poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Od Yvris'a c.d Toluen

Yvris zmarszczył brwi, słysząc słowa swojego świeżo upieczonego pseudopomocnika. Pobrzmiewał w nich ten dziwny, specyficzny i bardzo dla Telo typowy rodzaj samozadowolenia, który trochę zbyt często sprawiał, że bibliotekarz odnosił nieodparte wrażenie istnienia ukrytego żartu, chowającego się gdzieś tam, nie tak znowu głęboko. Żartu, którego praktycznie nigdy nie udawało mu się ani wyłapać, ani tym bardziej zrozumieć.
Jeszcze raz spojrzał na wciąż nie do końca wypełnione dokumenty zalegające przed nim na biurku i po chwili namysłu z ciężkim westchnieniem zebrał je w jeden równy stosik. Trudno, skończy pracę jutro z samego rana, teraz i tak nie miałby jak się skupić - nie z Telo wiszącym nad nim z tym swoim uśmiechem i jasnymi ślepiami. Choć musiał przyznać sam wobec siebie, że obecność magika okazała się nieco mniej męcząca i nieco bardziej przydatna niż sądził z początku; sam nie uporałby się z wypełnianiem wszystkiego prawdopodobnie aż do końca dnia. A skoro już zagonił młodszego mężczyznę do pracy, to sumienie i kultura osobista zgodnie podpowiadały mu, że najzwyczajniej w świecie wypada się jednak ugiąć i pójść z nim na tę kawę czy co to tam miało być. Tak w ramach podziękowań.
Nie żeby mówił, że gdyby tylko mógł, to nie siadłby z powrotem do pracy i nie wychodził z pracy aż do późnego wieczora. No, ale może nic się nie stanie jeśli ten jeden jedyny raz zamknie bibliotekę te trzy godzny wcześniej?
- W porządku - mruknął, odruchowo przesuwając dokumenty w jeden róg biurka, tak, by za bardzo mu jutro nie przeszkadzały. Uparcie obserwował przy tym swoje własne dłonie, zupełnie jakby bardzo nie chciał patrzeć w twarz Telo, ani nawet w ogóle w jego kierunku. - Możemy iść do tej kawiarni jeśli tak bardzo ci na tym zależy.

---

<Tylko sobie nie wyobrażaj Bóg wie czego. To tylko taka forma zapłaty za pomoc.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz