sobota, 4 marca 2017

Od Alex'a cd. Katelyn "Jak gotować, by nie zwariować"


Nadzieja matką głupich, jak to mawiają.
Takimi właśnie słowami można streścić rozczarowanie chłopaka na widok stojącej w jego drzwiach dziewczyny. Tej samej, na którą wpadł dzisiejszego ranka. Tej samej, której zwierzaczek domowy wykazywał słabość do ludzkiej krwi i mięska. Tej samej, której nie chciał już nigdy więcej spotkać.
Przeznaczenie jednak miało inne plany, tak więc czarnowłosy niezbyt chętnie ruszył w ślad za dziewczyną, obserwując zrzucany ukradkowo śnieg z górnej części ciasta. Doceniał fakt, że sama przywódczyni klanu pofatygowała się, by przyjść do jego... hmm, mieszkania na peryferiach miasta. Jego oszczędności kurczyły się z dnia na dzień i zdawał sobie sprawę z tego, że wkrótce będzie musiał poszukać sobie jakąś pracę. Wątpliwe jest jednak, aby w tej spokojnej i sielankowej krainie znalazł sobie jakiekolwiek zajęcie mu odpowiadające. W sumie, chłopak nie ma jako takich umiejętności, chyba że ktoś będzie potrzebować kogoś do wnerwiania ludzi, włamań lub nauk samoobrony, co jest raczej wątpliwe. Chociaż z drugiej strony, zawód włamywacza nie jest wcale takim głupim pomysłem...
Alex potrząsnął szybko głową, wyrzucając tą myśl z umysłu, w razie gdyby jego rozmówczyni potrafiła czytać w myślach. Następnie ruszył w kierunku zlewu, po drodze zabierając ze sobą czajnik. Odczekał chwilę przy odkręconym kranie, by kilka sekund później ułożyć naczynie na kuchence. Kiedy przez kuchnie przebiegł odgłos ulatniającego się, palącego gazu, ruszył w kierunku pobliskich szafek. Może nawet dziwnie to zabrzmi, ale był rad, iż teraz nie zaskoczą go swoją obecnością te dwa małe sierściuchy. Ten jeden wydawał się być wporzo kociakiem, natomiast do Tekliusza żywił pewną urazę. Nie rozmyślając nad tym dłużej, odwrócił się przez ramię i zapytał dziewczyny, czy woli herbatę, czy kawę. Po uzyskaniu odpowiedzi, wyjął dwie szklanki z szafki zawieszonej nad zlewem i do każdej z nich wrzucił torebkę, z której wkrótce powstanie ziołowy napar. Następnie spojrzał najpierw na dziewczynę siedzącą przy jego kuchennym stole, a potem na tajemnicze i dziwnie wyglądające ciasto znajdujące się między nimi. Część śniegu zdążyła się już się roztopić, przez co ucierpiała także dekoracja wypieku. Nie można było ukryć, że napis "Wesołych Świąt" niezbyt pasuje do obecnej pory roku, chyba że tutaj - w Terra Nihil - są jakieś uroczystości, o których chłopak nigdy nie słyszał. Zresztą, Alex i tak nie lubi świąt, więc mało go interesuje kiedy odbywają się owe hucznie i wesoło obchodzone dni. Wracając do tematu, ciasto na pierwszy rzut oka wyglądało nieco podejrzanie. Nie ze względu na to, że góra wypieku - niezbyt starannie ukryta pod warstwą rozlewającego się lukru i innych ozdób - przypominała swoją barwą dobrej jakości smołę, a zapach przywodził na myśl spaloną skórę. Chłopak nie wiedział także, jakim cudem zwykła szklana miska wytrzymała temperaturę panującą w piekarniku. Pierwsze pytanie, jakie nasunęło mu się na myśl, to:
- Lubisz piec? - po potwierdzeniu ze strony dziewczyny dodał, wskazując skinieniem na ciasto między nimi - A czy to jest jadalne?
Twarz przywódczyni wykrzywiło coś na kształt grymasu i dezaprobaty, by w końcu jej usta opuściło głębokie i głośne westchnienie.
- Tak, to jest jadalne. Możesz się sam przekonać. - Odpowiedziała, opierając się na krześle i patrząc wyzywająco w stronę Alex'a.
Ten natomiast odwrócił się w kierunku pobliskiej szafki, by po chwili stać po przeciwnej stronie stołu z nożem w dłoni. Chłopak nie byłby bowiem sobą, gdyby dał się zastraszyć. Tym bardziej, że owa przestroga dotyczyła ciasta. Przecież nie może być aż tak złe jak wyglądało, prawda? Chociaż nie mógł ukryć, że to, co zrobiła dziewczyna, było urocze. ZARAZ, ŻE CO?!
To faktycznie nie jest jego szczęśliwy dzień. Jak on mógł pomyśleć o czymś takim? Zaczyna już mieć zaćmienia umysłu, a to tylko początek drogi do budynku z kratami w oknach, plastikowymi sztućcami i "grupami wsparcia", że tak to ujmę. W skrócie - psychiatryk.
Powoli odkroił od ciasta mały kawałek. Chociaż ta szybkość, a raczej jej brak, nie była zamierzonym efektem. Przez mikrosekundę chłopak myślał, że i jego nóż się podda, zginając wpół lub po prostu odłamując ostrze od rękojeści. Do głowy wpadł mu nawet pomysł, żeby wyporcjować to ciasto za pomocą maszyny do cięcia kości, a potem sprzedawać jako zabójczą broń. Alex podejrzewał bowiem, że wystarczyłoby jedno uderzenie, by zabić kogoś tym z pozoru niewinnym kawałkiem ciasta. W końcu, po wielu próbach i wymawianych w duchu przekleństwach, udało mu się ukroić tyle wypieku, który starczyłby na jeden solidny kęs. Jednak po pozbyciu się wierzchniej, węglowej wręcz powłoki ciasta pozostał jedynie mały, pozwalający na spożycie bez ryzyka łamania sobie zębów, kawałek. Chłopak spojrzał jeszcze zmartwionym wzrokiem na swój nóż, z pewnością już tępy. Później ponownie zerknął na swojego gościa, unosząc ostentacyjnie okupiony wysiłkami fragment wypieku do góry, prezentując go dziewczynie. Następnie, bez mrugnięcia chociażby powieką, włożył go do ust, po czym chwilę później połknął. Błąd.
Po minucie ciągle stał przy zlewie i przepłukiwał usta wodą, chcąc pozbyć się tego dość mocnego smaku. Wszystkie próby nie miały jednak sensu, tym bardziej dla żołądka wyrażającego nieme sprzeciwy.
- Kobieto, - zaczął, zakręcając kran i ocierając twarz rękawem bluzy - dodałaś cukier?
Dziewczyna, ciągle rozbawiona zachowaniem chłopaka, dopiero teraz przestała się śmiać, rzucając:
- Tak, nawet 2 szklanki. A co, mało słodkie?
- A jesteś pewna, że zabrałaś cukier, a nie sól? - odpowiedział jej pytaniem na pytanie, odwracając się w kierunku swojej rozmówczyni.
Jej mina sugerowała, że się nad tym zastanawia, co potwierdzało obawy chłopaka. Chociaż nie domysły, a pewność, bowiem tej soli z ust nie wypłucze mu nawet duża butla z wodą.
- A tak poza tym, w przepisie były całe jajka, tak? - ponownie zwrócił się do dziewczyny.
- Tak, dokładnie trzy. - Odpowiedziała z dumą w głosie, zapewne dlatego, że zapamiętała.
Chłopak oparł się o blat za sobą i pokręcił powoli nieco spuszczoną głową. W końcu rzucił, grzebiąc palcem między zębami, przez co jego głos był nieco zniekształcony.
- Jeżeli mają być użyte całe, nie oznacza to, że całe całe. Skorupki są niejadalne.
W tamtym momencie pozostawiony na kuchence czajnik obwieścił długim i zwiększającym się z sekundy na sekundę dźwiękiem, sygnalizującym zakończenie powierzonej mu pracy. Alex odepchnął się od szafy, umył dłonie i zaparzył herbatę. Następnie postawił jedną ze szklanek przed dziewczyną, drugą pozostawiając sobie. W końcu jego wzrok, dotychczas błąkający się po pomieszczeniu, zatrzymał się na tym perfidnym cieście. Kolejnym ruchem z jego strony było zerknięcie na przywódczynie i zapytanie:
- Nie obrazisz się, jeśli je wyrzucę? Ono jest niejadalne, przykro mi. - Dodał z lekkim, aczkolwiek doskonale widocznym, kpiarskim uśmieszkiem.
Dziewczyna westchnęła głęboko i spojrzała z wyrzutem na ciasto, jakby to ono było wszystkiemu winne. Alex wiedział, że to trochę niegrzeczne - widać było, iż się starała. Mimo to, po lekkim skinieniu zabrał wciąż ciepłą miskę z ciastem i wyrzucił tą zbitą masę do śmietnika, naczynie wkładając do zlewu. Ponownie spojrzał na przywódczynie, wpatrującą się pustym wzrokiem w szklankę trzymaną w dłoniach. I nawet jeśli w głowie chłopaka było wiele myśli, a niemal każda kazała mu wyrzucić owego gościa jak najszybciej za próg, po raz kolejny przegrał wewnętrzną walkę ze swoją "lepszą stroną". Alex westchnął głęboko, przetarł twarz dłonią i zapytał:
- Pamiętasz przepis? Zaczniemy od początku.
Trudno było mu wymówić trzeci wyraz. Nigdy bowiem nie sądził, że spotka jeszcze tą dziewczynę z krwiożerczymi kotami, a raczej kotem. A tu proszę: teraz pewnie będzie z nią piec. Nie można było ukryć, że chłopak modlił się w duchu, aby przywódczyni nie zgodziła się na ten pomysł. Wszelkie nadzieje prysnęły jak bańka mydlana, kiedy na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech i wyrecytowała z pamięci przepis na ciasto. Alex w tym czasie rozmyślał, czy ma w domu wszystkie składniki. Kiedy dziewczyna wymówiła nazwę ostatniego produktu, ten skinął jedynie głową i ruszył w stronę lodówki, mówiąc:
- Nie mam powideł, dżemik będzie dobry?
Odpowiedź nadeszła niemal natychmiast.
- Tak. - Usłyszał.
Kiedy dotarł do chłodziarki, wyciągnął z niej odpowiednią liczbę jajek i ostatni karton z mlekiem. Postawił owe produkty na szafie, wyciągając kolejne. Kiedy ostatni z wymienionych przez dziewczynę składników znalazł się na wytartym wcześniej blacie, chłopak odwrócił się w kierunku kuchennego stołu. I omal nie zeszedł na zawał, kiedy dziewczyna nagle pojawiła się obok niego. Starał się jednak tego po sobie nie okazać, opierając dłonie na blacie i patrząc na rzeczy, z których miało wyjść ciasto. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
- Więc teraz pokaż mi, jak to robiłaś. Spróbujemy zrobić to ciasto kolejny raz, aby twoje rozczarowanie nie osiągnęło poziomu Rowu Mariańskiego. - rzucił, a widząc nieco zdezorientowane spojrzenie dziewczyny, dodał - Przyzwyczaj się, często gadam bez sensu.
W tamtym momencie na twarzy przywódczyni pojawił się szalony uśmiech. Sięgnęła po miskę, postawiając ją centralnie przed sobą. Następnie wyciągnęła dłoń po jajka, jednak kiedy wykonała zamach jakby chciała rzucić kamieniem na odległość, Alex zatrzymał ją przed zrobieniem jajecznicy - niekoniecznie w misce.
- Czekaj. Skorupki są niejadalne, pamiętasz? - powiedział szybko, zabierając jedno z nich dziewczynie i przysuwając miskę bliżej siebie, wybił do niej zawartość jajka - Widzisz, to nie takie trudne. Teraz ty.
I mimo iż chwilę potem chłopak musiał wyciągać resztki skorupki z miski, przywódczyni poszło całkiem nieźle. Kolejnym punktem na wyimaginowanej liście było ubicie jajek. Alex spojrzał nieco zdziwiony na swojego gościa sięgającego po łyżkę.
- Co ty robisz? - zapytał.
Jej ręka zamarła w połowie drogi do sztućcy, a wzrok utkwiony był w czarnowłosym.
- Chcę ubić jajka, a co? Jakiś problem? - odpowiedziała, unosząc pytająco brwi.
Chłopak najpierw spojrzał na nią, potem na łyżkę nieopodal jej dłoni, po czym ponownie na nią.
- Łyżką? - po potwierdzeniu z jej strony, pokręcił głową z dezaprobatą, schylając się i wyciągając z dolnej szafki pewną małej wielkości maszynę - Kilka milionów lat temu, kiedy po ziemi chodziły jeszcze dinozaury, pewnej małpie nie chciało się mieszać wszystkiego rękami. Dlatego stworzyła ona urządzenie, dziś znane jako mikser.
Dziewczyna cmoknęła z dezaprobatą i przewróciła oczami, jednak z wdzięcznością przyjęła owy sprzęt. Po chwili w kuchni słychać było niemal tylko i wyłącznie pracę urządzenia. Chłopak w tym czasie odmierzył wskazaną przez dziewczynę ilość cukru, który dodał do ciągle ubijanej masy jajecznej. Zajął się tym osobiście, bowiem nie chciał powtórki z przeszłości. Kolejnym krokiem w drodze do upieczenia ciasta było wsypanie mąki. I tak jakoś wyszło, że teraz to Alex musiał trzymać mikser. Dziewczyna skarżyła się bowiem na to, że zaczęła boleć ją ręka. A on, jako bardzo pomocny członek jej klanu, zgodził się wyręczyć przywódczynię z tego całkiem prostego zajęcia. Jednak w momencie, kiedy jego gość przechylał nad miską ostatnią, trzecią już szklankę z mąką, w jego głowie pojawił się mały, aczkolwiek szatański plan. Gdy dziewczyna wsypywała ten biały, produkowany z ziaren proszek, chłopak zupełnie "przypadkiem" przechylił ubijaczki tak, aby cały puch buchnął wprost w twarz osoby stojącej obok niego. Ta odskoczyła od blatu, starając się uniknąć spotkania z pyłem. Na próżno. Niestety, nie potrafił ukryć uśmiechu, kiedy właścicielka krwiożerczego kota zmierzyła go chłodnym spojrzeniem, zamaskowanym przez mąkę pokrywającą całą jej twarz, a także niektóre z kosmyków włosów. Zacisnął mocniej szczęki, aby się nie roześmiać i wrócił ponownie do pracy, pochylając głowę. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że ofiara jego małego psikusa nie odezwała się nawet słowem. Odczuwając dziwny niepokój zerknął w tamtą stronę - akurat w momencie, kiedy w jego twarz uderzył mączny pocisk. Zdążył w porę zakryć oczy, by po ich otwarciu zobaczyć pełną satysfakcji twarz dziewczyny. Za nic miał jednak jej poczucie triumfu, dlatego zdmuchnął nadmiar mąki znajdujący się na nosie, potrząsnął lekko głową rozsiewając dookoła większość pyłu i ponownie wracając do pracy.
- Wyglądasz teraz, jakbyś siwiał. - Usłyszał pełen wesołości głos.
Spojrzał spod zmrużonych powiek na stojącą nieopodal, rozbawioną dziewczynę:
- A ty przypominasz mi Caspra, przyjaznego duszka. Chociaż co do tego przyjaznego mam niemałe wątpliwości.
Chłopak starał się, aby jego głos zabrzmiał poważnie i stanowczo, jednak cały efekt popsuł zdrajca w postaci uśmiechu wpełzającego z wolna na twarz oraz dające się zapewne zauważyć rozbawienie w oczach.
Po dodaniu kolejnych składników, takich jak kakao, cynamon, cukier waniliowy oraz ten nieszczęsny dżem - według dziewczyny dodanie do ciasta konfitury spowoduje, że nie będzie ono za bardzo suche, w co Alex nie chce wierzyć po jej ostatnim wypieku - chłopak wyłączył mikser i wyjął z niego trzepaczki. Nagle obok niego pojawił się jego gość, sięgając po jedne z oblepionych ciastem mieszadełek. Czarnowłosy uniósł wysoko rękę, przez co przywódczyni nawet podskakując nie sięgnęła by jednej z nich.
- Hej, to moje. Podobno ja tu siwieję, więc należy mi się, nim pójdę na tamten świat. Tobie już raczej to niepotrzebne, Casper.
Chłopak dał jednak za wygraną, podając jej jedną z ubijaczek. Niestety, po paru sekundach stał z pustymi rękoma, a w przejściu do salonu mignęły oszczędzone przez mąkę włosy dziewczyny. Zrezygnowany odwrócił się w stronę kuchennego blatu, patrząc na pełen zlew. Nie ma mowy, żeby sprzątał sam. Musi więc zastosować mały szantaż.
- Katelyn! Jak chcesz zjeść ciasto, to masz się stawić w kuchni za 5 sekund. Jeden! Dwa!
Nie musiał dalej liczyć, bowiem ta wpadła jak grom do kuchni. Dorzuciła ubijaczki do stosu brudnych naczyń, by następnie przyglądać się rytuałowi przelewania ciasta do formy, a nie pieczenia w misce jak to ona ma w zwyczaju. Kolejnym krokiem było włożenie ciasta do nagrzanego piekarnika i ruszenie w stronę zlewu.

---

<Kotek? Wim, słabe... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz