wtorek, 14 marca 2017

Od Tsugi'ego cd. Aiden


Chłopak leżał leniwie mocno przytulony do mnie. Czasami powiedział coś cicho przez sen. Natomiast ja przypatrywałem biegającym jak zwykle wieczorem kotom. Robiło się coraz ciemniej, a ja choćbym chciał nie dał bym rady zasnąć. Wypiłem za dużo kawy. To wszystko jej wina... Szatany zmęczone uganianiem się za sobą przyszły do nas na kanapę.

***

Nie spałem tej nocy od nadmiaru kokainy tfu! Kofeiny. Poza tym ta noc nie była zbyt przyjemna z powodu tego, że Ben spał mi na nogach i wbijał mi pazury w nogi. Zwaliłem kota z nóg i powoli wyczołgałem z pod koca tak by nie obudzić Aiden'a. W końcu było dopiero piętnaście po siódmej... ruszyłem szybkim aczkolwiek cichym krokiem do kuchni. Wyjąłem puszkę z kocią karmą i nałożyłem do miski poczym zrobiłem płatki. Szatany jakby od tygodnia nie jadły rzuciły się do jedzenia. Po chwili do kuchni wszedł Aiden, który wyglądał owiele lepiej niż wczoraj. Chłopak uśmiechnął się do mnie i usiadł przy stole. Podałem chłopakowi miskę z płatkami i usiadłem na przeciwko niego-
-I co? Czujesz się lepiej?-spytałem chłopaka, który aktualnie powoli jadł płatki-
-Lepiej, ale nadal nie jest... aż tak dobrze-odpiedział. Przynajmniej nie zemdleje...

***

Chłopak położył się na kanapie. Kazałem mu pójść do góry bo na tej skale się nie wyśpi. Oczywiście musiał zaprzeczyć-
-Nie trzeba...-jasne, jasne. Nadal nalegałem by poszedł, ale jego odpowiedź była ciągle taka sama, a mianowicie ,,N-I-E". Westchnąłem cicho i zagroziłem Aiden'owi-
-Posłuchaj, jeśli nie pójdziesz tam z własnej woli to cię tam zaniosę rozumiesz?-on tylko popatrzył na mnie wzrokiem jakby chciał powiedzieć ,,Na dajesz". Podszedłem do chłopaka i chwyciłem go w brzuchu. Ruszyłem szybkim krokiem do schodów. Aiden cały czas próbował się wyrwać, ale bez skutecznie.

***

Posadziłem chłopaka na łóżku i poinformowałem go, że każda próba ucieczki będzie bez skuteczna. Oczywiście i tak próbował uciec mały drań... skończyło się na tym, że leżeliśmy oboje na łóżku, a w sumie tylko ja bo on leżał raczej na mnie. Był czerwony jak buraczek...

<Aidennn? :-)) ?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz