poniedziałek, 13 lutego 2017

Od Silvera C.D Dessin

   Silver wiedział, że Dessin nie będzie bułeczką z masłem, ale uznał, że wadera nie ma szans z basiorem. Długo krążyli wokół siebie, ale żadne z nich nie chciało zacząć walki. Słońce już wzeszło, mimo zimy dzień zapowiadał się ciepły.
- No, zaatakujesz mnie czy nie?-zapytał.
-Jak taki jesteś mądry to sam mnie zaatakuj, no, dawaj!-odkrzyknęła. -Albo nie, lepiej się wycofaj, jeśli nie chcesz skończyć tak jak inni.
Ciekawe....Pewnie znowu jakieś gatki o tym jaka to z niej twardzielka! No dobra, zaraz zetrę jej ten wredny uśmieszek z twarzy!-pomyślał basior i powoli podszedł z uniesionymi zębami. Potem z impetem wystartował i wskoczył jej na grzbiet. Jego ciężar chwilowo przygwoździł ją do ziemi, zaraz jednak ona się podniosła i próbowała go zrzucić. Złapał ją za kark i trzymał szczękami niczym uzdę na koniu.
-Widzę, że zaczynamy z grubej rury, co?-wydyszała wadera.-Posłuchaj mnie, nie wyjdzie ci to na dobre. Chociaż wy, faceci, to zawsze nie używacie mózgu.- mimo tego, Dessin starała się nie reagować na jego atak. Nie rozumiał tego do końca, ale uznał, że albo tak szybko straciła siły (co było mało prawdopodobne) albo ma jakiś plan. Nie, lepiej teraz, szybko ją pokonać, by nie mogła go wcielić w życie. Na chwilę zatrzymał się, a kiedy ona znów próbowała go zrzucić, wykorzystał ruch i odbił się od jej grzbietu i zeskoczył na ziemię. Ona upadła, ze zwinnością kocicy jednak się podniosła i stanęła. Dziwne. Normalnie na pewno by się rzuciła, a teraz nic. O nie, nie będzie sobie z nim pogrywać. Jeszcze raz spróbował ją ugryźć w kark, ta zrobiła unik, więc w ostatniej chwili obrócił się. Znowu spróbował. I znowu. Zaczął się męczyć i dyszeć, wystawiając różowy jęzor. Zauważyła to i zaczęła go bić zaciekle łapami. On starał się robić uniki, które szły mu dość nieźle mimo zmęczenia. Nagle słońce zaczęło mocno przypiekać ich oboje. Na nim nie zrobiło to żadnego wrażenia, ona natomiast wyraźnie zaczęła odczuwać gorąco. Przemknęło mu przez myśl, że jej żywiołem może być śnieg, lód czy coś w tym guście. W zimnie czuła się dobrze- było to widać. Ciepło jednak jej nie służyło. Nagle zaczęła szybko tracić siły, mimo iż na początku była w szczytowej formie. Oh, jaka wspaniała okazja na piękne zwycięstwo nad przemądrzałą waderą!-pomyślał. Nałożył łapy na jej grzbiet w "uścisku" i podpalił je. Dessin wrzasnęła i wyrwała się. Miała dwa przypalone miejsca. Była wściekła.
-Jak śmiesz! Jak śmiesz!- wrzeszczała. Basior uznał, że przesadził.
-Przepraszam...Pójdę po wodę, jak chcesz.
-NIE!- wrzasnęła, zmieniając wyraz pyska na przerażony. Zaraz jednak się opanowała.- Nie. Nie chcę twojej pomocy. Idź sobie.-w tym ostatnim basior wyczuł prośbę.
-A ten, no, obiad? Kto stawia?- Dessin chwilę milczała, po czym rzekła:
-Nikt. Pojedynek jest nieważny.
     Już chciał się sprzeciwić, ale postanowił odejść.

<Dess? Bądź troszku mięęęęęńksza >:3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz