piątek, 27 stycznia 2017

Od Yvris'a

Wtorkowy dzień pracy Yvris zaczął wcześnie, jak zresztą miał to w zwyczaju robić codziennie, będąc rannym ptaszkiem, którego z łóżka wyganiało może nie tyle wschodzące właśnie słońce, co raczej poczucie obowiązku i odpowiedzialności. Wiedział świetnie, że nie darowałby sobie, gdyby odważył się spóźnić do pracy choć kilka minut, nie wspominając już nawet o jakimkolwiek wzięciu nieplanowanego wolnego, i do końca dnia chodziłby jeszcze bardziej struty niż zazwyczaj, zawiedziony samym sobą. A że z jego doświadczenia wynikało, iż zdecydowanie lepiej jest unikać dni "złych", skupiając się raczej na tych "przeciętnych", "zwykłych", przeplatanych sporadycznie "całkiem niezłymi" czy też nawet "prawie dobrymi", to do pracy udawał się z tak dużą dozą zadowolenia, na jaką tylko było stać zawiedzionego życiem, niespełnionego literata.
Wtorkowy dzień pracy nie należał do najgorszych. Był spokój, była niczym niezmącona cisza, a nader wszystko - co już co prawda nie było aż tak niezaprzeczalnie piękne, biorąc pod uwagę poziom wykształcenia na tej wsi, na której Guthrie zmuszony był siedzieć, ale wciąż miało swoje uroki - bardzo mała liczba osób obecnych w budynku. Można byłoby pokusić się nawet o stwierdzenie, że ten dzień był w miarę przyzwoity.
Przynajmniej dopóki gdzieś koło południa do biblioteki nie zajrzał Telo, jak zwykle promieniejący energią w ten swój dziwny, działający na nerwy sposób, i jak gdyby nigdy nic nie położył na kontuarze książki w zielonej oprawie, na prawym brzegu splamionej czymś brązowo-bursztynowym.
Yvris zmierzył plamę wzrokiem jasno mówiącym, że już dawno rzuciłby się jej do gardła gdyby tylko takowe posiadała.
- Co to ma być? - zawarczał, przerywając nagle spisywanie niedawno dostarczonych ze stolicy tomów, niczym drapieżnik zamierający w bezruchu na widok ofiary i szykujący się do ataku. I, biorąc pod uwagę burzącą się w nim na widok plamy na jednej z jego książek wściekłość, mogło być to jednak dość trafne porównanie.

<Wkurzony plamą Yvris raz, jak ustalone, prosz.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz