W Evelyn po tych wszystkich przemyśleniach obudziły się uczucia. Nagle poczuła rosnący ucisk w sercu i nieprzyjemne drapanie w gardle. Szlochając wybiegła z domu i pobiegła do jedynego przyjaciela z przeszłości- jej konia. Jakie zdumienie wprawił ją brak osobnika. Wróciła do domu i zrezygnowana usiadła na kanapie, myśląc gdzie on się podziewa.
****
Z przyjemnego otępienia wybudziło ją pukanie do drzwi. Szybko poderwała się z łóżka, otarła oczy pełne łez i otworzyła drzwi. Na schodkach stała dość wysoka dziewczyna z wiankiem na włosach.
- Jam jest Katelyn Moon - zastępca przywódcy tego oto stronnictwa. - ukłoniła się. - A tak na poważnie, ten koń do mnie przyszedł i zaprowadził mnie tu.
Dziewczyna popatrzyła na czarnego uciekiniera.
- Dark Knight! - podeszła do niego i pogłaskała go. - Gdzie ty byłeś?
- Na spacerze. Przyprowadziłem ci tu ją bo się kręciła w pobliżu.
Evelyn westchnęła i zerknęła na dziewczynę która przypatrywała się tej scence. W końcu postanowiła zabrać głos:
- A ty skąd jesteś?
- Ja? Stąd. - odpowiedziała.
- To czemu akurat teraz postanowiłaś wpaść do mnie z wizytą? - spytała natarczywym tonem.
- Już ci mówiłam że twój czarny przyjaciel mnie tu przyprowadził!
Obie dziewczyny taksowały się wzajemnie wzrokiem. W końcu Evelyn westchnęła i gestem zaprosiła nieznajomą do środka.
<Katelyn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz