- Cieszę się bardzo, że jednak się zdecydowałeś - stwierdził, starając się, by jego ton głosu mimo wszystko zbyt mocno nie zdradzał, jak bardzo się cieszy. Szczególnie że drugi mężczyzna nie wydawał się jakoś wyjątkowo zachwycony wizją wypadu, który właśnie sam zaproponował, a Telo naprawdę bardzo nie chciał, by postanowił jednak zmienić zdanie. Koniec końców nie wiedział przecież, kiedy - i czy w ogóle - nadarzy się kolejna taka okazja.
Jeszcze trochę minęło, zanim Yvris upewnił się, że między regałami nie pałęta się jakiś zbłąkany czytelnik, zamknął bibliotekę i trzy razy sprawdził, czy na pewno jest dobrze zabezpieczona przed wszelkimi książkokradami. Młodszy mężczyzna czekał w milczeniu, niekoniecznie cierpliwie, usadowiwszy się po turecku na niskim murku oddzielającym trawnik od wąskiego, pofałdowanego miejscami przez korzenie rosnącego nieopodal dębu chodnika. Zaczął bawić się zerwanym źdźbłem trawy, próbując przypomnieć sobie, jak się na nim grało.
Uśmiechnął się do bibliotekarza, gdy ten w końcu wrócił, i wstał, odruchowo chowając trzymaną w ręce trawę do kieszeni.
- Gotowy? - zagadnął wesoło. - Jestem pewien, że spodoba ci się nowy wystrój Italiany. Od razu przyszedłeś mi na myśl, gdy go zobaczyłem.
---
<Wcale nie znam dobrze właściciela, który wcale nie da nam najlepszego stolika.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz