Klany

Strony

poniedziałek, 22 maja 2017

Od Senill cd. Alex


Przeszedł mnie dreszcz mający w sobie zarówno strach jak i odrazę. Minęła minuta czy dwie, nim opanowałam panikę. Wzięłam głębszy oddech i powoli odwróciłam się w stronę tego makabrycznego widoku. Patrząc na to istne miejsce grozy, jakaś myśl mi się nasuwała. Wiedziałam, o co tu chodzi. Wiedziałam, dlaczego to się stało. Jednak nadal nie mogłam skojarzyć, o co tu chodzi... Gdy nagle mnie olśniło. I jednocześnie zemdliło ze zdwojoną siłą.
-Zagłada... Kotów... - wydusiłam bardzo cichym szeptem ze zduszonego gardła. Byłam prawie pewna, że stojący obok chłopak tego nie usłyszał, jednak ten zaskoczył mnie swoim dobrym słuchem.
-Na to wygląda. - dodał obojętnie, jak gdyby w ogóle nie robiło to na nim wrażenia. Choć takie było silne wrażenie, wiedziałam, że nie jest mu to całkiem obojętne. Z jego oczu wyczytałam, że jest odrobinę zaskoczony. Emanowała również od niego ogromna ciekawość oraz odrobina, ledwo wyczuwalna nutka strachu. Chciałam jeszcze raz zapytać chłopaka, czy nie moglibyśmy wrócić poprostu wrócić do domów, jednak doskonale wiedziałam, że on się nie zgodzi. Zbyt go to zaciekawiło. Postanowiłam więc skorzystać ze swoich umiejętności nabytych w dzieciństwie. Z ogromnym trudem opanowywując mdłości zbliżyłam się do jednego kociego truchła leżącego w krwi. Z jeszcze większą odrazą stwierdziłam, że omało co nie nadepnęłam na jego leżącą nieopodal łapę. Powstrzymując panikę przyklękłam przy szczątkach ciała. Przez cały ten czas Alex przyglądał mi się z ciekawością. "Zastanawia się pewnie ile jeszcze wytrzymam bez wymiotowania" - stwierdziłam i ironicznie uśmiechnęłam się w duchu zastanawiając się jak żałośnie muszę wyglądać.
-Blee - wydałam z siebie krótki, cichy oddźwięk obrzydzenia, jakie się we mnie znajdowało w danym momencie. Zamoczyłam dwa palce prawej ręki w krwi i powąchałam ją, po czym szybko wytarłam krew o trawę. Czułam ogromne mdłości. Chłopak musiał zauważyć, że zaraz mogę stracić przytomność, bo złapał mnie za ramię i odciągnął od kałuży.
-Są świeże... Mają najwyżej kilkanaście godzin... - powiedziałam cicho.
-Skąd to wiesz? - zapytał czarnowłosy z lekką niepewnością, jednak widząc mój stan, zrozumiał, że wytłumaczę mu to kiedy indziej. Sam podszedł do zwłok i zrobił to samo co ja, by mieć pewność, że się nie mylę. Ja w tym czasie otrząsnęłam się trochę. Gdy wrócił do miejsca, w którym parę metrów od kałuży siedziałam na trawie.
-Miałaś rację. - powiedział kiwając głową. W tym momencie dotarł do mnie fakt, który spowodował, że mdłości wróciły. Skoro zbrodni dokonano najwyżej kilkanaście godzin wcześniej, ten ktoś, lub, co gorsza, coś, mogło nadal się tu kryć. Jednak odpędziłam te myśli. -Musimy powiadomić o tym Katelyn. - chłopak skinął głową - złożymy jej nocną wizytę - uśmiechnął się łobuzersko, jednak był to słaby uśmiech, ponieważ pewnie nie w aż takim stopniu jak ja, ale odrobinę się tym niepokoił.

***
Gdy doszliśmy do domu Kat, przez okno widać było jeszcze słabe światło. Byłam ciekawa, co też może ona robić o tej porze. Alex głośno zapukał w drzwi. Po chwili w drzwiach stanęła przywódczyni klanu ubrana w piżamę.
-O co chodzi? Co was do mnie sprowadza o tak późnej porze? - zapytała i ziewnęła przeciągle. Pokrótce opowiedzieliśmy jej o naszym odkryciu. W zamyśleniu Katelyn szybko ubrała się, wzięła kilka niezbędnych rzeczy i ruszyliśmy w zaułek. Gdy tam doszliśmy stanęłam nieco z tyłu, ponieważ nie miałam ochoty na kolejną falę mdłości. Alex i Katelyn rozmawiali właśnie o tym, co widzą. Ja, nie wiedząc, co mogłabym zrobić, postanowiłam przybrać formę wilka i powęszyć dookoła. Wykonałam rękami znak ying-yang. Otoczyła mnie wodna mgiełka i po chwili stałam już na czterech łapach. Pociągnełam nosem. Krew. Krew krew krew. Wszędzie ten okropny zapach krwi. Ruszyłam w stronę dziwnie układającej się kępy trawy i wsadziłam w nią nos. Moim oczom ukazała się zakrwawiona siekiera. "Niedobrze. Najpewniej to narzędzie zbrodni." - pomyślałam, po czym krzyknęłam do Katelyn i Alex'a, by tu przyszli. Powęszyłam jeszcze trochę dookoła, ale nic prócz zapleśniałej kanapki nie znalazłam.
Mimo zapału Alex'a do dalszych poszukiwań, Katelyn zdołała go przekonać, abyśmy kontynuowali poszukiwania jutro. Wróciliśmy więc do swoich domów. Przez długi czas bałam się zasnąć. Kilkakrotnie sprawdziłam, czy wszystkie drzwi i okna są dobrze zamknięte. Zasunęłam też wszystkie rolety. Normalnie tego nie robiłam, ale dziś nie czułam się bezpiecznie. Po kilku godzinach leżeniu w łóżku i myśleniu nad tym, co się przydażyło tej nocy, w końcu udało mi się zasnąć.
Na następny dzień kontynuowaliśmy poszukiwania, jednak znów spełzły na niczym. Przeszukiwaliśmy również tereny dookoła miejsca zdarzenia, ale i tak nic to nie dało. Wieczorem usiedliśmy na trawie w miejscu, gdzie to się wszystko zaczęło. Zaułek pogrążał się w ciszy i mroku. Alex i Katelyn znów wdali się w rozmowę, a ja rozglądałam się dookoła myśląc nad tym wszystkim. Gdy w pewnym momencie mój mózg coś zarejestrował. Powoli przeczesałam wzrokiem jeszcze raz ten sam obszar, który ostatnio. I jeszcze jeden raz. I w końcu dostrzegłam to, co mi nie pasowało. Ujrzałam parę oczu. Dużych, ciemnych niczym bezchmurna noc, głębokich. Były to oczy przerażające. Udawałam, że ich nie zauważyłam, by to coś nie mogło się dowiedzieć, że odkryłam jego pozycję. Z każdą steną sekundy napawało mnie to coraz większym lękiem, ponieważ udało mi się też doatrzec refleks odbitego księżycowego światła od... Siekiery.
-Alex... - szturchnęłam chłopaka szepcząc cicho - dyskretnie spójrz na drugą... - ucichłam, a chłopak udał, że odwraca się w moją stronę. Tak naprawdę próbował zarejestrować to, co zarejestrowały moje oczy. Odwrócił się znów do Katelyn, by i ją o tym poinformować. Jednak nie starczyło mu na to czasu, bo w tym samym momencie...

---

<Wybacz Alex, że tak długo nie było tego opka. Zuy komputer i te sprawy... Ale w końcu jest. A teraz zostawiam cię tu z tym, abyś wymyślała, co dalej.> Seni >:3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz