niedziela, 12 lutego 2017

Od Aidena c.d Tsugi

-Aiden…-rzekłem, nie odpowiedziałem na uśmiech. Czułem się niepewnie w jego towarzystwie. Właśnie rozmyślałem jak by się wykręcić. Krwawiącą dłoń miałem ‘’zawiniętą’’ w rękaw, który i tak był za duży. Musiałem wytłumaczyć Tsugiemu, że nie mogę pójść do tego szpitala. Jestem przecież nie pełnoletni. Wiadomo co to znaczy… ,,Gdzie twój opiekun, potrzebujesz zgody.’’ Jakbym trafił do szpitala, prosto z niego poszedłbym do sierocińca. Podziękuję. Najchętniej po prostu wyjął bym to szkło i opatrzył dłoń. Cóż, najwyżej bym się wykrwawił.
-Co ty taki cichy- zauważył Tsugi. Nie odpowiedziałem. Zatrzymałem się, a on spojrzał pytająco.
-Lepiej pójdę do domu, tam sobie sam to opatrzę…
-Zwariowałeś!-stanął obok mnie-Idziemy do szpitala, tam odbiorą cię rodzice!-stałem w ciszy. Wiedziałem, że go nie przekonam. Zawróciłem.
-Co ty robisz?-spytał zszokowany.
-Wracam do domu-odpowiedziałem zimno.
-Idę z tobą!-spojrzałem na niego speszony a on kontynuował-Jeszcze coś ci się po drodze stanie, wrócę dopiero gdy zobaczę, że ta twoja ręka jest cała.
Westchnąłem. Zacząłem kierować się w stronę domu, Tsugi szedł obok mnie.
-Młody a ty tak właściwie ile masz lat?-nie zamykała mu się buzia. Eh, nie trzeba było kupować tego Tymbarka…Jeszcze napis na kapslu ,,Będzie dobrze’’. Oj nie będzie. Jeszcze ten dryblas mnie zabiję a potem zgwałci. Nekuś raczej mnie nie obroni.
-Piętnaście-uciąłem krótko. Nie miałem ochoty na rozmowę. W mojej głowie właśnie trwał długi monolog.
-Ja siedemnaście-mówił z entuzjazmem chłopak.
***
Po jakimś czasie udało się dotrzeć do lasu, teraz z górki. Po pół godzinie byliśmy na miejscu.
-Mieszkasz tu?- zapytał, gdy wyciągałem klucz. Skinąłem głową. Weszliśmy do środka. Nekuś przybiegł, otarł się o mnie i zaczął wąchać Tsugiego. Po chwili już się do niego łasił.
-Zdrajca-rzuciłem tak cicho, że nawet ten Judasz (czytaj: kot) nie usłyszał. Zdjąłem kurtkę i buty, po czym poleciłem zrobić to samo chłopakowi. Poszedłem do łazienki po apteczkę, po czym wszedłem do salonu. Kazałem Tsugiemu się rozgościć. Usiadł na kanapie i bacznie mnie obserwował. Przeszedł mnie dreszcz. Usiadłem na dywanie, zawsze tak robię. Przygotowałem sobie już wodę utlenioną i bandaż. Wszystko leciało mi z rąk przez ten jego wzrok. Szkło nie było, aż tak głęboko. Byłem przekonany, że jak je wyjmę nic się stanie. Zacząłem cicho liczyć.
-Jeden…dwa…trzy…- szybkim ruchem wyjąłem szkło z ręki, krzywiąc się z bólu. Krew zaczęła lecieć. Ranę obmyłem, po czym zabandażowałem. Musiałem się przebrać, byłem cały umazany czerwoną mazią, którą tak lubię. Liczyłem, że chłopak już pójdzie. Lecz on wciąż siedział i na mnie patrzył. A ja znów nie wiedziałem co zrobić…
-A twoi rodzice kiedy wracają?-przerwał nie zręczną cisze.
-Mieszkam sam…

---

<Tsugi? leniwa klucho TvT >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz