- Super, to trochę dziwne imię, ale wiesz. - odpowiedziałem.
Potem poszliśmy razem do mojej jaskini. Oprowadziłem po niej Fryderyka i zrobiłem dla niego przytulne miejsce.
- Dzięki. - odpowiedział.
Czułem, że się zaprzyjaźniamy. Był dla mnie coraz milszy. Ja zawsze byłem miły i jak mówi moje imię, serdeczny. Nie musiałem się zmieniać, byłem idealny. Byliśmy do siebie podobni. Tak samo fajni. Czułem jak moje uczucie do tej pięknej ciemnowłosej damy ustawało, a bardziej zależało mi na moim nowym kumplu, którym był Fryderyk. Przypominał mi Pruta. Był wspaniały, ale nie prawdziwy...
- Fajny dom. - powiedział Makaron (tak nazywałem Fryderyka).
---
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz