Pomknęła niezauważona do pobliskiego lasu. Lubiła tam chodzić, jednak obowiązki nie pozwalały na to. Czasami jednak wymykała się do tego magicznego miejsca. Niestety, potem miała jeszcze więcej pracy.
Uśmiechnęła się sama do siebie i rozejrzała się. Pobiegła bezszelestnie w głąb lasu. Tam usiadła na pobliskim pniu. Westchnęła. ,,Jestem tu sama..." - pomyślała. Niestety to nie było prawdą, zza drzewa za nią wyszedł czarny koń. Dziewczyna wstała i odwróciła się. Popatrzyła na niego przerażona i wyciągnęła obie ręce. Powoli. Zaczęła się powolutku cofać. Koń natomiast szedł do przodu. Z każdym krokiem Kat w tył, on szedł do przodu. Dziewczyna westchnęła i opuściła ręce.
- Koniu, czemu za mną idziesz? - zapytała.
Taaak, bo koń na pewno jej odpowie. Czekaj. To magiczna kraina, tu wszystko może się zdarzyć. Katelyn podeszła do niego bardzo powoli. Wyciągnęła jedną rękę.
- No chodź... Gdzie Twoja pani? - zapytała.
Istotą podeszła do niej. Dziewczyna była przekonana, iż koń da jej się pogłaskać. Zdziwiła się, zwierzę poszło przed siebie.
- Czekaj! - zawołała i pobiegła za nim.
***
Czarny doprowadził ją do małego domku. Był w złym stanie. Może w środku jest lepiej? Na zewnątrz nie wyglądał zbyt dobrze. Popatrzyła na zwierzę i zapukała do drzwi. Po chwili otworzyła dziewczyna. Nie wyglądała zbyt sympatycznie.
- Jam jest Katelyn Moon - zastępca przywódcy tego oto stronnictwa. - ukłoniła się. - A tak na poważnie, ten koń do mnie przyszedł i zaprowadził mnie tu.
Dziewczyna popatrzyła na czarnego uciekiniera.
- Dark Knight! - podeszła do niego i pogłaskała go. - Gdzie ty byłeś?
Katelyn przypatrywała się tej scence.
- A ty skąd jesteś? - zapytała czarnowłosa stojąca obok zwierzęcia.
- Ja? Stąd. - odpowiedziała.
---
<Evelyn? Wena chyba jakoś powróciła. Jestem zadowolona z początku, z końca nie zbyt. Ale jakoś wyszło. Mam nadzieję, że w miarę szybko odpiszesz. Jak masz jakieś pytania, to oczywiście możesz je napisać do mnie na hw, a ja ci wyjaśnię.>
Super, bardzo mi się podoba :) Weny życzę!
OdpowiedzUsuń