Klany

Strony

piątek, 3 lutego 2017

Od Avaresh'a c.d Avafo

To już kolejny dzień, gdy zwiedzam ten dziwny świat. Ból mięśni ujawniał się na całym ciele. Spanie na ziemi, było zbyt niebezpieczne, przez co zmuszony byłem znaleźć jakąś opuszczoną jaskinie, bez wroga w środku, lub wysokie drzewo, z mocnymi gałęziami. Dodatkowo dzień, może w jednej chwili stać się nocą, a podróżowanie w mroku nie jest dobrym pomysłem. Spojrzałem krzywo przed siebie uświadamiając sobie, że byłem już w tym miejscu. Zwiedziłem każdy zakątek krain, które są mym domem. Skoro próbuję zostać dowódcą, by tworzyć taktyki potrzebuję w głowie dokładnego odbicia terenów, na których mieszkamy. Priorytetem jest obrona członków. Zostało mi tylko ustalenie mojego dokładnego położenia. Niezbyt zachęcony spojrzałem na wielki dąb. Zacząłem się wspinać na sam wierzchołek drzewa. Niektóre gałęzie były zbyt słabe by mnie unieść, przez co musiałem skakać co dwa szczeble. Kiedy jednak udało mi się dotrzeć na samą górę, mogłem dostrzec więcej niż się spodziewałem. Patrzę jedną ze stron świata i widzę rozmyte słupy dymu, mam wrażenie, że wiatr niesie przeraźliwy smród rozprutych flaków i świeżej krwi, zmieszany z ciężką wonią pogorzelisk. Wydaje mi się, że słyszę krzyki, ale to wszystko fantazja.Zmieniam miejsce zaczepienia wzroku. Marzę o znalezieniu miejsca na nocleg i o odpoczynku. Brnę wzrokiem po kilometrach lasu, wzdłuż gór i docieram do potoku. Moje oczy lekko błysnęły. Nie miałem co prawda możliwości dotrzeć tam dzisiaj, więc stwierdziłem, że odpocznę tutaj, gdzie jestem. Usiadłem opierając się o pień. Przeleżałem tak wiele godzin, na zmianę śpiąc, patrząc przed siebie i nasiąkając milczeniem. Nawet nie chciało mi się myśleć ile razy w ciągu ostatnich paru dni żegnałem się z życiem, przekonany, że tym razem nadszedł mój koniec. Byłem wyczerpany. Późnym popołudniem jednak zacząłem dochodzić do siebie, co poznałem po tym, że poczułem głód. Życie wracało i miało swoje prawa. Kiedy znalazłem się na ziemi, zacząłem myśleć, jak mógłbym złapać coś jadalnego. Zerkając w górę dostrzegłem przez liczne gałęzie oślepiające słońce i ogromne, błękitne niebo. Moją uwagę przykuł cichy szum. Zacząłem iść w jego kierunku, kiedy poczułem suchość w piekącym gardle. Miejsce w które mnie to zaprowadziło początkowo wydawało się normalne dopiero potem zmusiło mnie do ukrycia się. Schowałem się za drzewem. Wszystko byłoby normalnie, gdyby nie fakt, że w klatce był uwięziony wilk, którego kojarzyłem. Był jednym z silniejszych, dobrze zbudowany i młody, co podkreśla jego energiczność. Szarpał się uderzając w każdy bok klatki. Dookoła niego stały inne wilki, ewidentnie go pilnujące.
- No to teraz zostało, jedynie wymienić go za część terenów - usłyszałem nieprzyjemny zgrzytliwy głos. Starszy wilk podszedł do młodego z uśmiechem i kiwał głowę jakby na zgodę zadowolony ze swojego łupu. Wymiana... Uśmiechnąłem się pod nosem, chyba czas komuś pokrzyżować plany. Rozejrzałem się za potrzebnym mi kluczem. W dodatku, jak usunąć to ustrojstwo z jego pyska? Wilk cały czas się rwał, przez co nie mogłem się temu dokładnie przyjrzeć. Młodzi mają ewidentnie za dużo energii. Westchnąłem cicho, by nie przykuć niczyjej uwagi. Nagle w mojej głowie narodził się pomysł. Chyba czas wykorzystać swój wygląd typa spod ciemnej gwiazdy. Uśmiechnąłem się sam do siebie po czym moje brwi zmarszczyły się w nieprzyjemny grymas. Wyszedłem z krzaków i zacząłem iść przed siebie.
- Hej! Ty! Stój! - Wykrzyczał jeden z wilków, który do mnie podbiegł. Podniosłem jedną brew i spojrzałem na niego z góry. - Czego tutaj szukasz? - Zawarczał niczym szczenie, na co odpowiedziałem groźny rykiem.
- Nie wchodź mi w drogę szczurze - Pokazałem mu całą paszczę ostrych zębów
- Odejdź stąd! - Do jego towarzystwa dobiegło jeszcze trzech
- Dajcie mi przejść a nic wam się nie stanie - Spiorunowałem wszystkich wzrokiem. Strażnicy popatrzyli po sobie po czym zrobili krok w tył.
- Skoro chcesz tylko przejść... - Mądry wybór, powiedziałem w głowie i ruszyłem przed siebie. Fuknąłem jeszcze przechodząc koło nich i zacząłem odliczanie. Trzy.. Dwa.. jeden..
- Wyglądasz na silnego - Krzyknął jeden z nich, na co uśmiechnąłem się i podczas odwrócenia się do nich przodem przywdziałem złowrogą minę.
- I...? - Warknąłem jakby podirytowany, że nie chcą dać mi odejść.
- I.. powinieneś do nas dołączyć... - Uśmiechnął się do mnie jak do najlepszego kolegi. Na co ja podniosłem jedną brew - Widzę, że cię zaciekawiłem haha! - Podszedł zadowolony - Jeśli chcesz rządzić, chodź z nami - Spojrzałem na niego niepewnie
- Gdzie jest haczyk? - Zapytałem
- Haczyk? - Roześmiał się - W tym cały sęk, nic takiego nie ma! - Przybliżył się jeszcze bardziej, na co ja pokazałem szereg białych kłów.
- W końcu coś godnego uwagi.. - Wysyczałem zadowolony
- Nasz chłop - Powiedziałem do dwójki swych kolegów, którzy zadowoleni pokiwali głowami - A więc współpraca? - Zapytał - Będziesz siał postrach i zniszczenie.. - Dodał podkreślając oba słowa
Potaknąłem głową i wilk zaprowadził mnie do ich przywódcy. Ten sam stary wilk z wcześniej. Zaczął wyjawiać mi plan, jakby jednemu ze swoich najlepszych ludzi. Cóż za brak rozwagi. Postawił mnie na straży klatki, ponieważ byłem najlepiej zbudowany z jego ludzi. Kiedy ustawiłem się na pozycji, młody wilk mnie rozpoznał.
- Ty zdrajco! - Wykrzyczał, a ja natychmiast go uciszyłem.
- Przyszedłem Ci pomóc, więc zamknij jadaczkę i słuchaj - Wyszeptałem najciszej jak się dało, po czym dostrzegłem an sobie wzrok innych wilków. - Ucisz się szczeniaku, albo rozerwę cię za strzępy - Warknąłem nastawiając się bojowo. Jakiekolwiek podejrzenia zniknęły razem z tym zdaniem. Myślałem, czy to pech czy szczęście, że trafiłem na taką pandę idiotów. Kątem oka dostrzegłem klucz zwyczajnie zawieszony na gałęzi parę metrów od klatki.
- Dasz radę iść z tą smyczą, czy trzeba ją zdjąć? - Zapytałem
- Nie wiem co to za cholerstwo, ale wilczyca, która mnie tu przyprowadziła, wzięła mnie jak jakiegoś potulnego pieska - Wysyczał przez zaciśnięte zęby
- Czyli musimy się tego pozbyć - Zastanowiłem się. Mogłem dać nam przykrycie dzięki mojej umiejętności oślepiania, jednak jak zdjąć to coś z jego głowy?
- Pst! - u\Usłyszałem nagle i dostrzegłem waderę za drzewem. Zdezorientowany podszedłem bliżej.
- Kim jesteś? tu jest niebezpiecznie - Mówiłem jak najciszej nie odwracając wzroku od strażników.
- Podsłuchałam ich, wiem jak to zdjąć - Wyszeptała patrząc prosto na obrożę
- Skąd mam wiedzie... - Nie dokończyłem, gdy mi przerwała
- Jestem Avafo... uwierz mi jestem po twojej stronie - Spojrzała mi prosto w oczy. Zmarszczyłem brwi, ale po chwili zastanowienia stwierdziłem, że muszę zaryzykować.
- Co mam robić? - Zapytałem

<Avafo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz