Wdech. Uchylenie się pod nisko wiszącą gałęzią pobliskiego, wiekowego dębu.
Wydech. Przeskoczenie nad wystającym korzeniem, przewróconej zapewne przez silny wiatr, sosny.
Chłopak wstał dzisiaj przysłowiową lewą nogą. W dodatku, przed śniadaniem zdążył zbić talerz, wyciągając go z szafki zawieszonej nad zlewem. Zaledwie kilka sekund później jego usta opuściła kolejna salwa łaciny, kiedy zbierając kawałki naczynia przeciął sobie dłoń. Jakby tego było mało, jajka na patelni się przypaliły a on sam dosypał zbyt dużej ilości soli do posiłku. Można więc stwierdzić, że ten dzień nie należy do najszczęśliwszych w życiu Alex'a.
Po sprowadzeniu kuchni do względnego porządku, chłopak założył na koszulkę z krótkim rękawkiem zwykłą bluzę z kapturem. Następnie ubrał buty i wyszedł ze swojego mieszkania, zakluczając za sobą drzwi. Później wyszedł na zewnątrz, kierując się w stronę pobliskiego lasu. Miał nadzieję, że przynajmniej w trakcie biegania będzie mógł wyrzucić z pamięci nieprzyjemne uczucia towarzyszące mu od samego poranka. Prawda jest taka, że jeśli wkrótce nie pozbędzie się tej wściekłości, po powrocie do miasta wyładuje się na pierwszym facecie z napotkanych przechodniów.
Dlaczego to musi być akurat mężczyzna? Kobiet się nie bije, kobiety się szanuje, ot co. I koniec tematu.
Nucąc sobie cicho pod nosem, pobiegł wzdłuż ścieżki prowadzącej wgłąb lasu. Nie zwracał uwagi na zimno atakujące każdą odsłoniętą część ciała. Teraz najważniejszy był dla niego równy, monotonny bieg oraz regularne, a także głębokie wdechy i wydechy. W międzyczasie musiał schylać się, by przebiec pod poszczególnymi gałęziami czy też przeskakiwać nad pojedynczymi konarami.
Przebiegając właśnie wzdłuż gęstego rzędu dość wysokich krzewów, przed oczami mignął mu czarny materiał tkaniny. W ostatniej chwili wyhamował, jednak i tak wpadł na ową zakapturzoną postać. Zachwiała się ona nieco, jednak po chwili utrzymała równowagę, odwracając w stronę chłopaka głowę. Spod krawędzi szaty dało się zobaczyć młodą, dziewczęcą twarz i błysk błękitnych oczu.
- Na następny raz patrz, gdzie idziesz, ślepoto. - Powiedziała.
Alex spojrzał na nią spod zmrużonych powiek. Całe to bieganie w ogóle mu nie pomogło. Co gorsza, zderzenie z ową postacią jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Tym bardziej, że całą winę za tą małą "stłuczkę" zrzucono na niego.
- Ja mam patrzeć, gdzie idę? - zapytał - Chcę tylko zauważyć, że to ja biegłem wyznaczoną ścieżką - mówiąc, wskazał skinieniem głowy na dróżkę ciągnącą się przed nim, a następnie spojrzał na gęste skupisko zarośli, zza których wyszła dziewczyna - a nie tak jak ktoś inny szlajałem się po krzakach i Bóg wie jeden, co tam robiłem, a potem wychodząc wpadłem na kogoś i jeszcze to jego zacząłem pouczać...
Nim miał okazję dalej kontynuować swój monolog, zakapturzona postać minęła go i ruszyła w stronę miasteczka. Alex był tak bliski wybuchu, że zacisnął szczęki chcąc powstrzymać cisnące mu się na usta słowa. Zamiast tego odwrócił się w stronę odchodzącej osoby i ruszył za nią. Kiedy znalzał się już dosyć blisko, pociągnął za kaptur, zsuwając go z głowy dziewczyny.
- Jeszcze nie skończyłem dawać ci opi... - głos uwiązł mu w gardle, gdy zobaczył twarz swojej rozmówczyni.
Przełknął głośno ślinę w duchu karcąc się za to, że nie poszedł dalej. No to teraz się wkopał.
- Czego nie skończyłeś? - usłyszał pytanie dziewczyny.
Ciągle oniemiały zdołał tylko wydukać:
- Yyy... Ładne... uszka?
Na twarzy dziewczyny pojawiło się niemałe zaskoczenie. Chociaż to nie była jakaś tam członkini Klanu Ludzi.
Alex ma dzisiaj wyjątkowego pecha. Wpadł, nawrzeszczał i zapewne zdenerwował jedną z dość wpływowych osób.
Samego przywódce. A raczej przywódczynie.
---
<Katuś? Możesz go zbluzgać a nawet wykorzystać przemoc, należy mu się :p >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz