Klany

Strony

sobota, 7 stycznia 2017

Od Avaresh'a

Zacznijmy od tego, że Avaresh zafascynował się czymś takim jak.. książki. Tak, dokładnie książki. Nie raz zdarzyło mu się zabrać je z ludzkich terenów i przechowuje w swojej skrytce, która jest już kompletnie nimi zapchana. Kradzież? Nie.. w końcu się nienawidzimy, gdzie tutaj znajdziesz takie słowo w słowniku. Skoro możemy się mordować i "gwałcić" to co za różnica. Jednakże, przez to narodziła się jego nowa pasja. Zapragnął sam napisać jedną z nich. Nauczył się rzetelnie ludzkiego języka i nie jest już w tym taki zły. Warto jeszcze wspomnieć jakie rodzaje książek polubił i o dziwo nie były to jakieś historyczne, detektywistyczne czy romansidła... pokochał takie, w których pojawiało się coś czego nie znał. Najbardziej pobudziły jego emocje stworzenia nazywane "zombie". Bezmyślne, martwe stworzenia, które zapragnęły ludzkiego mięsa. Wiele razy się zastanawiał, czy napisać coś takiego, jednak jednym z nich będzie... wilk? Nie.. brzmi to co najmniej komicznie. Przysiadł, trzymając w zębach długopis. Zamyślił się i zaczął..
"Nasz kochany rząd wprowadziłby stan wyjątkowy, uruchomił wojewodów i sztaby kryzysowe oraz centra koordynacji na zasadzie zwalczania epidemii. Tylko, że...
Każde duże skupisko ludzi, to wylęgarnia zombie. Każde miasto staje się potencjalnym siedliskiem zarazy. Trzeba by izolować miasta. Wojsko stara się ewakuować wszystkich zdrowych cywili."
Przechodząc z dwoma strażnikami obok ich głównej kwatery usłyszał pierwszy raz to co dzieje się na świecie, spojrzał zszokowany przez szybę wpatrując się w telewizor, tak samo postąpili Ci co go prowadzili. Widział nagranie jak człowiek rzuca się na drugiego. Przecież to niemożliwe... filmy o zombii zawsze były jego ulubionymi, ale takie coś nie miało prawa się stać. Filmowego zombie interesuje tylko jedno, dopaść żywego człowieka i zjeść jego mózg, czy jakikolwiek narząd. Zabity w tak drastyczny sposób człowiek też staje się zombie i rusza na łowy. Filmowe zombie mnożą się w postępie geometrycznym, jak wirusy najbardziej śmiercionośnych chorób. Według ustaleń tych badaczy, gdyby doszło do inwazji zombie, to ludzkość by stanęła na krawędzi zagłady.Chłopak wszystko analizował sobie w głowie, jednak nie potrafił do końca trzeźwo myśleć, czuł strach, ale przez tą mieszaninę emocji przebiła się ulga że te stwory się tutaj nie dostaną, to przecież największe i najlepiej strzeżone więzienie na świecie. Chłopak ponownie skupił się na magicznym pudełku który jest jedynym źródłem informacji z zewnątrz. Widział wojsko, próbujące ratować miasta. Z drugiej strony ewakuacja całego miasta trwa za długo. Odizolowanie i ewakuacja "zakażonej" dzielnicy to operacja nie do wykonania w krótkim czasie potrzebnym do ograniczenia ogniska zarazy. A trzeba uruchomić wszystkie służby medyczne do identyfikacji zainfekowanych. Wyobrażacie sobie histerię i panikę w szpitalu, gdzie trafia człowiek w trakcie przemiany? Luxio, krótkowłosy młodzieniec czuł, że postępował tak jak jest w filmach, ale ich także nie powinno się ślepo słuchać, w każdym pojawiają się inne, próbował dostrzec najmniejsze szczegóły na wszelki wypadek i mu się udało. Jeden z żołnierzy strzelił przemienionemu człowiekowi w głowę, a ten już się nie podniósł, już wie jak je zabić, chociaż tyle. Nagle obraz zaczął być niewyraźny i słychać było szumy. Jeden ze strażników wstał jak najszybciej machając na prawo i lewo anteną. Poczuł uderzenie w tył głowy.
- Ruszaj się - Usłyszał w głosie strażnika przerażenie.
Jego cela była w Sektorze dalej, dużo tędy już go prowadzili irytowało ich to jak im mądrze odpowiadał na pytania, był uczonym. No tak co ktoś inteligentny robi w więzieniu. W jego wypadku posiadanie mocy było przekleństwem straciłem wszystko na co zapracował. Ale szybko zrozumiał, że teraz może mu to uratować życie. Wrócił myślami do "apokalipsy" Blokady ulic, zamknięcie dworców kolejowych, autobusowych, lotnisk daje w efekcie masową panikę ludzi, którzy chcą znaleźć się jak najdalej od zagrożenia.. Grzeczne prośby o pozostanie w domu nie zdadzą się na nic. Masowy exodus z miast prowadzi do paraliżu komunikacyjnego i wywleczenia zarazy na prowincję poza wszelką kontrolą. Chciał nie chciał trzeba wprowadzić stan wojenny. Skądś to znamy, ale tym razem zombie nie niosą transparentów solidarności. Wcześniej czy później wojsko zacznie strzelać do ludzi. Zaufanie do państwa, o ile takie jeszcze istniało, trafia szlag. Poza wojskiem, policją, służbami porządkowymi, strażą graniczną, sokistami, ochroniarzami prawie nikt nie jest przygotowany do zwalczania zombich, nie ma czym oprócz środków improwizowanych. Kwestia wiary, religii i kościoła tylko komplikuje sprawę, bo im większe skupisko ludzi, tym więcej potencjalnych zombie. Każda instytucja państwowa, samorządowa, społeczna, każda jednostka organizacyjna przestaje istnieć. Przetrwają odizolowane grupki wegetujące do wyczerpania zapasów. Wiedział, że może analizować sytuacje jeszcze spory czas, gdyż do jego celi była nie krótka droga. Jednak usłyszał okropne wrzaski. Spojrzałem przed siebie, na końcu korytarza w plamie czołgał się mężczyzna w niebieskim stroju strażnika.
- U-u-uciekaj... - Nie dokończył gdy nagle skoczył na niego inny mężczyzna w tym samym stroju nasiąkniętym krwią. Chłopak poczuł jak jego ciało drży, a drobinki potu spływają po czole. Stwór wstał i zaczął patrzeć się w jego stronę. Ku*wa.. Ku*wa.. Ku*wa.. Luxio czuł że tutaj zginie, ale nie chciał tego, zobaczył jak strażnicy wyjmują pistolety drżącymi rękoma.
- Stój! Nie zbliżaj się! - Wrzasnął jeden z nich i w tamtym momencie to coś ruszyło na nich biegiem
No strzelajcie do ku*wy nędzy! Poczuł jak nogi uginają się pod nim. W końcu usłyszał strzał, niestety koło jego ucha, upadł na ziemię a wszystko było rozmazane i ten okropny pisk w uszach. Słyszał krzyki coś przebiegło nad nim. Nie wiedział co się dzieje. Zaczął się szarpać w nadziei, że znajdujące się kajdanki na jego rękach ustąpią, ale nic to nie dało. Próbował uspokoić przyspieszony oddech i serce które prawie wyszło z klatki piersiowej, przed jego oczami pojawiły się wszystkie wspaniałe chwile z życia. Mam zginąć tutaj? W taki sposób? Poczuł ogromny ciężar na sobie, czyjeś ciało go przygniotło, od razu jego orientacja w napływie strachu się poprawiła. Poczuł jak kropelki krwi kapią na jego policzek. Przerażonymi oczami patrzył na ciało funkcjonariusza z dziurą w głowie znajdującą się centralnie przed jego twarzą. Jego skóra była popękana i stara, a krew zakrzepła. Przecież to niemożliwe, przecież dosłownie sekundę temu zginął. Rozejrzał się nerwowo dokoła, słyszał wielokrotne strzały i co chwile koło niego upadały kolejne ciała, które po chwili wstawały. Nie widziały go.. jakim cudem? Przypatrywał im się uważnie. Nie atakują swoich rzucają się tylko na funkcjonariuszy. W dodatku były okropnie szybkie, nie minęło kilka minut a stwory przedostały się przez mur uzbrojonych ochroniarzy. Leżał tak cały czas wpatrując się w sufit, nie mógł uwierzyć, ze to się dzieje, musi się jak najszybciej stąd wydostać. Myślał nad tym co by najprawdopodobniej postąpili wojskowi, natychmiast zamknęliby i uszczelnili granice patrolowane z lądu, wody i powietrza. Deklarują pomoc medyczną i humanitarną, wsparcie ratownicze i wojskowe, które nadchodzi w znikomej ilości niesione tylko przez ochotników. Żesz ku*wa, poczuł łzy w oczach, jak to g*wno tak szybko się tutaj dostało? Przecież to wybuchło cztery państwa dalej... Nagle zauważył, że już jakiś czas jest cisza. Chłopak wydostał się powoli spod ciała. Rozejrzał się gwałtownie i stwierdzając że nie ma tutaj zagrożenia podniósł broń sprawdzając jej magazynek, pusty... Dokoła było mnóstwo zużytych naboi. Nosz... zacisnął pięści i przejrzał kilka pistoletów miał szczęście, gdyż natrafił na dwa naboje. Najwyżej jeden będzie dla niego. Dopiero teraz zauważył, że kajdanki które go więziły były wręcz połamane. Czyżby jakieś nadprzyrodzone moce się w nim budziły? To raczej nie czas na żarty... Ruszył powolnym krokiem przed siebie, obrał kierunek swojej celi bo tylko tamte tereny znał.
- - - -
Wbił sztylet w ścianę pociągając go mocno w skos tworząc kolejną kreskę. Ile to już? Spojrzał na ścianę pokrytą zarysowaniami, a każde oznaczało jeden dzień. 7 miesięcy... Najprawdopodobniej w kraju panuje zdrowa paranoja, żadnego zaufania do drugiego człowieka, wzajemna wrogość. Z trudem powstają małe wspólnoty ocalonych. Muszą szukać odizolowanych, samowystarczalnych miejsc z ograniczonymi drogami dostępu. I tak wracamy do plemiennego średniowiecza. Każda zdolna przetrwać grupa musi "oczyszczać" teren wokół siebie. Oparł czoło o szarą ścianę, samotność jest w tym wszystkim najgorsza, co prawda tak najłatwiej jest przeżyć, chociaż grupa też ma swoje plusy. Przejechał ręką po karku gdzie była wszczepiona maska, nadal się do tego nie przyzwyczaił, czuł pewien dyskomfort mimo iż sam to wymyślił. Przyłożył dłoń do ust i wydał z siebie głuchy dźwięk zmęczenia, poczuł jak jego oczy powoli się zamykają. Kiedy przyszedł czas by je otworzyć zobaczył przed sobą czyjąś sylwetkę..."
Basior czując pokrzepiający ból w karku wyprostował się.
- Chyba czas na przerwę - Charknął pod nosem i zaczął rozmyślać, nic nie mogło odciągnąć go od jego opowiadania. Zastanawiał się jak postąpić dalej. Oczywiście miał w głowie rozbudowaną całą fabułę, kiedy co i jak ma napisać, jednak... przed mężczyzną umieścić obrzydliwego stwora, czy może kobietę i zarazem bratnią duszę. Martwił się, że raczej nie poradził by sobie z głębokim romansem w takim otoczeniu. A zombie, byłoby takie oczywiste.
- Typowe myśli wilka, nieprawdaż? - Zaśmiał się sam do siebie i nieoczekiwanie dostał odpowiedź.

---

<Zabawię się w "ktosia". xD Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz