Nie ma co ukrywać, że kiedy tylko chłopak usłyszał o nowym członku klanu, który był niemal w tym samym wieku co on, był nie lada podekscytowany. W głowie prawie od razu układał sobie grafik, kiedy wyskoczą na piwko i tak dalej. Katelyn nie musiała go więc dwa razy prosić, by poszedł wraz z nią na stację. Nie trzeba zatem opisywać rozczarowania, jakie przepełniło Alex'a na widok niemal dziecka. Co racja to racja, on także nie wyglądał na swój wiek, ale Burger pobił go o głowę. Tak, Walker, kiedy tylko usłyszał imię nowego "nabytku" klanu, że tak to ująć, od razu nadał mu przezwisko. Sęk w tym, że nie za bardzo pasuje ono do dość szczupłej sylwetki pana Aczpoleta. Jeżeli można jeszcze bardziej skrzywdzić dziecko, nadając mu podobne nazwisko, Alex prosi o kontakt.
Nie można było także nie zauważyć, że Burger zawieszał wzrok nieco częściej na towarzyszce chłopaka, niż nakazywały to maniery. Dobra, nie ma co owijać w bawełnę- najzwyczajniej w świecie gapił się na nią jak ciele na malowane wrota. Dobrze, że dopiero co rozpoczęły się roztopy i nie ma jeszcze much, bo z pewnością jedna z nich wpadłaby do otwartej buzi pana Aczpoleta. Nie przeszkadzałoby to czarnowłosemu gdyby nie fakt, że znał tego gościa od niecałej pół godziny, a jak na razie nie zrobił nic, co wzbudziłoby zaufanie Alex'a. Można uznać, że zakrawa to na zazdrość- nic bardziej mylnego. Otóż dla Walkera Katelyn jest nie tylko przywódczynią klanu, ale i dobrą znajomą. A ponieważ chłopak nie upatrzył sobie żadnej "ofiary", o którą mógłby się martwić, wybór padł właśnie na ową dziewczynę. Teraz trzeba się tylko zastanowić, czy to dobrze, czy też nie. Dla niej.
Dlaczego nie odezwał się nawet słowem? Proste pytanie, prosta odpowiedź: nie miał po co. Poza tym, był zbyt zajęty obserwowaniem każdego ruchu nowego członka klanu. Nie dlatego, że Burger był tak interesujący. Skoro on mógł się bezczelnie gapić na przywódczynię, czemu i Alex nie miałby tego robić? Na nieszczęście chłopaka czarnowłosy zauważył, że to spojrzenie jest dla niego irytujące. Teraz nie da mu spokoju.
Kiedy Katelyn poszła pokazać młodemu Aczpoletowi resztę mieszkania, Walker rozejrzał się uważnie po niedużym, aczkolwiek przestronnym holu. Odruchowo zapamiętał kilka z zacienionych miejsc, a na jego usta wkradł się szatański uśmieszek. Następnie skierował się do kuchni, zasiadając przy stole i czekając na powrót obu ze swoich towarzyszy. Chociaż jednego z nich nazwałby kulą u nogi jego i Kate. Kiedy ich powrót przeciągał się w nieskończoność, znudzony czarnowłosy bezceremonialnie włożył nogi na stół, założył ręce na karku i huśtając się na krześle, pogwizdywał cicho. Tutaj także przyjrzał się uważnie wszelkim cieniom w pomieszczeniu, zapamiętując ich położenie. W końcu oboje weszli do kuchni, a opierające się o tył krzesła dłonie zmusiły chłopaka do złożenia stóp na ziemię i zaprzestania kiwania się w przód i w tył.
- Jeszcze sobie kręgosłup połamiesz, a wtedy Tekliusz będzie miał ułatwione zadanie. - Usłyszał za sobą rozbawiony głos dziewczyny.
Mimowolnie przewrócił oczami, kręcąc głową z dezaprobatą. Mimo to nie potrafił ukryć uśmiechu, kiedy odpowiadał zajmującej właśnie obok niego miejsce przywódczyni. Pan Burger usiadł obok niej, jak najdalej od Alex'a.
- Pamiętaj, że ciągle jestem zdolny zafundować mu darmowy lot w kosmos, oczywiście bezpowrotny. Wystarczy, że jeszcze raz mi podpadnie, a już ja się nim zajmę. - Powiedział Walker, zwracając tym na siebie uwagę prawej części stołu, po której nowy gospodarz tego domu próbował wciągnąć do rozmowy nieco zagubioną przedstawicielkę płci pięknej.
Katelyn spojrzała na niego groźnie, po czym zaczęła mu grozić palcem, wymachując nim tuż przed nosem czarnowłosego. Jego jednak jeszcze bardziej to rozbawiło, tak samo jak i dziewczynę. Pomimo tego nie cofnęła dłoni, nawet gdy jej twarz wykrzywił lekki uśmiech:
- Nie waż mi się go nawet tknąć! To mój ukochany kompan do... praktycznie wszystkiego. Poza tym, zazdrościsz mu jego uroku i słodkości, dlatego jesteś dla niego aż tak bardzo niemiły.
Alex przyłożył teatralnie dłoń do klatki piersiowej i spojrzał z zaskoczeniem oraz urazą na swoją rozmówczynię, mówiąc:
- Jak mogłaś coś takiego powiedzieć? Złamałaś moje małe serduszko, porównując mnie do tej istoty pozbawionej perspektyw i wizji na przyszłość inną, niż tą spędzoną w twoim domu. Ja już dawno wykopałbym takiego leniwca na zbity pysk.
Przysłuchujący się ich rozmowie chłopak siedzący po prawej stronie Kat spojrzał z zaskoczeniem to na jednego, to na drugiego. W jego oczach mignęło także coś na kształt... zranienia? Nie omieszkał tego zauważyć czarnowłosy, jednak wolał zostawić to bez komentarza. Jeszcze przyjdzie czas, żeby zapytać się o tą dziwną reakcję.
- Tekliusz ma plany! - zaoponowała, trącając chłopaka w ramię - Chce zostać sławnym muzykiem. Słyszałbyś, jak pięknie śpiewa. A najlepiej mu wychodzi, kiedy drapię go za uszkiem. Jest wtedy taki uroczy, kochany, słodki i całuśny...
Alex uniósł ku górze dłoń, sygnalizując w ten sposób koniec rozmowy.
- Nie chce mi się słuchać, jak wymieniasz się z nim zarazkami. Jak chcesz, pogadaj o tym z Burgerem. Z pewnością wysłucha każdego słowa o cudownym i wspaniałym Tekliuszu.
Ta jak na zawołanie odwróciła się o 180°, zasypując chłopaka siedzącego po jej prawej stronie słowotokiem o niepowtarzalności tej idealnej istoty. Natomiast mina jej "rozmówcy" z każdą wymienianą zaletą zdawała się pogłębiać w jakimś mroku, coraz bardziej dostrzegalnym zarówno przez Walkera, jak oraz Katelyn. W końcu odchrząknął krótko i powiedział nieco załamanym głosem:
- Muszę go poznać. Wydaje się być interesującym człowiekiem.
Alex omal nie spadł z krzesła, a dziewczyna siedząca obok niego spojrzała szeroko otwartymi oczami na Aczpoleta. Czarnowłosy, po odzyskaniu równowagi wybuchnął głośnym śmiechem i oparł głowę na leżącej na stole lewej ręce, chcąc zakryć swoją twarz. Prawą dłonią natomiast co jakiś czas uderzał rytmicznie w blat stołu. Nie potrafił jednak ukryć niekontrolowanego drżenia ramion. Podobnie sprawa miała się z Katelyn, która zasłaniała usta dłonią i patrzyła roześmianym wzrokiem na Burgera. Ten, nie wiedząc o co chodzi, spoglądał zdezorientowany to na jednego, to na drugiego, oczekując odpowiedzi. Zbyt szybko jej jednak nie otrzymał.
- Tekliusz - zaczęła dziewczyna, kiedy czarnowłosy ponownie oparł się o krzesło, kręcąc głową - to mój kot. Jakoś nie toleruje tego tutaj - mówiąc, wskazała na starszego chłopaka - i zazwyczaj przemienia się wtedy w natrętnego kociaka wykazującego przychylność ludożercom.
Mina Burger King'a - bezcenna. Rozbawienie Katelyn - niedopisania. Zaciesz Alex'a - skarb. Z czego był tak wesoły?
Bo nigdy nie sądził, że ktoś może być zazdrosny o kota. Jednak nowy członek klanu ma najwidoczniej na tyle niską samoocenę, że rywalizuje o względy dziewczyn z kotami. Nietrudno było się tego domyślić, jeśli brało się pod uwagę wszystkie fakty i okoliczności obecnej sytuacji, a także to zmieszanie ze strony jasnowłosego. Kiedy Walker ogarnął się na tyle, by wymówić chociaż kilka słów bez wybuchu śmiechu, wstając rzucił w stronę przywódczyni, klepiąc ją delikatnie po ramieniu:
- Chodź, pan Aczpolet musi teraz przyswoić nowe informacje. W tym czasie obsłużymy się sami i zrobimy sobie herbatkę. Co ty na to, Kotek?
W odpowiedzi otrzymał kuksańca między żebra zaraz po tym, jak dziewczyna wstała i ruszyła za nim w stronę szafek.
- Zgoda, ale nie jestem Kotek. - Odpowiedziała.
Czarnowłosy pokręcił głową z dezaprobatą, obejmując ją ramieniem i mówiąc:
- Dobra, w takim razie będziesz Casper. Muszę znaleźć tylko jakąś mąkę...
- Ani mi się waż, dziadku. - Odpowiedziała, śmiejąc się pod nosem.
Alex w tym czasie odwrócił się w stronę pozostawionego przy stole jasnowłosego chłopaka, a jego uśmiech przypominał ten należący do obłąkańców lub człowieka opętanego przez demony.
---
<Bergen? Kotek? >:3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz