-Czasem tak mam, to przez astmę- powiedział próbując tłumić napad duszności. Nie wiedziałem, że jest chory, a nie posiadałem inhalatora. Wtedy coś sobie przypomniałem. Wstałem, wstawiłem wodę i wyjąłem z szafki…kawę. Nasypałem dwie łyżeczki do szklanki i czekałem na wodę. Tsugi obserwował co robię. Zalałem i podstawiłem mu pod nos szklankę.
-Po co to?- Spytał patrząc na ciecz w szkle.
-Kofeina pobudza prace płuc – Rzekłem przysuwając szklankę jeszcze bliżej. Mój ojciec miał astmę, a gdy nie miał inhalatora, matka robiła mu kawę. Zazwyczaj pomagało. Tsugi zaczął pić. Usiadłem i wróciłem do rozmyślania, wciąż unikając jego wzroku. Przez to co się stało czułem się nieswojo. Jednak, nie chciałem tracić jego towarzystwa. Nie miałem ochoty znów być sam, nie chcę aby ktokolwiek znów mnie opuszczał, nie zniósł bym tego…
***
Podstawowa wieczorna rutyna i każdy w swoich ,,sypialniach’’. Siedziałem w moim ulubionym miejscu na dywanie głaszcząc Benia. Wtedy przytargał się też Nekuś i zostałem otoczony z obydwu stron. Przesunąłem się tak, aby być opartym plecami o kanapę. Ostatecznie zwierzaki uciekły, bo znów zaczęły grasować po nocy. Wtedy usłyszałem kroki z góry…Tsugi? Zszedł po schodach i ruszył w moją stronę. Usiadł koło mnie, byłem trochę zdziwiony. Czemu on nie spał? Po mimo tego tygodnia, wciąż nie byłem zbyt przyzwyczajony do człowieka. Jednak coraz lepiej czułem się w jego obecności, pomijając tamtą sytuację…
-Tsugi nie śpisz?- spytałem nawet nie zwracając głowy w jego stronę. Siedziałem skulony, a on obok mnie. Wpatrywałem się w ciemność.
-Nie mogę spać przez tą kokainę…Phu! Kofeinę
-Czy ja o czymś nie wiem? –spytałem a Tsugi cicho się zaśmiał. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, aż w końcu przerwałem milczenie, wciąż skupiony na tak bardzo interesującej czerni.
-Tsugi…
-Hmm?
-Co to dzisiaj było…?-Spytałem tym razem patrząc na niego
---
<Tsugi? Kokosz ja cię też kckckkckckckkc, ale cierp c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz