Obudziłem się w salonie na kanapie. Po woli zmieniałem pozycję z leżącej na siedzącej, zwalając z siebie kota. Nie do końca wiedziałem co się stało. Przetarłem oczy. Wciąż nie najlepiej się czułem, miałem wrażenie, że obudziłem się z bardzo długiego snu, lecz wciąż byłem zmęczony. Miałem pewność, że gdy tylko przymknę oczy na dłużej, niż kilka sekund, to zasnę. Poza tym zamarzałem, dosłownie…
-Jak się czujesz?-Tsugi zauważył, że się obudziłem. Musiał mnie tu przenieść.
-Mogło być gorzej…- w tym momencie chciałem oprzeć się na ręce, ale poczułem ból. Podwinąłem rękaw i zobaczyłem nadgarstek w kolorze śliwki.
-Nic innego cię nie boli?-spytał z…troską? Zaprzeczyłem ruchem głowy. Musiałem złapać jakieś choróbsko, nigdy nie byłem zbyt na nie odporny. Przeszły mnie ciarki. Tsugi to widząc usiadł koło mnie i delikatnie przyłożył swoją rękę do mojego czoła. Była tak przyjemnie ciepła…
-Jakim cudem jesteś taki wychłodzony?- Potem przyłożył rękę do mojego policzka, a później złapał za dłoń. Był jak taki grzejnik. Wstał i ruszył na górę, a ja śledziłem go pół martwym wzrokiem. Wrócił taszcząc ze sobą gruby koc. Znów usiadł obok, opatulając mnie kocem.
-Dziękuję-powiedziałem z wdzięcznością. Jednak było mi tylko trochę cieplej. Wciąż, co jakiś czas miałem ciarki.
-Poczekaj, mogę na chwilę ten koc?- spytał, a ja się odwinąłem. Wziął go i opatulił nas obojga. Wtedy przyciągnął mnie bliżej i przytulił. Nie miałem siły się sprzeciwiać. Poza tym było to przyjemne, był taki ciepły, miałem wrażenie, że jest uczłowieczeniem kaloryfera. Oparłem głowę o jego tors i nawet nie zauważyłem kiedy usnąłem…
---
<Tsugi? Dopiero teraz ogarniam, ale ze mnie tępa istota, a zarazem nieporadna…Dziękuję Alex <3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz