Klany

Strony

niedziela, 15 stycznia 2017

Od Silvera do Dessin

    Właśnie wstał nowy dzień. Silver otworzył oczy. Znajdował się w lesie, a ptaki zaczynały śpiewać. Basior machnął leniwie ogonem po trawie. Słońce właśnie szczytowało- była najgorętsza pora dnia. Świetnie, przynajmniej jest ciepło. Niedawno dołączył do stronnictwa wilków. Wszędzie widział pomykające futrzaki, ale jakoś nikt nie zagadnął go. Jakie chamstwo! Ktoś musi tu zaprowadzić porządek.-pomyślał Silv. Wiedział, że wilki jako jedyne nie mają przywódcy. Miały niedługo rozpocząć się wybory. Cóż, ten biały wilk na pewno zaprowadziłby porządek. Ale to zależy od innych.
    Postanowił nie rozmyślać nad tym i ruszył w drogę. Wpierw chciał zapolować, by nasycić się i potem nawiązać z kimś jakąś znajomość. Nos prowadził go po ledwo wyczuwalnym tropie, jednak z każdym krokiem czuł coraz wyraźniejszą woń zwierzęcia. W końcu zauważył stadko, któremu przewodniczył samiec jelenia z pięknym porożem- żaden wilk raczej nie chciałby mieć z nim do czynienia. Ale przecież nie jego chciał atakować. Wyszukał wzrokiem najsłabszą samicę- trzymała się na uboczu i wyglądała na osłabioną. Idealny obiad. Najpierw sprawdził kierunek wiatru- wiało na niego, więc ona go nie wyczuje. Dobrze. Teraz, czy podłoże nie ma żadnych przepaści ani większych wgłębień. Nie ma. Można przystąpić do ataku.
    Nagle jednak z drugiej strony wybiegła biała postać, która widocznie miała chrapkę na tego samego osobnika. Ponieważ jednak owy wilk stał źle ustawiony do wiatru, samica go wyczuła i pognała w kierunku Silvera. Ten nagle wybiegł z krzaków, zaskakując i wilka i sarnę. Skoczył na nią i wbił zęby w jej szyję. Pociekła krew, a ona straciła równowagę. Po chwili była już martwa.
-Ej! Zabrałeś mi ją!-basior odwrócił się. Wypowiedziała to ta wadera, która spłoszyła zwierzynę. Była biała, o silnej sylwetce, miała malutkie skrzydła i dziwny wzór ciągnący się od oka do szyi. W tej chwili oczy płonęły jej gniewem, a postawa sygnalizowała gotowość do ataku.
-Uspokój się. Teoretycznie to ty zabrałaś mi obiad. Od pewnego czasu czaiłem się w krzakach.-powiedział Silver.
-Pfff, dobre sobie. Pierwsza zaatakowałam. Jest moja!-odparowała wadera.
-Tak? Cóż, wydaje mi się, że to JA ją zabiłem, a ty jedynie spłoszyłaś stado.-Silv spojrzał na pustą już polanę.
-I co z tego? Oddawaj!- warknęła już naprawdę zdenerwowana. Normalnie Silver oddałby jej padlinę, gdyby nie to, że dziwnym trafem spodobało mu się denerwowanie nieznajomej. Postanowił zastosować inną taktykę. Przybrał ironiczny uśmieszek i spytał:
-A jak w ogóle masz na imię?
-Nic ci do tego.-burknęła.
-Cóż, jakbym znał twoje imię, przynajmniej wiedziałbym, komu oddaję jedzenie. A byle ktosiowi o okropnie żałosnej zdolności do polowania tak łatwo nie oddam.
-Ja? Żałośnie poluję? Nikt cię nie uczył, że nie ocenia się po pozorach?
-Coś o tym słyszałem. A co, myślisz, że trzeba cię poznać, by cię ocenić?  Spojrzałem raz i już wiem, z kim mam do czynienia.-to zdanie było przesycone ironią. Wadera nagle rzuciła się na niego. Przez chwil nie mógł oddychać. Zaraz jednak wyksztusił:
-Co...ty...robisz?! Nie masz... honoru?
-Widocznie nie mam. I ty raczej też nie, skoro masz czelność mnie obrażać.-uśmiechnęła się biała, ciesząc się z porażki rywala. Puściła go, a basior obrzucił ją spojrzeniem pełnym oburzenia.
-A teraz spadaj. Chcę w końcu coś zjeść.-rzekła wadera, patrząc na niego z wyższością. To źle zadzierać z tym, kto cię przed chwila pokonał. Nawet jeśli nieczysto.-pomyślał Silver i spytał:
-A może razem ją zjemy?
-W życiu. Zostajesz pokonany jak szczeniak i jeszcze chcesz żebrać? Spadaj bo zaraz naprawdę cię uduszę.
-Nie.
     Wadera zamilkła na chwilę, zdziwiona. Widocznie była przyzwyczajona, że po takim zdaniu wszyscy posłusznie odchodzą.
-Nie?-po chwili otrząsnęła się.-Ja ci dam "nie"! Zaraz wrócisz tam, skąd przyszedłeś z podkulonym ogonem!
-A co, chcesz walczyć?- spytał Silv z przekąsem.
-Ty chyba naprawdę jesteś głupi. Pokonałam cię a ty nadal chcesz próbować?
-Nie byłem przygotowany.
-W porządku.-rzekła i znów rzuciła się na niego. Ale on tym razem wiedział, co robić. Odskoczył do tyłu i pysk wadery natrafił na ziemię. Poczekał, aż wstanie. Zaraz jednak złapała go za nogę i powaliła. Basior już wiedział, że ona ma zbyt mocny charakter by bawić się w honorowego psiaka. Teraz walczył równie brutalnie jak ona.
    Po długiej wyrównanej walce obydwoje padali ze zmęczenia. Byli wytrzymali, więc walczyli do późnego wieczora. Martwa sarna już dawno była zimna. Puścili się i zaczęli dyszeć. Po chwili na oddech Silver ponowił swe pytanie:
-Zjemy ją razem?- ona bąknęła, że tak. Zaczęli pochłaniać zimne mięso z apetytem. Byli zmęczeni.
-Nieźle walczysz.-pochwalił ją po chwili Silver. Znów stał się honorowym psiakiem.
-A ty jak baba.-odparła z ironicznym uśmiechem.
-No, to już wiem, na czym stoję. Ile mi brakuje do faceta?-zaśmiał się Silver nad jedzeniem. Wadera zaczęła lustrować go wzrokiem, po czym rzekła:
-Co najmniej dwa razy tyle. I musisz mieć więcej masy.
-Dzięki. Czy teraz poznam twoje imię?-spytał Silver.

<Dess? Miało być krótkie a wyszło długie :P Na chwilę Silv cię zmiękczył, ale wyjaw mu imię i potem znów bądź wredna XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz