Ale cóż, widocznie przekonanie Silvera wcale nie pomogło waderze, bo wciąż miała wątpliwości.
-Wiem. Ale przecież mogę być tylko na chwilę.
-Och nie pie*dol....Znaczy, oczywiście, że nie! Wiesz, że lubię takie długie spacery?-uśmiechnął się, a ta spojrzała na niego spojrzeniem pt. "WTF, co ty gadasz? No ale okej, jak chcesz robić z siebie idiotę."
-To co, wracamy?-zapytał, zbity z tego bardzo nędznego tropu, jakim było gadanie o długich spacerach i...Ekhem...
-Cały czas to robimy.-rzekła, śmiejąc się.
***
W końcu dotarli na miejsce. Pierwszy odruch, jaki wykonał basior, to, oczywiście, powitanie swojej służby.
-ISABELLE!-ryknął na całą, bardzo obszerną siedzibę. Czarna wadera od razu podbiegła ze służalczą miną.
-Tak, panie? Od razu mówię, żadni niepożądani goście nie naszli na nasze tereny.
-ZRÓB COŚ DO JEDZENIA! I TO JUŻ, MAMY GOŚCIA...Yyy...-widząc minę Dessin, zmienił ton-Znaczy...Yyy...Proszę, zrób coś do jedzenia w trybie nał, bo mamy gościa i ten, no, to nie byłoby fajne jej niczym nie poczęstować...Okej, Isabelle?
Wyraz twarzy i postawa Isabelle nie wyrażała nic poza głębokim szokiem.
Ogólnie, to gdyby był w korytarzu wejściowym ktoś poza nią i dwoma strażnikami przy wejściu (którym, swoją drogą, opadły szczeny) to Silver miałby cały przedsionek pełen "trupów". Wszyscy byli przyzwyczajeni do dość głośnego i mało grzecznego wydawania rozkazów, a słowo "proszę" pojawiało się tutaj tak często jak ruskie pierogi-czyli nigdy. Nic więc dziwnego, że był to po prostu wybuch mózgu dla takiej biednej samicy.
-Isabelle? Halo?-szepnął basior.
Zero odpowiedzi.
-Isabelle? Nie rób jaj i rusz się!
Znowu nic.
-ISABELLE TY LENIWY WORKU KARTOFLI RUSZ SWOJE GRUBE DUPSKO I DO ROBOTY!-krzyknął, wkurzony i nie mogąc powstrzymać swojego powołania, jakim jest, za przeproszeniem "darcie mordy".
Natomiast to już podziałało, bo ta kiwnęła lekko głową i zaczęła szybko mrugać, po czym rzekła:
-T-tak, o panie. MARIOLA!-krzyknęła w stronę kuchni. Po chwili pojawiła się owa różowa wadera, która wcześniej została posądzona o "zdradę za skrzydła".- Przygotuj kolację na dwie porcję. Taką wystawną. Masz dziesięć minut.-Mariola zlustrowała wzrokiem Silvera i rzekła:
-Aż tak chce pan pobić rekord Guinessa na najbardziej otyłego wilka?
-TO NIE DLA MNIE TY IDIOTKO, MAMY GOŚCIA, WIĘC OKAŻ TROCHĘ SZACUNKU ALBO SKAŻĘ CIĘ NA WĄCHANIE CUDZYCH SIKÓW...To znaczy...sprawdzania znaczeń terenu. ROZUMIEMY SIĘ?!
-T-taa...
Nagle Isabelle spojrzała na Dessin. Ta leżała na na podłodze i zanosiła się śmiechem.
-Jeśli u was tak zawsze, to chcę tu zamieszkać. To lepsze niż amerykańska komedia!
***
-Proszę, o panie.-rzekła różowa wadera, kładąc przez Silverem ostatni półmisek z pieczonym
-CO TO ZA BOBKI MI PODAJESZ?! JA CHCĘ JEŚĆ, A NIE ZLIZYWAĆ RESZTKI Z TALERZA!
-Zamknij się, Silv.-rzekła Dess, ale on spojrzał się na nią, marszcząc się. Ona jadła w najlepsze prawie wszystko, co jej podano. On tknął jedynie pieczeń z łosia, jedyne "godne" danie. Nagle spostrzegł niosącą olbrzymi świecznik waderę w beżu, która, jednym tupnięciem o posadzkę zapaliła wszystkie knoty.
-Skąd wytrzasnęłaś ten podtrzymywnik na płonące topiące się cośki?-basior był pod wrażeniem. Pierwszy raz widział coś takiego. Dessin parsknęła w swój gulasz.
-Był w łupach z okolicznego miasta ludzi.-odparła wadera beznamiętnie.
-Jak skończymy, przenieś mi to coś do sypialni, podoba mi się.-rzekł. Biała wadera siedząca na przeciwko niego znowu zaczęła chichotać brudząc nos sosem.- Co znowu?- zapytał, widząc to.
-Już wiem, co ci kupić na urodziny, hehe.
-Co?
-Taki sam świecznik, tylko na sufit.
-Uooou...Kurde!-mruknął po chwili.
-Co?
-Teraz ja będę ci musiał coś kupić!
-Oj tak, nie odpuszczę ci tego.-zaczęła się śmiać. Silver był oburzony, ale szybko się rozchmurzył.
Skończyli jeść. Pozostawała jeszcze kwestia spania.
-Isabelle, umieść Dessin w sypialni gościnnej.-rzekł basior władczym (bardzo) tonem. Ta jednak stała.
-Nie stój tak, słyszałaś rozkaz!
-Ale mi nie mamy sypialni gościnnej.-powiedziała cicho wilczyca, czekając na wybuch króla.
-COOOOOO? JAK TOOOOO?
-Tak to. Nigdy nie kazałeś nam jej zbudować.
-TO TRZEBA BYŁO O TYM POMYŚLEĆ, MOJA DROGA!
-Ostatnio, jak parzyłyśmy z Mariolą, Beatą i Stellą melisę bez twojego pozwolenia zrobiłeś nam panie awanturę.
-Nie chodziło mi wtedy o to, że ją parzyłyście bez pozwolenia.-rzekł cicho.-Tylko o to, że mi nic nie zostawiłyście!
-Myślałam, że gardzisz herbatkami ziołowymi, o panie.
-Nie gardź nimi, bo jeśli tak dalej pójdzie będziesz musiał je regularnie przyjmować-powiedziała Dessin.
-A zamilcz. Idź ćpać na dworze.
-CO?-zdębiała. Ja NIE ćpam!
-O matko, chodziło mi o spanieeee.-ziewnął.-Śpij na dworze albo ze mną. Chyba, że lubisz spać na podłodze, to wyjątkowo pozwolę ci klapnąć w składziku. ALE TYLKO RAZ!
-Dobra. Śpię u ciebie.
-No i fajno.-wadera pobiegła do sypialni. O dziwo wiedziała, gdzie to jest. On postanowił się nie śpieszyć. Wszedł i aż oniemiał. Ona leżała sobie w najlepsze na JEGO łóżku.
-Hmm, wygodnie tu u ciebie.-mruknęła.
-Ej, WYPAD Z MOJEGO ŁOŻA!-nagle przypomniał sobie do dobrych manierach-Znaczy, yyyy... Chyba będziemy musieli się tu zmieścić. Suń się.
<CDN, i to już 18+ ( ͡° v ͡° )>
JAKIE TO PIEEEEKNE <332 :3333 *^****
OdpowiedzUsuńNO FJEEEEM <3
Usuń