-Po prostu... nie mam gdzie wrócić...-mówiłem bez uczuć.
-Ale jak to?-zapytał mnie lekko zdziwiony. Nie miałem ochoty mu tego tłumaczyć. Po prostu przyspieszyłem chód. Chłopak stanął i złapał mnie za rękę. Zdziwiłem się tym-
-Co jest nie tak? Powiedz-mówił spokojnym tonem, dokładnie jak ja wypytywałem go. Czułem się przez to nie swojo. Niebo nagle zachmurzyło się. Kropi. Zaczęło padać, a później lać jak z cebra. No i oczywiście nie mogło zabraknąć piorunów, super. Pobiegliśmy szybko pod blok z chować się pod daszkiem. Patrzyłem bez wyrazu przed siebie na padający deszcz. Wokół rozlegał się hałas kropli uderzających o chodnik oraz daszek. Aiden spojrzał na mnie i znowu zapytał-
-Co się dzieje?-udawałem, że go nie słyszę. Rzadko się tak zachowywałem, ale po prostu nie chcę mu mówić co się stało... o tym jak wylądowałęm na ulicy. Cicho westchnąłem. Zadrżalem z zimna. Chłopak cały czas patrzył na mnie oczekując odpowiedzi. Postanowiłem mu opowiedzieć co się wydarzyło-jak znalazłem się na ulicy. Ograniczyłęm się tylko do kilku słów-
-Uciekłem ze sierocińca. Dlatego nie mam gdzie wrócić. No i koniec. Tylko tyle jest ci potrzebne. Teraz wracaj bo się przeziębisz-spojrzałem na chłopaka. On patrzył na mnie w zamyśleniu. Westchnąłem cicho. Patrzyłem na drzewa uginające się pod siłą wiatru. Staliśmy przez chwilę w milczeniu. Poczekam, aż przestanie padać i... coś się wymyśli. Ah, czemu Aiden mi to robi? Mogłem siedzieć cicho, nie odzywać się. Zostawić go w spokoju. Czemu jestem taki upierdliwy? Agh...
---
<Aiden? A teraz jestem Bogiem...? :< wywołałem deszcz^^ Ja też kckckckc ♡>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz