sobota, 4 marca 2017

Od Aidena c.d Tsugi

-Mam powtórzyć? Bierz dupę w troki i idź haruj na mnie! Myślisz, że z hazardu będziemy żyć całe życie?- rzekłem udając oburzenie. Tsugi przerwał śmiech i powiedział donośnym tonem, rzekomo poważnym:
-Aiden, jesteś uzależniony! –Nie wytrzymałem pod wpływem jego spojrzenia i oboje wpadliśmy w niekontrolowany śmiech. Koty zaś biegały po całym domu, one najwidoczniej też dostały nagłego ataku ADHD. Wtedy usłyszeliśmy nie zbyt głośny łomot z sypialni na górze, a potem donośne miauczenie. Spojrzeliśmy po sobie i postanowiliśmy to sprawdzić. Weszliśmy do sypialni, a koło jednej szafy siedział Ben. Zza meblościanki dochodziły odgłosy Nekusia.
-Wpadł za szafę?
-Jakim trzeba być debilnym kotem, aby wpaść za meblościankę! No jak on to zrobił?!- Rzekłem, na co Tsugi cicho się roześmiał i podszedł do mebla, za którym był kot. Zaczęliśmy odsuwać szafę. Wtedy zorientowałem się, że na szafie jest keyboard, który zaraz spadnie. Tsugi gwałtownie szarpnął, a instrument, który i tak był już na skraju, zaczął lecieć w dół. W ostatnim momencie zdążyłem chwycić go za rękaw i odsunąć na bok. Keyboard spadł z hukiem na ziemie.
-Nic ci nie jest? –spytałem.
-Nie, dzięki…Skąd to się tu wzięło?...- mówił najwidoczniej zdziwiony.
-No nie mam tego stojaczka, a gdzieś trzeba było go wziąć, teraz chodź... Jeszcze tylko trochę i ten zbój wyjdzie…- wróciliśmy do poprzedniej czynności. Kot wypełznął i jak gdyby nigdy nic, uciekł sobie. Odsunęliśmy szafę na miejsce. Usiadłem przy keyboardzie i odwróciłem go. Plastik z boku pękł, ale głośnik, ani żaden klawisz nie ucierpiał. Jednak nie miałem pewności czy działał.
-Sprawdził bym czy żyje, ale ,,akumulator’’ został zniszczony…
-Grasz?-Spytał.
-Grałem, dopóki nie urwałem kabla- odrzekłem, próbując zmazać palcem literkę H, która była napisana markerem, jeszcze jak byłem mały i uczyłem się. Jakimś cudem- stojąc na palcach-sam odłożyłem instrument na szafę. Znów znaleźliśmy się na dole. Tsugi ziewnął, uznaliśmy, że to odpowiednia pora, aby pójść spać. Odbyła się podstawowa rutyna wieczorna, po czym on znalazł się w sypialni, a ja w salonie. Nie byłem śpiący. Owinąłem się w kołdrę i robiłem nie wiadomo co na podłodze (czyt. Turlałem się, miażdżyłem się kotem, udawałem glizdę, czy też sobie coś nuciłem, oczywiście cicho, aby nie zbudzić Tsugiego, który CHYBA spał). Po prostu miałem dobry humor, co u mnie jest rzadkością...

---

< Tsugi? A rób sobie co chcesz w tej nocy ;^; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz