Klany

Strony

czwartek, 30 marca 2017

Od Alex'a cd. Bergen, Katelyn


Czarnowłosemu brakowało słów, by opisać młodszego chłopaka. Nie, nie chodziło tutaj o jego niesamowitość oraz męstwo. Z pewnością nie o to drugie. Alex cały czas zadawał sobie jedno pytanie: śmiać się czy płakać? Nie mógł zrozumieć, jakim cudem na świecie jest ktoś taki jak Bergen i że owe istnienie ma prawo bytu. Wiele słów cisnęło mu się na usta w momencie, kiedy Katelyn wspomniała coś tego poranka o prośbie jasnowłosego dotyczącą spotkania. Nie byłby także sobą, gdyby nie zaoferował swojego towarzystwa. Nie miał zresztą nic ciekawego do roboty, a i nie mógł ukryć, że znów chciał nieco podenerwować młodego Aczpoleta. Prawda jest jednak taka, że nie był w stanie uwierzyć w to, co mówiła przywódczyni. Żeby chłopak dziewczynie... Po prostu brak słów. Decyzja podjęta przez Walkera okazała się być trafna, bowiem utwierdził go w tym przekonaniu grymas pojawiający się na twarzy Smerfa z pewnością na jego widok. Co prawda to prawda, nieco zaskoczyła go - jakby to powiedzieć - "wylewność" Burger King'a. Nie wspominając już o tym, iż wyglądało to co najmniej dziwnie. Bardzo prawdopodobne, że ów ruch zdziwił także samą dziewczynę, po chwili zajmującej miejsce u boku Alex'a. Na usta najstarszego z zebranej trójki wdarł się zdradziecki uśmieszek, zmieciony niemal w jednej sekundzie przez swoisty egoizm przywódczyni.
- Ja też lubię czekoladę, wiesz o tym. - Rzucił z udawaną urazą, patrząc na wyrzucającą już jedynie pusty papierek ciemnowłosą.
Ta jedynie spojrzała na niego, przybierając maskę z zasmuconą twarzą i czymś, co można uznać jako nagłe przypomnienie sobie o jakiejś niezwykle ważnej rzeczy. Czarnowłosy wiedział jednak, że podobnie jak on uwielbia grać innym na nerwach, jednak z różnym rezultatem. Oczywiście jemu wychodzi to znacznie lepiej.
- Wybacz, zapomniałam. Może Bergen ma jeszcze gdzieś dodatkową tabliczkę...
- Nie ma. Skończyła się. - Chłodny i zdradzający uczucie triumfu głos gospodarza przerwał wypowiedź ciemnowłosej, stawiając kropkę nad i.
Alex spojrzał na niego spod uniesionej w kpiarskim geście brwi, by następnie zwrócić się do swojej byłej rozmówczyni.
- Spokojnie, mam u siebie w domu kilka sztuk. A skoro ty nie podzieliłaś się ze mną teraz, zmuszona będziesz wieczorem przyglądać się temu jakże złożonemu procesowi zjadania przeze mnie tej pysznej czekolady samemu. - mówiąc, oparł się o blat za sobą i skrzyżował ramiona na piersi, kontynuując - I tak, to jest twoja ulubiona, z kawałkami karmelu. I nie, nie ma przebacz. Będę jeść ją przez bitą godzinę, a ty będziesz siedzieć w fotelu naprzeciwko ze Śnieżynką na kolanach i trwać w tej katordze, licząc na odpuszczenie win. Muszę to jednak skonfrontować z Tekliusz, a ją naprawdę trudno przekonać.
Na te słowa dziewczyna stojąca naprzeciwko niego zaśmiała się cicho pod nosem, kręcąc głową z dezaprobatą. Inaczej sytuacja miała się z jasnowłosym chłopakiem, który spoglądał to na jednego, to na drugiego, ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Czarnowłosy zwrócił na to uwagę jedynie na sekundę, bowiem w następnej chwili Katelyn powiedziała:
- Oj, ta Tekliusz... Wcześniej mogłaby ci oczy wydrapać za samą twoją obecność...
- Z wzajemnością. - Dopowiedział, uśmiechając się do niej szeroko.
- Mała zdrajczyni... - kontynuowała, ponownie kręcąc głową - Chcę odzyskać swojego krwiożerczego kociaka. Poza tym, ze mną się nie podzielisz? No weź, czasami najpierw działam, a potem myślę. W dodatku to czekolada z karmelem! To będzie grzech, jeśli nie odstąpisz mi jednej, dwóch, może trzech kostek.
Jej rozmówca przewrócił teatralnie oczami, wzdychając cicho. Następnie przyjrzał się uważnie ciemnowłosej, starając się nie roześmiać z wyrazu twarzy chłopaka stojącego za nią.
- Taa, a nagle z jednej, dwóch, może trzech kostek wyjdzie cała tabliczka. O nie, moja droga. Już raz wpadłem w podobną pułapkę i więcej razy nie mam zamiaru oddawać ci mojej czekolady. Poza tym, przed chwilą pokazałaś, że można się nie podzielić. Dlatego przykro mi, ale nie i koniec kropka.
Ta w odpowiedzi po raz kolejny raz, o ile nie setny, zrobiła swą popularną "smutną buźkę", patrząc w stronę starszego chłopaka z politowaniem w oczach. Ten zakrył twarz obiema dłońmi, mrucząc cicho pod nosem w obcym języku, by następnie rzucić w stronę ciemnowłosej ponownie na nią spoglądając:
- Nie patrz tak na mnie. Nie ma mowy, żebym się z tobą podzielił, tym bardziej po tym, co przed chwilą zrobiłaś. Nie pomogą żadne prośby ani błagania, nie i koniec. Nie przekonasz mnie, nawet Tekliusz nie posłucham. To będzie moja jakże słodka zemsta za to twoje zapominalstwo.
Dziewczyna natomiast jeszcze bardziej przechyliła głowę, łącząc dłonie z tyłu pleców i huśtając się na stopach, przenosząc ciężar ciała ze stóp na palce i na odwrót.
- Proooszeee... - Powiedziała przeciągle, uśmiechając się szeroko do Alex'a.
Ten jednak ciągle patrzył na nią obojętnym wzrokiem, kręcąc przecząco głową i wypowiadając na głos to jedno znaczące, trzyliterowe słowo. I z pewnością nie było to "tak" ani "kot".
- Nie. Nic na tym bożym świecie nie przekona mnie do zmiany decyzji, więc wybacz, ale dzisiejszy wieczór spędzisz obserwując mnie zajadającego się twoim smakołykiem. I nawet terminator nie zmusi mnie do odstąpienia ci chociażby papierka czy okruszka.
Ciemnowłosa, udając niebywałe oburzenie tymi słowami, zmierzyła go nienawistnym spojrzeniem, wspierając dłonie na biodrach. Ta niema bitwa trwała ledwo kilka sekund, bowiem po chwili Katelyn powiedziała z ogromną stanowczością w głosie:
- Podzielisz się ze mną, bo tak ci każe. I bez dyskusji.
- Nie podzielę się z tobą, bowiem nie słucham nikogo innego prócz samego siebie. I bez dyskusji. - Zawtórował jej czarnowłosy.
- Podzielisz się, gdyż jestem przywódczynią i każę ci to zrobić.
- Nie podzielę się, ponieważ jestem wolnym człowiekiem i nikt nie może rządzić moim życiem oraz rozporządzać zapasem czekolady. - Zaoponował niemal natychmiast.
- Podzielisz się dlatego, że mnie lubisz, a i ja zasługuje na tą czekoladę bardziej niż ty.
- A skąd pewność, że to nie jest skrywana nienawiść? Nie podzielę się, bowiem twoje zachowanie jest niezgodne z zasadami etykiety, której to tak pilnie mnie uczyłaś.
- Podzielisz się i koniec kropka.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie i pogódź się z tym, Casper. Jestem uparty, więc taką rozmowę możemy prowadzić do samego wieczora, a nie chciałbym nadużywać gościnności naszego drogiego Bur... Bergena.
Wspomniany chłopak, jakby dopiero teraz zdając sobie sprawę z własnego istnienia, potrząsnął szybko głową, ponownie patrząc to na Katelyn, to na Alex'a. Na tego drugiego z kolei spoglądał tylko po to, by za każdym razem zobaczyć kpiarski uśmiech oraz szczere rozbawienie w oczach. Cała sytuacja bawiła bowiem najstarszego z całej trójki, a to dziwne szczęście wzmacniało zagubienie widoczne na twarzy jasnowłosego. Walker przez chwilę zastanawiał się, o co też może chodzić, jednak owe rozmyślania zostały przerwane przez gospodarza:
- Nie przejmuj się nim, Katelyn. Gdzieś w szafie mam jeszcze jakąś czekoladę...
Przerwało mu ciche prychnięcie dochodzące od strony szafy. Źródłem owego dźwięku był nie kto inny jak czarnowłosy. Na pytające spojrzenia dwójki mającej niemal taki sam wzrost, rzucił:
- Jakieś trzy minuty temu się skończyła, a teraz nagle gdzieś jest? Interesujące... Czyżby fabryka Willy'ego Wonki za ścianą czy cudowne przeobrażenie mąki w czekoladę? Nie mam pojęcia, co zaskoczyłoby mnie bardziej. Może prawda. Co ty na to, panie Aczpolet?
W pomieszczeniu na chwilę zapadła cisza. Gospodarz spojrzał z nadzieją na pomoc w stronę dziewczyny, jednak ta nie odezwała się nawet słowem. Alex pokręcił głową z dezaprobatą, z trudem powstrzymując się od złośliwego komentarza. Wolał zostawić sobie ten argument na później, teraz pozwalając wykazać się młodszemu chłopakowi, który usprawiedliwił swój sposób postępowania dosyć krótko:
- Przed chwilą przypomniałem sobie, że mam jeszcze jedną. Zdarza się, dość często.
Walker, ciągle uważnie się mu przyglądając, skinął powoli głową. Gest ten jednak nie sugerował, że zgadza się z owym stwierdzeniem czy też nie poddaje go w wątpliwość. Był on jedynie zatwierdzeniem na to, że jego słowa zostały przetworzone przez mózg najwyższego z zebranych.
- Powiadasz, że dopiero teraz sobie o tym przypomniałeś. Hmm... W sumie to całkiem możliwe, jeśli wziąć pod uwagę twoją szybkość w przetwarzaniu informacji. Skoro jeszcze do dzisiejszego dnia nie przyswoiłeś tego, co powiedziałem ci wczoraj, mam skłonności podejrzewać, że ród sławnych Aczpoletów zatrzyma się na tobie.
Dziewczyna stojąca obok Bergena zmierzyła czarnowłosego chłodnym spojrzeniem mówiącym coś w stylu "Ogarnij się". On jednak nie zwrócił na to większej uwagi, podobnie jak starał się nie uśmiechnąć kpiarsko na widok nieco zdezorientowanego jasnowłosego. W końcu pan zapominalski zacisnął dłonie w pięści, spoglądając na starszego ze złością doskonale widoczną w błękitnych oczach.
- Może powiesz w końcu, o co ci tak naprawdę chodzi? Nie mam zamiaru bawić się w kotka i myszkę, a ty z pewnością mi tego nie ułatwiasz, panie... jakiś tam. - Dodał po chwili zawahania.
Teraz jego rozmówca nie był w stanie się nie uśmiechnąć, słysząc tą wiązankę zdań autorstwa młodszego. Kąciki ust powoli opadały jednak wraz z każdym wypowiadanym słowem:
- No tak, przecież nie miałeś dostępu tak jak ja do czyiś informacji. Dlatego naprawiam już swój błąd. Midnight z tej strony, imię już znasz, więc dalsze ceregiele są zbędne. Chcesz wiedzieć, o co mi chodzi? - w tamtym momencie uśmiech niemal całkowicie zniknął z jego twarzy. Odepchnął się od blatu za sobą i nie odrywając chłodnego wzroku od Burgera, zrobił powolny, aczkolwiek duży krok w jego stronę, zaciskając bezwiednie dłonie w pięści - Jeśli masz dobrą pamięć, z pewnością przypomina ci się teraz wczorajszy dzień. Jeżeli przetworzyłeś choć połowę z tamtych słów powinieneś był się domyślić, o co mi chodzi. Lecz odnoszę wrażenie, że niespecjalnie rozumiesz ten temat. Nie mam jednak pojęcia, jak inaczej wytłumaczyć ci słowa "dorosły facet".
W tamtym momencie nagle pojawiła się przed nim Katelyn, powstrzymując go przed następnym krokiem. Ten spuścił nieco wzrok, spoglądając na nią pytająco. Dziewczyna odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili:
- Przestań. Wyglądasz, jakbyś chciał go zabić, a na to nie mogę pozwolić.
Alex ponownie spojrzał na Bergena i rzucił krótko, bez mrugnięcia chociażby powieką:
- Teraz na serio zaczynam o tym myśleć.

---

<Bergen? Katelyn? Wybaczcie za ten ogólny bezsens i czas oczekiwania... Nawet nie miałam weny na wprowadzenie mojego planu, ale no cóż... Ważne, że jest >:3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz