wtorek, 6 czerwca 2017

Od Alex'a cd. Katelyn


Tak naprawdę mało obchodziło go teraz, co stanie się z tym przebrzydłym, wyliniałym oraz wrednym kociskiem. Chciał bowiem, aby jego właścicielka miała jakąś nauczkę oraz radę na przyszłość, aby nie zadzierać z jego psem. Kto widział bowiem okładać zwierzaka gałęzią tylko i wyłącznie za samą obecność? Co racja to racja, Aker lubi sobie poszczekać oraz pogonić swoich odwiecznych wrogów, ale karanie go za te rzeczy można porównać do chęci zabronienia kotu miauczenia czy też samotnych wędrówek, z których owy gatunek jest tak dobrze znany. Alex postawił więc na równouprawnienie tych dwóch jakże różnych od siebie istot, nie robiąc kompletnie nic w tej sprawie. W takim postanowieniu wytrzymał ledwo trzy minuty, w czasie których zarówno odgłos wydawany z zadowolonego nową zabawą psa oraz okrzyki wyrażające zdenerwowanie przywódczyni zdążyły w znacznym stopniu umilknąć. Po tym czasie westchnął głęboko i we wtórze cichej łaciny wymrukiwanej pod nosem, ruszył w kierunku, w którym ostatni raz widział tą całą trójkę. Nieco minęło, nim znalazł ich w podobnej sytuacji, jak poprzednio. Towarzysz chłopaka znów ujadał jak najęty, a dziewczyna próbowała zagrodzić mu drogę, zupełnie jakby był jakimś potomkiem jaszczurek i potrafił chodzić po drzewach, które szczególnie upodobał sobie Tekliusz. Niestety, nie pomogło gwizdanie ani nawoływanie pupila, toteż czarnowłosy zmuszony był do podejścia i złapania za jego kark, ciągnąc przy okazji w przeciwną stronę. Zwierzak z początku stawiał opór, lecz w końcu uległ "namowom" swojego właściciela, pozwalając się odciągnąć od tego całego harmidru. Dla pewności Alex uklęknął przy nim, wzmacniając jednocześnie uścisk wokół szyi psa, by temu nie przyszło ponownie do głowy zaatakować pupila przywódczyni. Jak natomiast zareagowała ona sama? Wyglądała, jakby samym swoim spojrzeniem chciała wypalić dziurę zarówno w osobie będącej naprzeciwko niego, jak i jego zwierzaku. Ci nie pozostali jej dłużni, odpowiadając tym samym, jednak ze zdwojoną siłą. Ów wojna na spojrzenia trwała niemal całą minutę, która zakończyła się kapitulacją z lekka podnerwionej Katelyn.
- Czy ty nie potrafisz trzymać tego psa na smyczy? Albo załóż mu kaganiec...
- Nie będziesz mi mówić, jak mam zachowywać się wobec własnego psa. Równie dobrze ja też mogę kazać ci pozbyć się tego wrednego sierściucha, który zapewne już teraz obmyśla nowy plan na to, jak bardziej utrudnić mi życie.
Jak na zawołanie kot zeskoczył z drzewa, lecz zamiast zatrzymać się przy swojej właścicielce, ruszył niezbyt zgrabnym pędem w stronę Aker'a. W połowie drogi czarnowłosy zobaczył, jak łapy jego wroga wyposażone zostały w pazurki, pozostawiające po sobie małe wgniecenia w ziemi. Zareagował intuicyjnie, wstając oraz zastępując drogę temu małemu króliczkowi samego Lucyfera, który mimo tego się nie zatrzymał. Z całej siły - wynikającej z wagi (niestety, szczupłą sylwetką nie grzeszy), a także rozpędu - wbił się zatem w nogę Alex'a, który dał o tym znać jedynie poprzez wściekłe spojrzenie, kiedy zwracał się w stronę dziewczyny, mówiąc i przy okazji wskazując na swoją nogę:
- Oto dowód na to, że ten zwierzak jest nienormalny i powinien zostać uśpiony albo coś w ten deseń. Na mnie to nie robi większego znaczenia, ale pomyśl sobie, co by było, gdyby ktoś inny był na moim miejscu. Przecież ten zwierzak jest jakiś podejrzany, nie wspominając o tym, że zachowuje się jak człowiek. Mam chociaż nadzieję, że zaszczepiłaś go przeciwko wściekliźnie... - widząc zagubiony wzrok przywódczyni klanu ludzi, dopowiedział - Czyli jednak nie. No to pięknie, po prostu cudownie.
Lekko wprowadzony z równowagi, bez zbędnych ceregieli oderwał naprzykrzającego się mu już od czasu pierwszego spotkania Tekliusza od swojej nogi, resztkami strzępków sumienia powstrzymując się od rzucenia nim na odległość. Zamiast tego puścił go na ziemię, a ten niemal natychmiast pobiegł w kierunku swej właścicielki, nieznacznie podkulając ogon. Następnie Walker, patrząc w stronę psa, wykonał ponaglający gest głową, dodając:
- Chodź, spadamy stąd. Nie mam zamiaru więcej widzieć tego czegoś na oczy.
Pies, wyczuwając emocje targające swoim panem, usłużnie poszedł za nim w stronę osady, nie zwracając uwagi na nic poza równym tempem oraz podążaniu krok w krok za chłopakiem. Ani jeden, ani drugi nie odwrócił się już więcej w stronę postawionej w kompletnym osłupieniu Katelyn, trzymającej na rękach swojego małego towarzysza.

- - - 

<Kotek? Wybacz bezsens, ale mam dzisiaj zły dzień i musiałam jakoś pozbyć się tego czegoś... I tak jak obiecałam, 666 słów >:3 No i życzę powodzenia ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz