednak długo sobie nie pospałem. Znów miałem koszmar, jednak mniej straszny, niż ostatnio. Jednakże, wiedziałem, że bez kota nie zasnę. Postanowiłem po niego pójść. Dyskretnie znalazłem się w sypialni, w której spał Tsugi. Zobaczyłem, że Nekuś tak ślicznie śpi i aż żal było go budzić. Usiadłem opierając głową na łóżku, czekając, aż kot się zbudzi. Wtedy zacząłem przypatrywać się także Tsugiemu- mojemu nowemu współlokatorowi. Jego oddech był nadzwyczaj spokojny, nie to co mój. Kot chyba nie zamierzał się budzić. Nie zauważyłem, kiedy moje oczy się zamknęły a ja usunąłem. Jednak, po może godzinie dwóch snu, obudziło mnie delikatne szturchanie. To był Tsugi.
-Hej, co ty tu robisz? –zapytał delikatnym tonem, a ja przetarłem oczy.

---

<Tsugi? 600 słów :’D >

Od Finn'a c.d Dessin

Popatrzyłem na Desin.
- Idziemy na spacer - zaproponowałam.
- K. - odpowiedziała.
Poszliśmy drogą. Popatrzyłem na siebie a potem na Des. Wyglądała trochę jak frytka. Przybliżyłem się do niej idąc a ona tego nie zauważyła. Ale jest bystra... Byłem zdenerwowany, ale też spokojny. Spojrzałem na nią i dałem jej kwiata zerwanego pod tym krzaczkiem. Ale ona tego nie wiedziała.

---

<Des? Sory że tam długo ale nie miałem pomysłu>

Od Dessin c.d Silver

Spojrzałam na niego jak na idiotę. Nie zamierzałam pójść nigdzie z kimś, kto wcześniej podpalił mi futro. Odpowiedziałam mu wrogim spojrzeniem. Silver westchnął ciężko.
– Cały czas będziesz się gniewać? Było, minęło – stwierdził. – Gdyby każdy nie chciał wybaczać innym...
– Nie obchodzi mnie to – warknęłam i wyprostowałam się.
– Co stoi na przeszkodzie, żebyśmy się pogodzili? – zapytał. – Tylko odpowiedz mi szczerze.
Zamyśliłam się przez chwilę. Tak, miałam wiele powodów, dla których nie chciałam się z nim godzić. Po pierwsze, był skończonym debilem bez chociaż odrobiny honoru. Po drugie, był niebezpieczny, agresywny i nieprzewidywalny. Nikt normalny nie podpala innych. Po trzecie, po prostu mnie irytował.
– Szczerze? – mruknęłam. – Dużo tego.
– Dużo? – parsknął śmiechem. – Nikt nie jest idealny. Ty też nie. Wydaje ci się, że jesteś święta. Widzisz wady tylko u innych, a nie raczysz spojrzeć na siebie.
– Nikt nie jest idealny, ale ty wystajesz poza wszystkimi – powiedziałam, ignorując dalszą część jego wypowiedzi.
Silver próbował opanować złość. Głośno oddychał, spoglądając na mnie morderczym wzrokiem. Jego ruch był tak szybki, że nawet nie zdążyłam zareagować, a już płynęłam razem z nurtem rzeki, nad którą staliśmy. Nie była ona bardzo głęboka; brakowało mi kilkunastu centymetrów do dosięgnięcia łapami dna. Z drugiej strony, woda to woda, a jest to żywioł najbardziej przeze mnie znienawidzony. Jako szczenię wpadłam do rzeki i nie mogłam się niej wydostać. Spanikowałam, w przerażeniu machając łapami we wszystkie strony i rozpryskując wodę wokół siebie. Przez ciało przeleciał mi zimny dreszcz – woda była lodowata. Moje myśli nagle ulotniły się z głowy, a pozostała jedynie jedna – wydostanie się na brzeg.

---

>Silver? Mogłoby być dłuższe, ale mi się nie chciało xd<

piątek, 17 lutego 2017

Od Tsugi'ego c.d Aiden

Staliśmy w korytarzu, a woda skapywała z nas strużkami. Aiden zdjął buty oraz kurtkę-
-Idę się przebrać-poszedł na górę. Byłem okropnie zdziwiony, że zaproponował coś takiego. Ściągnąłem buty i kurtkę. Westchnąłem cicho. Nie mam w co się przebrać. Wczoraj przed spotkaniem Aiden'a ukradziono mi torbę z rzeczami... albo zostawiłem gdzieś. No tak! Wiem zostawiłem w sklepie. Krzyknąłem do chłopaka-
-Zaraz wracam! Zapomniałem o czymś!
-Oki!-odkrzyknął z góry. Ubrałem się sportem. Ruszyłem spokojnym krokiem do sklepu.

***

Wróciłem do domu. Oczywiście z moją torbą. Naszczęście podczas drogi przestało padać. Aiden siedział na kanapie bawiąc się z Nekusiem. Przywitałem się z nim i poszedłem na górę do łazienki przebrać się w suche ubrania. Następnie ruszyłem do Aiden'a. Usiadłem obok niego. Kot zanużył ostre zęby w moją rękę. Próbowałem go ,,oderwać". W końcu chłopakowi udało mi się pomóc. Nekuś prychnął i uciekł. Uśmiechnąłem się do niego. W końcu, w końcu, on także się do mnie uśmiechnął. To coś dziwnego u niego.

---

<Aiden? :) >

Od Aidena c.d Tsugi

Nie byłem przekonany czy to dobry pomysł…myślałem nad tym, a Tsugi najwyraźniej czekał, aż go zostawię. Odczuwałem dość dziwne uczucie…współczucie? Nie to było co innego…
-Tsugi…-mówiłem cicho jak mam w zwyczaju, a chłopak spojrzał pytająco. Więc kontynuowałem speszony, wciąż nie byłem zbyt pewny czy tego chce…
-Bo jak chcesz możesz zostać u mnie…
-To by było bez sensu, zostawać u ciebie gdy tylko jest gorsza pogoda- odrzekł. Nie o to mi chodziło.
-Źle mnie zrozumiałeś…- mówiłem patrząc nieśmiało w chodnik-Zostać na stałe…-powiedziałem to. Czułem się głupio. Znać kogoś dzień, no może dwa i pozwolić mu zamieszkać ze sobą? Byłem przygotowany na negatywną odpowiedź. Jednak w duszy miałem nadzieję, że się zgodzi. Czułem się przy nim…bezpiecznie? Z resztą miło się czasem odezwać do kogoś kto odpowie więcej niż ‘’meow’’. 
-N-naprawdę?- zapytał zaskoczony, a ja wciąż w ciszy patrzyłem w ziemię, dając mu do zrozumienia, iż tak. Czekałem na odpowiedź… Nie spodziewałem się, że tak zareaguję. Złapał mnie w objęcia mówiąc przy tym ,,Dziękuję’’. Wystraszyłem się, ale chłopak od razu mnie puścił.
-Przepraszam, poniosło mnie-uśmiechnął się niewinnie. Skinąłem głową na znak, że nic się nie stało. Postanowiliśmy poczekać, aż trochę przestanie padać, a potem wrócić. Po jakimś czasie burza trochę się uspokoiła, lecz wciąż lało jak z cebra. Staraliśmy się iść jak najszybciej, a chwilami nawet biegliśmy. W domu znaleźliśmy się przemoczeni do suchej nitki. 

---

<Tsugi? Ty mendo nie dostaniesz pizzy ;-;>

środa, 15 lutego 2017

Od Tsugi'ego c.d Aiden

Dziwnie było usłyszeć moje pytanie w jego ustach. Robi to samo co ja z nim wcześniej. To okropne kiedy od kogoś chcesz wydusić jakieś informacje, a później ta osoba terroryzuje ciebie. Nie za bardzo mam ochotę mu mówić o tym...  Jednakowoż on będzie męczył mnie jak ja wcześniej go. Mogłem w tedy zostawić jego sprawy w spokoju, nie wtrącać się. Trudno, po prostu mu powiem, może mnie zostawi? Role się aktualnie odwróciły. Powiedziałem do niego cicho-
-Po prostu... nie mam gdzie wrócić...-mówiłem bez uczuć.
-Ale jak to?-zapytał mnie lekko zdziwiony. Nie miałem ochoty mu tego tłumaczyć. Po prostu przyspieszyłem chód. Chłopak stanął i złapał mnie za rękę. Zdziwiłem się tym-
-Co jest nie tak? Powiedz-mówił spokojnym tonem, dokładnie jak ja wypytywałem go. Czułem się przez to nie swojo. Niebo nagle zachmurzyło się. Kropi. Zaczęło padać, a później lać jak z cebra. No i oczywiście nie mogło zabraknąć piorunów, super. Pobiegliśmy szybko pod blok z chować się pod daszkiem. Patrzyłem bez wyrazu przed siebie na padający deszcz. Wokół rozlegał się hałas kropli uderzających o chodnik oraz daszek. Aiden spojrzał na mnie i znowu zapytał-
-Co się dzieje?-udawałem, że go nie słyszę. Rzadko się tak zachowywałem, ale po prostu nie chcę mu mówić co się stało... o tym jak wylądowałęm na ulicy. Cicho westchnąłem. Zadrżalem z zimna. Chłopak cały czas patrzył na mnie oczekując odpowiedzi. Postanowiłem mu opowiedzieć co się wydarzyło-jak znalazłem się na ulicy. Ograniczyłęm się tylko do kilku słów-
-Uciekłem ze sierocińca. Dlatego nie mam gdzie wrócić. No i koniec. Tylko tyle jest ci potrzebne. Teraz wracaj bo się przeziębisz-spojrzałem na chłopaka. On patrzył na mnie w zamyśleniu. Westchnąłem cicho. Patrzyłem na drzewa uginające się pod siłą wiatru. Staliśmy przez chwilę w milczeniu. Poczekam, aż przestanie padać i... coś się wymyśli. Ah, czemu Aiden mi to robi? Mogłem siedzieć cicho, nie odzywać się. Zostawić go w spokoju. Czemu jestem taki upierdliwy? Agh...

---

<Aiden? A teraz jestem Bogiem...? :< wywołałem deszcz^^ Ja też kckckckc ♡>

wtorek, 14 lutego 2017

Od Finn'a, Quest 1

Popatrzyłem na siebie. Szedłem po lasie. Była ładna pogoda. Słońce świeciło. Trawa była miękka. Ale znów się pomyliłem. To był śnieg. Ach!!!!!! Czemu tu jest tyle tych żółtych śniegów. Nie wiem. Tam był też klif. Jakieś coś tam stało. Nie wiedziałem co to. A nie. To mały wilk!!!!!!!
- Ej!!!!! Nie skacz!!!!! - krzyknąłem i zaczęłem do niego biec.
- K. - powiedział smutno mały wilk.
Podeszłem do niego, a on założył równie małe okulary. Zdziwiłem się.
- Sory, on mi kazał. - wskazał na wilka, który wyszedł z cienia i śmiał się demonicznie.
- O co ci chodzi? - zapytałem.
Byłem przerażony. Wilk puścił bąka, a ja się przestraszyłem jeszcze bardziej. To było straszne. Cicha bomba...
- To ja mu kazałem skoczyć. - powiedział bombowiec.
- CZEMU?!?!?!?!?!?!?!?! - zapytałem spokojnie.
Byłem zmieszany, ale spokojny. I byłem przerażony, ale dzielny i nie bałem się.
- Bo tak. - powiedział. - Wręczył mi kwiaty i pobiegł, żeby włączyć muzykę.
- Ej, o co ci chodzi? - zapytałem spokojny, ale zdenerwowany. - co robisz?
Zaczął tańczyć. Mały wilk zakrył oczy. Ja zacząłem się odsuwać. Byłem zmieszany. Popchnąłem go, a on zaczął warczeć. Grrrr...
- Grrr... - powiedział i popchnął mnie też.
Mały wilk popatrzył na siebie, a potem na mnie i uśmiechnął się. Uciekł. Ja też chciałem uciec, ale on mnie złapał. Kto? Tamten zły wilk. Zaczął mnie bić i ja go też. Byłem zły na niego. Po co on to robił. Puściłem bąka, a on uciekł. Pobiegłem za nim. Chciałem uratować krainę. Przecież on mógł ją zepsuć i zrobić więcej żółtego śniegu!!!
Pobiegłem za nim i ciągle patrzyłem na siebie. Przystanąłem żeby odpocząć. Podszedłem pod krzaczek i zacząłem spokojnie i zarazem niespokojnie się załatwiać. Zauważyłem też magicznego bąka. Przemówił do mnie.
- Serdeczny Sandwich'u... Jesteś wybrańcem... Jesteś super... Goń go, on jest zły... - powiedział i ulotnił się.
Byłem zafascynowany i znudzony i ciekawy. Bez namysłu chciałem tam pobiec. Pomyśliłem i zacząłem biec szybko. Zauważyłem Desin, ale nie popatrzyłem na nią, tylko biegłem dalej. Desin zaczęła biec za mną.
- Gdzie biegniesz? - zapytała biegnąc za mną.
- Gdzieś... - powiedziałem tajemniczo i przyspieszyłem.
Desin została w tyle i nie biegła dalej. Dalej biegłem i nie patrzyłem na krzaki i drzewa pod moimi nogami. Były brązowe i od śniegu. Byłem też zabawny. Popatrzyłem na nie. Skoczyłem na złego gościa i zaatakowałem go. Potem on poszedł sobie i tak to się wszystko skończyło.
Wracałem do domu. Byłem szczęśliwy.

Od Dessin c.d Finn

Finn zgodził się na wspólne polowanie. Zaczęliśmy zagłębiać się w las, jednak cały czas trzymając się blisko głównej ścieżki. Nie chciałam jej zgubić, aby później bez problemu wyjść z powrotem na polanę. Wypatrywałam mniejszych zwierząt, ale las zdawał się całkowicie opustoszeć. W kilku miejscach dało się słyszeć śpiew ptaków, ale oprócz tego panowała tutaj grobowa cisza, przerywana trzaskaniem patyków pod naszymi łapami. Rozglądałam się za zwierzyną, bo dobrze wiedziałam, że wiele zwierząt ukryło się na czas zimy w swoich norkach. Mojej uwadze nie umknęło również piękno lasu zimą. Drzewa przyprószone białym śniegiem wyglądały niczym zaczarowane. Przez to wszystko na śmierć zapomniałam, że nie jestem sama. Finn przypomniał mi o swojej obecności mocnym szturchnięciem. Spojrzałam na niego pytająco. Samiec popatrzył na mnie znacząco, następnie przenosząc wzrok na swój pęcherz. Przewróciłam oczami, ale przystanęłam i postanowiłam poczekać na wilka, aż ten załatwi swoje potrzeby. Finn popatrzył na pobliski krzak, który jednak okazał się zajęty. Wilk, sikający przy nim patrzył na nas wybałuszonymi oczami, niemal błagalnie. Odwróciłam wzrok, udając, że wcale go nie widziałam. Kątem oka spoglądałam na Finn'a, który przyglądał się wilkowi z rozmarzonym wyrazem pyszczka. Nie wydawał się być ani trochę zawstydzony tym, że zauważył zupełnie obcego wilka, sikającego pod krzakiem. Podszedł do niego, a oczy samca zdawały zdawały się być jeszcze bardziej wybałuszone niż przedtem.
– Mogę się przyłączyć? – zapytał z nadzieją w głosie.
– Nie, proszę o prywatność – odparł tamten. Niczym błyskawica stanął na cztery łapy i jak najszybciej oddalił się z tego miejsca.
– Nie smuć się – szepnęłam zdumiona, kiedy zauważyłam smutny wyraz pyszczka Finn'a.
Ten zignorował moje słowa. Szybkim krokiem podszedł pod krzak. Odwróciłam się, lekko poddenerwowana. Nie słyszałam jednak znajomego mi już odgłosu, dlatego postanowiłam sprawdzić, co robi Finn. Ten przyglądał mi się ze zdziwieniem.
– Dlaczego się odwracasz? – zapytał.
– Może dlatego, że sikasz – odparłam ironicznym tonem.
– To zwykła rzecz – zaprotestował.
– Nie widzę przyjemności w oglądaniu sikającego ciebie, dziękuję.

---

>Finn? XD<

Od Aidena c.d Tsugi

Nie chciałem mu o tym mówić. Jednak, jakbym skłamał, od razu by to zauważył-przez moje oczy. Skuliłem się. Był niebezpiecznie blisko. Postanowiłem, po prostu powiedzieć, że nie wiem.
-Nie pamiętam- rzuciłem  cicho. Chłopak westchnął.  Dopiero wtedy się zorientowałem, że w ręce mam kubek- Tobie też zostawiłem w kuchni-zmieniłem temat.
-Dziękuję…-mówił swym nad zwyczajnie spokojnym głosem- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
Czemu on się mnie tak uczepił? Oparłem głowę o ścianę.
-Nie dasz mi spokoju, prawda? –chłopak w odpowiedzi skinął głową. Tym razem ja westchnąłem. Ewidentnie będzie męczył mnie tak dług, dopóki się nie dowie. Co ja miałem mu niby powiedzieć? Spojrzałem na niego licząc, że mi odpuści. Lecz on wytrwale czekał na odpowiedź. Jednak, gdy milczenie trwało coraz dłużej, on zmienił taktykę.
-Jak często ci się to śni?- zapytał.
-Zależy…
***
Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas.  Moje odpowiedzi były ubogie. Chłopak wstał.
-To ja już wracam-rzekł.
-Mogę cię odprowadzić -zaproponowałem niepewnie.
-Nie, nie musisz- jednak postanowiłem się zemścić. Teraz ja będę nachalny. Odprowadzę go, nawet jeśli na dworze właśnie jest powódź. Ruszyłem do korytarzyku i wziąłem nasze kurtki. Tsugi chyba wiedział, że tym razem ja nie odpuszczę. Wyszliśmy. Szliśmy w ciszy. Na dworze było zimno.
-A tak w ogóle gdzie ty mieszkasz?- przerwałem milczenie. Lecz on nic nie mówił. Cierpliwie czekałem na odpowiedź.  Zatrzymał się, kazał mi wracać. Zdziwiłem się.
-Dlaczego? Przecież, co szkodzi, że cię odprowadzę-mówiłem bez życia-Gdzie twój dom?
Chłopak był zmieszany. Spojrzałem wyczekująco.
-Bo…-Tsugi zaczął, ale chyba nie chciał powiedzieć  o co chodzi, więc zadałem pytanie, jakie on mi kiedyś zadał.
-Czy wszystko w porządku?

---

<Tsugi? Siedzisz obok mnie gdy to piszę KCKKCKCKKCKC ^^>

Od Silvera C.D Dessin

    Spojrzał na boki wadery. Nie było aż tak źle.
-Widzę, że już z tobą lepiej.-stwierdził.
-Co ty możesz wiedzieć, mistrzu medycyny?- bąknęła.- Zresztą, czy ty ZAWSZE musisz się mnie czepiać? Nie masz kogoś innego do dręczenia?
On zamilkł na chwilę. Potem odwrócił się i odszedł. Bez żadnego pożegnania, słowa wyjaśnienia.
-Ej! Wracaj ty tchórzu! Jeszcze z tobą nie skończyłam.-krzyknęła.
-Ale ja natomiast skończyłem z tobą.-rzekł cicho basior.- A zresztą, ZAWSZE musisz podnosić głos? Wbrew temu co myślisz nie jestem głuchy. -po chwili wahania dodał:-Jeszcze. Obawiam się bowiem, że przez ciebie niedługo rzeczywiście ogłuchnę. A, może o to ci chodzi? Ogłuszyć i móc się po naśmiewać, ha ha.
-Nie musiałabym krzyczeć, gdybyś zamiast tchórzyć załatwił to ze mną raz na zawsze.-Silver odwrócił się, zaintrygowany.
-Co załatwić?
Dessin nagle zapeszyła się, zaraz jednak zrobiła obrażoną minę i rzekła:
-Sam się domyśl, jeśli coś ci zostało z mózgu.
-Czyżbyś miała coś wspólnego z utratą mojego mózgu? A może go ukradłaś w nocy, co?- zrobił minę przypominającą ":O"
Mimo woli lekko się uśmiechnęła.
-Nienawidzę cię.-rzekła z uśmiechem.
-Szkoda że nie wiesz, jak ja cię nienawidzę!-odparł.
-Oj, wiem o tym. Zwłaszcza jak mi przypaliłeś futro. A tak w ogóle, to to co zrobiłeś było niehonorowe i nieczyste. A podobno taki z ciebie rycerz!-prychnęła.
-Przepraszam, nie myślałem, że aż tak cię zaboli. W końcu jesteś taka twarda..-powiedział Silv ze smutną minką, ale w wypowiedzi można było wyczuć ironię.- Ale nie no, myślę, że takie walki między wilkami nie powinny mieć miejsca. Może wypadniemy na sąsiednie tereny i nastraszymy koty albo tych...no...bezwłosych debili...wiesz których. Co ty na to?


<Dess? W LOL dużo dialogów i LOL mało opisów. Ale wolę opka, gdzie coś się dzieje zamiast "Drzewko było piękne, miało zielone liście srututu", zwłaszcza, że to ja tutaj kieruję akcją a ty dajesz jakże piękne opisy >:D. Co myślisz o trójkącie śniadaniowym Dess-Silver-Finn (Sandwich)? XD>

Od Dessin c.d Silver

Mówią, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Szkoda, że to właśnie mi przyszło przekonać się o tym na własnej skórze. Może i przyjęłabym przegraną z pokorą, ale nie w przypadku, kiedy przeciwnik zastosował w walce coś, czego nie powinien. Moce są różne, a w pojedynku mogą przesądzić o wygranej. Dlatego też walki najczęściej odbywają się nie na moce, ale na siłę. A pojedynek z Silverem również miał polegać na wykazaniu się siłą. Nie wspominał nic o używaniu mocy, ja też o tym nie wspominałam. Basior zagrał nieczysto, toteż nie zgodziłam się na to, aby otrzymał nagrodę. Ojciec uczył mnie nie tylko walki, ale także honoru i sprawiedliwości, które według niego były jednymi z najważniejszych cech wojownika. Z Silverem nie zamierzałam się pogodzić, nie po tym. Głupi. Jeszcze uznał, że wygrał. To nie nazywa się wygraną. Przyłożyłam sobie śnieg na piekące miejsca, a z każdą chwilą miałam coraz większą ochotę, aby rozwalić mu ten pusty łeb. Postanowiłam jednak go ignorować, co wydawało się rozsądniejszą decyzją. Silver władał ogniem, ja – śniegiem i lodem, czyli czymś, co płomienie mogą zniszczyć. Narażanie się mu nie byłoby zbyt rozsądne. Była to chyba najtrudniejsza z moich decyzji, bo złość rozpalała mnie od środka i miałam ochotę odnaleźć basiora, a później zaatakować znienacka. Przynajmniej nie musiałam szukać go sama, bo to właśnie on mnie odnalazł. Nie miałam pojęcia, czy mnie szukał, czy natknął się na mnie zupełnie przypadkowo.
– Bardzo się gniewasz? – zapytał, podchodząc do mnie.
– Nie zbliżaj się – syknęłam, całkowicie zapominając o moim postanowieniu ignorowania basiora.
– Nie bądź taka, przepraszam – uśmiechnął się szelmowsko, po czym lekko uderzył mnie w bok.
Warknęłam cicho i odsunęłam się. Silver przewrócił oczami.

---

>Silver?<

Od Finn'a c.d Dessin

Polowanie? Znów popatrzyłem sam na siebie.
- A ty jak masz na imię? - zapytałem zainteresowany i zarazem znudzony.
- Desin. - powiedziała krótko i na temat.
- K - odpowiedziałem.
Poszliśmy na polowanie tanecznym krokiem.
Znowu musiałem iść pod krzaczek. No co?!?!?! Popatrzyłem na Desin, a potem na siebie i zobaczyłem wilka, który się załatwia. Zacząłem marzyć. Podeszłem do niego i zapytałem:
- Hej ty, mogę się przyłonczyć? - zapytałem.
- Nie, proszę o prywatność. - odpowiedział.
Odeszłem smutno, a wilk na siebie popatrzył i uciekł.
- Nie smuć się. - szepnęła Desin.

---

<Desin? Haha>

Od Alex'a cd. Katelyn


Chłopak czuł się co najmniej dziwnie. Nie ze względu na to spotkanie czy też okoliczności jemu towarzyszące. Wolał nie wiedzieć, co owa dziewczyna robiła w tych krzakach i dlaczego, u diabła, ma na sobie te kocie uszka. Chociaż nie można było ukryć, przywódczyni wyglądała w nich uroczo i lekko komicznie. No właśnie, jak tak można mówić czy chociażby myśleć w podobny sposób o swoim zwierzchniku? Przecież to zakrawa na samobójstwo.
Alex przyjrzał się małej grupce stojącej przed nim, w skład której wchodziły dwa koty i dziewczyna. Owe spojrzenie było odwzajemnione przez całą trójkę, uważnie obserwującą każdy jego ruch. Czuł się jak zwierzę występujące w zoo, znajdujące się za szybą i będące w trakcie jakieś niesamowitej sztuczki prezentowanej ludziom nie mającym nic ciekawszego do roboty. W tym wypadku ową publicznością była przywódczyni Klanu Ludzi wraz ze swoimi małymi towarzyszami. Z całej tej trójki to właśnie te dwa małe kotki sprawiały wrażenie, jakby ich myśli nie były w 100% niewinne. Zapewne zastanawiały się, czy jego ciało nadawałoby się na drapak dla ich pazurków.
Chłopak zdając sobie sprawę z tego, że dotychczas nie odpowiedział na pytanie zadane przez jego rozmówczynie, odchrząknął tylko i już miał coś powiedzieć, kiedy do głowy przyszedł mu pewien pomysł. A jeśli ją okłamie? Posłuży się nazwiskiem znajomego, po czym naopowiada mnóstwo głupot i wróci do domu. Po tym spakuje się i opuści krainę Terra Nihil uciekając stąd, gdzie pieprz rośnie. Pomysł ten był na tyle komiczny i nie w jego stylu, że mimowolnie się uśmiechnął, wyciągając prawą dłoń w kierunku dziewczyny. Ten nagły ruch przestraszył nieco kota stojącego najbliżej chłopaka. Drugi natomiast niewzruszenie patrzył w jego stronę, przekrzywiając lekko pyszczek i śledząc uważnie jego następne poczynania. Ich właścicielka wyciągnęła rękę z zamiarem wykonania uścisku w momencie, kiedy powiedziałem:
- Kim jestem? No chyba widać, że człowiekiem. Co się tyczy szczegółów, to chyba jak na razie wystarczy informacja, że mam na imię Alex.
Dziewczyna spojrzała na niego jak na idiotę, jednak nie skomentowała tej jakże marnej próby rozładowania napięcia. Cofnęła rękę i spojrzała wyczekująco na swoich małych towarzyszy. Czarnowłosy wyczekiwał z nadzieją, aż przywódczyni odwróci się na pięcie i pójdzie w swoją stronę, przy odrobinie szczęścia zapominając o tym spotkaniu i samym chłopaku. Cały plan pokrzyżował jednak nadmiernie ciekawski kot, ponownie przekrzywiający pyszczek w drugą stronę, nie spuszczając wzroku z Alex'a.
- Coś z nim nie tak? - zapytał, zwracając się do jego właścicielki.
Ta jedynie westchnęła cicho i zawołała kota po imieniu. Tekla? Dość... oryginalne imię. Jej zwierzak jednak zamiast pójść za swoją panią ruszył w przeciwnym kierunku. Prosto na chłopaka.


---

<Kat? Przepraszam za tą beznadzieję i ogólny bezsens. A tak poza tym, Tekla była zaszczepiona przeciwko wściekliźnie? :D>

Od Tsugi'ego c.d Aiden

Jestem głupi... ja tylko podszedłem do umywalki i przypadkowo kopnąłem rurę. To ona wyrosła na drodze mej nodze! No, ale dobrze. Aiden wstał z kafelek z miną ,,Jak ty robisz...? Serio?". Uśmiechnąłem się do chłopaka przepraszająco za wyrządzone krzywdy pani rurze. Aiden nic na to nie odpowiedział tylko wyszedł z łazienki zamykając drzwi. Przez cały czas próbował na mnie nie patrzeć. ,,Ogarnąłem" się i ruszyłem na dół po schodach. Po drodze omało się nie zabiłem potykając się o Nekusia, który wcześniej zniszczył plan nalania soku do szklanki przez Aiden'a-
-Mały skrytobójca...-powiedziałem złośliwe w stronę kota, a on odpowiedział mi na to podreptaniem, w stronę sypialni. Zszedłem do salonu, gdzie ujrzałem Aiden'a siedzącego na podłodze przed kanapą(widoczne to jego ulubione miejsce)i pijącego kakao. Lekko uśmiechnąłem się na ten widok. Podszedłem do chłopaka od tyłu i poczochrałem go po głowie pytając go jednocześnie-
-Co takiego cię wczoraj przestraszyło?-Usiadłem przed nim. Aiden odsunął się ode mnie tak abym nie mógł go dotknąć. Poprawił włosy i odezwał się-
-To akurat nie jest ważne-powiedział bez uczuć, czyli jak zwykle. Odpowiedź ta nie zbyt mnie zdziwiła. Chłopak jest dosyć skryty w sobie. Westchnąłem cicho i przysunąłem się do niego. Uśmiechnąłem się (lubię się uśmiechać, heh)-
-Aiden powiedz mi, proszę. Co się stało?-spytałem najspokojniej jak umiałem. Chłopak cicho westchnął-
-Dręczą mnie koszmary. Tylko tyle.-chciał się odsunąć jeszcze dalej, ale ściana zagrodziła mu drogę ,,ucieczki". Koszmary? Takie koszmary, przez które budzi się z krzykiem? To nie jest normalne. Jestem serio wścibski...ale trudno, intryguje mnie chłopak. No to spróbuję jeszcze raz-
-Napewno tylko tyle? Przecież to nie jest...zwyczajnie, że ludzie budzą się i przez chwilę nie kontaktują. Jeśli mi powiesz to zostawię cię w spokoju. Obiecuję-może się uda?

---

<Aiden? Czy już jestem Bogiem?... :| >

Od Yvris'a c.d Toluen

Yvris zajmował się książkami nie pierwszy i zapewne nie ostatni dzień w życiu - nie po raz pierwszy spędzał także dzień za kontuarem biblioteki, stojąc (czy też może raczej siedząc) na straży miejscowych zbiorów i pilnując, by przypadkiem nic nie zginęło, nic nie zostało zniszczone ani nikomu nie wpadł do głowy bardzo głupi pomysł bycia zbyt głośno. Bywały dni, pełne całkiem dobrego humoru dni, w które przyglądał się uważanie tej niewielkiej garstce osób odwiedzających jego małe królestwo, nie ważne, czy byli to stali bywalcy, czy zwykłe zbłąkane dusze, które z braku inicjatywy i nadwyżki wolnego czasu zajrzały do niezbyt okazale wyglądającego piętrowego budynku wciśniętego jak gdyby nigdy nic między kawiarnię a blok mieszkalny. Bywały dni, kiedy osoby te wydawały się całkiem interesujące.
Telo nie wydawał się interesujący. Telo wydawał się irytujący, nachalny i denerwująco optymistycznie nastawiony do wszystkiego i wszystkich, a przynajmniej do Yvrisa. I najwyraźniej nie potrafił szanować książek, co jasno wynikało z najnowszych obserwacji.
No, może odrobinę. Odrobinę interesujący. Ale mieścił się w przedziale między połową a ćwiartką procenta zawartości współczynnika bycia interesującym, i z pewnoscią nie zanosiło się na to, by zdołał ów przedział opuścić.
Yvris prychnął wściekle, słysząc propozycję młodszego mężczyzny. Bardzo niedorzeczną propozycję, choć fakt faktem, że bardziej niż na nią zły był na plamę, wręcz boleśnie widoczną na zielonej okładce; będzie musiał zabrać książkę ze sobą do domu i potraktować ją bibułą i żelazkiem, żeby pozbyć się tłustego paskudztwa. Kawa! Czy on wygląda jak ktoś, kto ma czas albo ochotę wychodzić na jakąkolwiek kawę?
- Żartujesz sobie - burknął tylko w odpowiedzi, odsuwając nieszczęsny tomik na bok i wracając do wypełniania papierologii. Dopiero po chwili ciszy rzucił wciąż stojącemu przy biurku Telo badawcze spojrzenie wciąż zabarwione sporą dozą tradycyjnej yvrisowej wściekłości na cały świat i wszystkie stworzenia go zamieszkujące. - Nie widzę jak plama miałaby służyć za pretekst do spotkań towarzyskich. A poza tym nie mam czasu. W przeciwieństwie do ciebie są jeszcze w tej zabitej deskami dziurze ludzie naprawdę pracujący.

---

<Psst, zaproponuj zieloną herbatę, pójdzie z tobą wszędzie.>