***
Stwierdziliśmy, iż jutro przejdziemy się, aby kupić coś do jedzenia. Dogadaliśmy się też, że ja śpię na dole on na górze. Długo negocjował, abym ja tam spał, ale ostatecznie wygrałem. Było już dość późno, więc Tsugi ruszył do łazienki, a ja zaraz po nim.
***
Wyszedłem z mokrą głową i zszedłem na dół. Chłopak na mnie spojrzał.
-Masz suszarkę? –zapytał przez co lekko się zdziwiłem.
-Tak-odpowiedziałem.
-Idź wysusz głowę, bo za ciepło tutaj nie jest- powiedział, a w jego głosie było słychać…troskę? Ostatnia osoba, która się o mnie martwiła zawisła na sznurze na moich oczach…
Skinąłem głową. Zrezygnowany znalazłem się w łazience. Wziąłem suszarkę i zacząłem suszyć włosy. Kot przywołany dźwiękiem przybiegł i patrzył się, jakby ów przedmiot był jakąś machiną zagłady. A gdy zacząłem ’’dmuchać’’ w jego stronę podskoczył i wystraszony uciekł. Drzwi były otwarte, a Tsugi robił coś na dole. Patrząc na uciekającego kota zauważyłem, że na komodzie leży…cukierek? Mogłem odłączyć kabel i po prostu po niego pójść, ale przecież ja zawsze wiem jak utrudnić sobie życie! Zacząłem manewrować kablem, byleby starczył. Zacząłem go wyciągać i kierować się w stronę komody, przy tym wciąż susząc włosy. I jeszcze ten irytujący głos, który mówił mi, że jestem głupi…tym bardziej chciałem dokonać w ten, a nie inny sposób. Gdy już go chwyciłem, nagle poleciałem z hukiem na ziemię, a suszarka się wyłączyła. Szybko usiadłem i spojrzałem co się stało…wyrwałem gniazdko. Tylko, nie rozumiałem, dlaczego ‘’osuszacz’’ (który trzymałem w ręku) się wyłączył, skoro kabel wciąż był w gniazdku. Wtedy zauważyłem, że lecąc kliknąłem guzik. Lecz nie tak bardzo zmartwił mnie fakt, że wyrwałem to, a fakt, iż cukierek okazał się kauczukiem…CZY JA MAM COŚ NIE TAK O OCZAMI?! Oburzony rzuciłem kauczuk i położyłem się na ziemi. Wtedy Tsugi wszedł na górę.
-Wszystko dobrze?- zapytał widząc, iż jestem wkurzony. Podszedł i zobaczył wyrwane gniazdko. Widać rozbawiła go ta sytuacja, bo się zaśmiał pod nosem. Wstałem i westchnąłem.
-Jutro jakoś to się naprawi…- rzekłem zdesperowany, gdyż kauczuk nie był cukierkiem. Tsugi nie zdążył zadać kolejnego pytania, bo ja już odłączyłem suszarkę i ruszyłem na dół.
***
Próbowałem namówić kota, aby przyszedł do mnie, ale on z przyzwyczajenia zasypiał w sypialni na górze. Liczyłem, że jeszcze do mnie przyjdzie, więc czekałem na niego. Nie chciałem zasnąć. Moje oczy już same się zamykały. Usiadłem po turecku i zacząłem drapać ręce. Czasem tak robiłem. Pochłonęły mnie myśli. Jednak po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że podrapałem je dość mocno, przez co koszulkę miałem w krwi. Kot nie przyszedł. Ostatecznie spróbowałem zasnąć. Jednak długo sobie nie pospałem. Znów miałem koszmar, jednak mniej straszny, niż ostatnio. Jednakże, wiedziałem, że bez kota nie zasnę. Postanowiłem po niego pójść. Dyskretnie znalazłem się w sypialni, w której spał Tsugi. Zobaczyłem, że Nekuś tak ślicznie śpi i aż żal było go budzić. Usiadłem opierając głową na łóżku, czekając, aż kot się zbudzi. Wtedy zacząłem przypatrywać się także Tsugiemu- mojemu nowemu współlokatorowi. Jego oddech był nadzwyczaj spokojny, nie to co mój. Kot chyba nie zamierzał się budzić. Nie zauważyłem, kiedy moje oczy się zamknęły a ja usunąłem. Jednak, po może godzinie dwóch snu, obudziło mnie delikatne szturchanie. To był Tsugi.
-Hej, co ty tu robisz? –zapytał delikatnym tonem, a ja przetarłem oczy.
---
<Tsugi? 600 słów :’D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz