Telo odetchnął raz jeszcze przepełnionym zapachem kawy i słodkich wypieków powietrzem i rozsiadł się wygodnie na stosunkowo cienkiej poduszce wyściełającej podniszczone krzesło z ciemnego drewna.
Upór, uznał. Właśnie mają ze sobą wspólnego.
Uśmiechnął się mimowolnie słysząc ciche półpytanie bibliotekarza.
- Dosyć często - odpowiedział, wzruszając lekko ramionami. - Dość dobrze dogaduję się z właścicielem, więc sam rozumiesz.
Yvris skwitował to cichym "aha", po którym na dłuższą chwilę zapadł ten dziwny, przytłaczający rodzaj ciszy.
Telo spojrzał na mężczyznę badawczo i z zaniepokojeniem zauważył jego zmieszanie. Wydawało się, że nie jest szczególnie zachwycony tym wypadem, a Telo bardzo nie chciał, by się wymęczył i jego najlepszym wspomnieniem z tego popołudnia był powrót do domu.
Może to wina lokalu? Zaklął w duchu i sięgnął nieco mechanicznie po menu, czy jakkolwiek inaczej Fred zatytułował tę dziwną broszurkę zawierającą rozpiskę dostępnych deserów i napojów. Zaklnął jeszcze raz, jak gdyby wyglądający na niego z pierwszej strony kawałek szarlotki coś mu zrobił. Pewnie, że to wina lokalu. Uraziłeś go, przyrównując go do miejsca, które zupełnie mu się podoba. Cudownie, choleraa jasna. Ty idioto.
No nic, musiał jakoś uratować sytuację. Drugiej takiej okazji nie będzie.
- Nigdy nie umiem się zdecydować, co wziąć - zagadnął wesoło, chcąc jakoś ponownie zacząć rozmowę. - I zwykle kończę z czarną kawą i szarlotką, plując sobie w brodę, że to nie ten świetnie wyglądający deser który niosą do stolika obok. - Uśmiechnął się i podał Yvrisowi menu, odwracając je, by nie musiał czytać do góry nogami. - No ale jak tu się rozeznać, skoro nawet głupia, ale swoją drogą wyborna szarlotka ma taką fikuśną nazwę?
---
<Przeklinam cię, notatniku. Shame.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz