-Co ty taki cichy- zauważył Tsugi. Nie odpowiedziałem. Zatrzymałem się, a on spojrzał pytająco.
-Lepiej pójdę do domu, tam sobie sam to opatrzę…
-Zwariowałeś!-stanął obok mnie-Idziemy do szpitala, tam odbiorą cię rodzice!-stałem w ciszy. Wiedziałem, że go nie przekonam. Zawróciłem.
-Co ty robisz?-spytał zszokowany.
-Wracam do domu-odpowiedziałem zimno.
-Idę z tobą!-spojrzałem na niego speszony a on kontynuował-Jeszcze coś ci się po drodze stanie, wrócę dopiero gdy zobaczę, że ta twoja ręka jest cała.
Westchnąłem. Zacząłem kierować się w stronę domu, Tsugi szedł obok mnie.
-Młody a ty tak właściwie ile masz lat?-nie zamykała mu się buzia. Eh, nie trzeba było kupować tego Tymbarka…Jeszcze napis na kapslu ,,Będzie dobrze’’. Oj nie będzie. Jeszcze ten dryblas mnie zabiję a potem zgwałci. Nekuś raczej mnie nie obroni.
-Piętnaście-uciąłem krótko. Nie miałem ochoty na rozmowę. W mojej głowie właśnie trwał długi monolog.
-Ja siedemnaście-mówił z entuzjazmem chłopak.
***
Po jakimś czasie udało się dotrzeć do lasu, teraz z górki. Po pół godzinie byliśmy na miejscu.
-Mieszkasz tu?- zapytał, gdy wyciągałem klucz. Skinąłem głową. Weszliśmy do środka. Nekuś przybiegł, otarł się o mnie i zaczął wąchać Tsugiego. Po chwili już się do niego łasił.
-Zdrajca-rzuciłem tak cicho, że nawet ten Judasz (czytaj: kot) nie usłyszał. Zdjąłem kurtkę i buty, po czym poleciłem zrobić to samo chłopakowi. Poszedłem do łazienki po apteczkę, po czym wszedłem do salonu. Kazałem Tsugiemu się rozgościć. Usiadł na kanapie i bacznie mnie obserwował. Przeszedł mnie dreszcz. Usiadłem na dywanie, zawsze tak robię. Przygotowałem sobie już wodę utlenioną i bandaż. Wszystko leciało mi z rąk przez ten jego wzrok. Szkło nie było, aż tak głęboko. Byłem przekonany, że jak je wyjmę nic się stanie. Zacząłem cicho liczyć.
-Jeden…dwa…trzy…- szybkim ruchem wyjąłem szkło z ręki, krzywiąc się z bólu. Krew zaczęła lecieć. Ranę obmyłem, po czym zabandażowałem. Musiałem się przebrać, byłem cały umazany czerwoną mazią, którą tak lubię. Liczyłem, że chłopak już pójdzie. Lecz on wciąż siedział i na mnie patrzył. A ja znów nie wiedziałem co zrobić…
-A twoi rodzice kiedy wracają?-przerwał nie zręczną cisze.
-Mieszkam sam…
---
<Tsugi? leniwa klucho TvT >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz