Jeszcze raz spojrzał na wciąż nie do końca wypełnione dokumenty zalegające przed nim na biurku i po chwili namysłu z ciężkim westchnieniem zebrał je w jeden równy stosik. Trudno, skończy pracę jutro z samego rana, teraz i tak nie miałby jak się skupić - nie z Telo wiszącym nad nim z tym swoim uśmiechem i jasnymi ślepiami. Choć musiał przyznać sam wobec siebie, że obecność magika okazała się nieco mniej męcząca i nieco bardziej przydatna niż sądził z początku; sam nie uporałby się z wypełnianiem wszystkiego prawdopodobnie aż do końca dnia. A skoro już zagonił młodszego mężczyznę do pracy, to sumienie i kultura osobista zgodnie podpowiadały mu, że najzwyczajniej w świecie wypada się jednak ugiąć i pójść z nim na tę kawę czy co to tam miało być. Tak w ramach podziękowań.
Nie żeby mówił, że gdyby tylko mógł, to nie siadłby z powrotem do pracy i nie wychodził z pracy aż do późnego wieczora. No, ale może nic się nie stanie jeśli ten jeden jedyny raz zamknie bibliotekę te trzy godzny wcześniej?
- W porządku - mruknął, odruchowo przesuwając dokumenty w jeden róg biurka, tak, by za bardzo mu jutro nie przeszkadzały. Uparcie obserwował przy tym swoje własne dłonie, zupełnie jakby bardzo nie chciał patrzeć w twarz Telo, ani nawet w ogóle w jego kierunku. - Możemy iść do tej kawiarni jeśli tak bardzo ci na tym zależy.
---
<Tylko sobie nie wyobrażaj Bóg wie czego. To tylko taka forma zapłaty za pomoc.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz