Był słoneczny dzień. Siedziałam właśnie w słońcu na polanie i rysowałam. Mój obrazek przedstawiał dwa wróble, które właśnie skakały po zielonej, świeżej trawce. Tak właściwie, to nie miałam, co robić. "Może pójdę z kimś sobie pogadać? Może dowiem się czegoś ciekawego?" - pomyślałam. Wybrałam się w drogę powrotną. Nie chciało mi się jednak iść, więc wyczarowałam sobie mgiełkę, na której poleciałam w stronę naszej osady. Już z daleka zauważyłam Alexa. "Ciekawe, co tam porabia" - pomyślałam. Sprawiłam, że mgiełka zniknęła a ostatnie kilka metrów przeszłam. Alex siedział na ławce i wcinał czekoladę. Nieśmiało podeszłam i usiadłam obok niego.
-Hej - powiedziałam nieśmiało.
-No hejka - odpowiedział Alex. Najwyraźniej czekolada sprawiała, że miał świetny humor. - Co tam u ciebie ciekawego Senilla? - powiedział.
-Nie mam co robić... - odpowiedziałam przeciągle. -Lubisz jagody? - zapytałam nieśmiało nie znając odpowiedzi.
-Lubię. Dlaczego pytasz? - zostawił chwilowo czekoladę, jednak zaraz wziął kolejną kostkę do ust.
-Może pójdziemy do lasu ich poszukać? Naprawdę umieram z nudy - powiedziałam odrobinę odważniej, delikatnie się uśmiechając.
---
<Alex?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz